Ten kraj uznaje się za najlepszy dla kobiet. Pewnego dnia żadna z nich nie przyszła do pracy
Vigdis Finnbogadottir jako prezydentka Islandii to historyczny wybór - jako pierwsza kobieta objęła stanowisko głowy państwa w drodze głosowania obywateli. Gdy podano wyniki, najgłośniej krzyczano, że... jest niezamężna.
Gdyby nie Islandia Tolkien nigdy nie napisałby "Władcy Pierścieni", człowiek nie postawiłby stopy na Księżycu, a Avengersi nie mieliby Thora. Oscar Wilde napisał, że "Islandczycy to najinteligentniejsza rasa na świecie, bo odkryli Amerykę i nigdy o tym nie powiedzieli nikomu".
Islandia niezmiennie jest marzeniem podróżników. Ta mała wyspa na "końcu świata" to nie tylko oszałamiające widoki, wulkany, gejzery, lodowce, zorze polarne i czerwone domki w Reykjaviku.
To również miejsce, gdzie doszło do pierwszego strajku kobiet, przywódcy mocarstw debatują o losach świata podczas spotkań w nawiedzonym domu, a najstarszy na świecie parlament usunął z alfabetu literę "z" (z wyjątkiem słowa "pizza" oczywiście).
Publikujemy fragment książki "Wielka historia małej wyspy. Jak Islandia zmieniła świat" autorstwa Egilla Bjarnasona w tłumaczeniu Agnieszki Nowakowskiej.
Vigdís Finnbogadóttir była pierwszą kobietą, która na stanowisko głowy państwa została powołana w bezpośrednich wyborach. Prezydenckiego urzędu nie zdobyła jako szefowa partii przez głosowanie w parlamencie, lecz decyzją elektoratu. Islandczycy, marynarze na bani, wielbiciele strongmenów i przedstawicielek ich kraju w konkursach piękności, udzielili politycznego poparcia rozwiedzionej, bezrobotnej matce.
Wynik wyborów został ogłoszony o szóstej rano 30 czerwca 1980 r. Później tego ranka Vigdís, po nieprzespanej nocy, w narzuconym na ramiona wełnianym swetrze wyszła na balkon nad spokojną normalnie ulicą Aragata. Przywitała ją burza oklasków. Pod domem zebrał się gęsty tłum.
"Słowa to nasz jedyny oręż – powiedziała do zgromadzonych ludzi – ale używając tylko słów, możemy mieć mnóstwo do powiedzenia".
"Pani Prezydent!", tłum wznosił okrzyk. Zbitka tych wyrazów wybrzmiała pierwszy raz, odkąd w islandzkiej demokracji wybór głowy państwa odbywa się w głosowaniu powszechnym i bezpośrednim. Operator musiał odsunąć głowę od celownika kamery, aby otrzeć łzy. Ludzie zebrani na tej spokojnej islandzkiej ulicy byli świadkami bezprecedensowej zmiany w życiu politycznym kraju. Nawet wełniany sweter miał znaczenie. Zrobiła go na drutach wyborczyni z północnej Islandii i wdzięczna za podarunek Vigdís obiecała jej, że włoży go w dniu ogłoszenia zwycięstwa.
"Mam nadzieję, że ona to widzi w telewizji", powiedziała pani prezydent o tej kobiecie w wywiadzie dla popołudniówki "DV", którego udzieliła po wygłoszeniu słów z balkonu. Pytanie o sweter padło na początku, w czwartym akapicie rozmowy opublikowanej na pierwszej stronie dziennika. Był rok 1980, gazeciarze jeszcze nie znikli z pejzażu stolicy. Jeden z nich, legendarny Óli, który od 40 lat okupował w mieście najruchliwszy róg ulic, wołał tego dnia do przechodniów: "Niezamężna kobieta w rezydencji Bessastaðir! Niezamężna kobieta w rezydencji Bessastaðir!".
Vigdís przeszła do historii, zwyciężywszy w wyborach z przewagą zaledwie tysiąca dziewięciuset jedenastu głosów. [...]
