*Skojarzenia z „Batman: Rok pierwszy” nasuwają się automatycznie, ba!, sam Scott Snyder w dołączonym do albumu fragmencie scenariusza odwołuje się do majstersztyku Millera i Muzzucchellego. I choć „Tajemnicze miasto” należy do zupełnie innej ligi, nie oznacza to, że kolejna geneza mściciela z Gotham wypada blado. *
- Nasza opowieść jest olbrzymią, gigantyczną, wstrząsającą miastem w posadach przygodą, pełną akcji i elementów science fiction – entuzjazmował się Snyder w 2013 roku, kiedy wraz Gregiem Capullo przystępowali do tworzenia swojego wariantu narodzin Batmana. Historia ukazała się w ramach The 52 New i powstała przede wszystkim z myślą o czytelnikach, dla których restart uniwersum DC Comics z 2011 roku był tak naprawdę pierwszym poważnym kontaktem z komiksami wydawnictwa. Oznaczało to nie tylko uwspółcześnienie opowieści, znanej dojrzałym fanom Bruce’a Wayne’a, ale również sięgnięcie po środki wyrazu przemawiające do wyobraźni i przyzwyczajeń młodszego czytelnika – widać to zwłaszcza w dynamicznym kadrowaniu oraz wartkiej narracji obfitującej w intensywne, wręcz blockbusterowe sceny akcji.
W samej fabule pobrzmiewają echa dobrze znanej nam historii. Bruce Wayne, podobnie jak u Millera, a później Christophera Nolana, wraca po kilkuletniej nieobecności. Podczas gdy przyszły Batman hartował ciało i ducha w najodleglejszych zakątkach świata, stery Wayne Enterprises przejął Philip Kane, a ulicami rządzi gang tajemniczego Red Hooda, podstępem i szantażem deprawującego mieszkańców Gotham. Z pomocą Alfreda dziedzic fortuny staje do nierównej walki - najpierw jako śmiałek, liczący tylko na swój spryt i gołe pięści, a w finale już korzystający ze słynnych gadżetów, zamaskowany mściciel. Fani przyzwyczajeni do rozpamiętującego śmierć rodziców Bruce’a Wayne’a, którego sercem targają mrok i rozterki, mogą poczuć delikatny zawód. Twórców bowiem bardziej niż psychologiczne niuanse interesują rozmach kolejnych sekwencji walk i obłędne eksplozje – tutaj po raz kolejny sprawdzają się cudownie intensywne, nasycone ilustracje Capullo.
Pomijając lekką wtórność, nonszalancję Snydera w wiarygodnym ukazywaniu motywacji bohaterów (tyczy się to zarówno Bruce’a jak i debiutującego w tym uniwersum Edwarda Nygmy) oraz pewną fabularną niekonsekwencję, dość znaczącą w kontekście trzech nowel dołączonych do tomu, historię czyta się jednym tchem. Gorliwych wyznawców Batmana na pewno ucieszą aluzje do doskonale im znanej mitologii, z kolei świeży narybek fanów dostaje solidne, bezpretensjonalne wprowadzenie do świata jednego z najsłynniejszych herosów popkultury.