Tęsknota Internautów za przyjaciółmi z Bullerbyn
Jak się okazuje wznowienie "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren w szacie graficznej sprzed lat było pomysłem bardzo trafionym. Wielu osobom trzymającym książkę w ręku przywróciła ona wspomnienia z dzieciństwa, z okresu, gdy czytali ją po raz pierwszy.
„Dzisiaj, z perspektywy czasu, widzę, że ta książka niepostrzeżenie, bo przy okazji przyjemnej zabawy, odcisnęła cenny, piękny ślad w moim spojrzeniu na koleżeństwo, lojalność przyjaźń, czy szczęśliwą rodzinę. A czyż to nie jest szczególnie ważne - zwłaszcza w wychowywaniu dzieci, ale także jako odskocznia od codziennego zmęczenia?” – napisała we wspomnieniach związanych z książką Magda z Gdyni.
Początkujący czytelnik mógł przerazić się ilością stron, jakie liczyły Dzieci.... Jednak ten, kogo ona nie odstraszyła i zdecydował się sięgnąć po nią był już zgubiony. Nie da się jej nie przeczytać w całości. Nawet po latach. Bo czy w każdym z nas dorosłych nie budzi się dziecko, gdy po raz kolejny czytamy o wyrwaniu zęba za pomocą nitki i klamki, o poczcie sznurkowej, o ogromnej śnieżnej nawałnicy...?
Bardzo pozytywnym jest to, że większość dorosłych deklaruje chęć posiadania tej książki, by ich dzieci również poznały Lisę, Lassa, Bossa, Olla, Brittę i Annę.