W tamtych latach ludzie jeszcze ufali rządzącym i mieli dla nich szacunek, co znajdowało odbicie w pytaniach, jakie zadawali politykom. Rzadko były to pytania niewygodne, te osobiste uznawano po prostu za niegrzeczne i nie wchodziły w rachubę. Podejście to było zakorzenione tak głęboko, że gdy najstarszy syn pierwszego prezydenta Islandii zaciągnął się do Waffen-SS, fakt ten ani odrobinę nie zaszkodził politycznej karierze jego ojca.
Tymczasem Vigdís przysposobiła siedmioletnią dziewczynkę, co nie było zgodne z przepisami dotyczącymi adopcji, które wykluczały osoby samotne jako opiekunów prawnych. Są jeszcze pytania? W takim razie może pani tam z tyłu, która podniosła rękę, bardzo proszę mówić głośno, żebyśmy dobrze słyszeli. I tak na spotkaniu wyborczym w ratuszu w regionie Fiordów Wschodnich jakaś kobieta zapytała Vigdís: "Czy jest pani dziewicą?".
W kwestii pytań niedopuszczalnych to było wszystko. Najczęściej jednak pytano ją o to, dlaczego u swego boku nie ma partnera. Czy bez małżonka da radę wydawać obiady? Komu powierzy swoje sekrety? Czy jeśli zostanie wybrana, to obejmie urząd? [...]
Choć nie sposób udowodnić hipotezy, że nie doszłoby do załamania finansowego, gdyby na czele banków stały kobiety (co bywa zwane skrótowo "hipotezą sióstr Lehman"), przemawia ona do wyobraźni. Bo w gronie trzydziestu trzech osób skazanych w Islandii na karę więzienia za przestępstwa finansowe popełnione na podstawie informacji poufnych lub manipulacji rynkowych były zaledwie dwie kobiety, podczas gdy na najwyższych stanowiskach menedżerskich jest ich znacznie więcej. Ponadto fińskie badania z 2015 r. wykazują, że kierowane przez kobiety banki amerykańskie lepiej niż te zarządzane przez mężczyzn radziły sobie podczas kryzysu. W raporcie z tych badań Sami Vähämaa podsumowuje, że "prawdopodobieństwo upadku instytucji finansowych, na których czele stali mężczyźni, było od sześciu do siedmiu razy wyższe".
Powyższą tezę Islandia wzięła sobie do serca. Urząd premiera objęła tu wkrótce po raz pierwszy kobieta, Jóhanna Sigurðardóttir, zarazem pierwsza na świecie osoba homoseksualna na stanowisku szefa gabinetu rządowego otwarcie mówiąca o swojej orientacji. W latach wychodzenia z kryzysu Islandki zdobywały wysokie nominacje: prezeski banku, komendantki policji, szefowej służb więziennych, przewodniczącej związku zapaśników glíma, prezeski stowarzyszenia hodowców owiec – kobieta otrzymała też sakrę biskupią.
Badaczki feministyczne nazywają to zjawisko rozbijaniem szklanego sufitu, twierdząc, że wymuszają je porażki męskich poprzedników. Przykładowo, gdy Kościół islandzki znalazł się pod ostrzałem w związku z przestępstwami seksualnymi i gwałtownie tracił wiernych, aby uspokoić nastroje, wyniósł duchowną na stanowisko biskupie. Tak czy owak, kobiety obejmowały wysokie pozycje w tradycyjnie zmaskulinizowanych dziedzinach: w służbach mundurowych, budownictwie, kancelariach adwokackich, dziennikarstwie, hierarchii kościelnej. [...]
Profesorka w dziedzinie studiów genderowych Þorgerður Jennýjardóttir Einarsdóttir ma w swojej skrzynce e-mailowej specjalny folder na pocztę z pytaniami od zagranicznych mediów, które chcą się od niej dowiedzieć, jak to się stało, że Islandia przoduje w świecie pod względem równości płci.
"Rajem w tej dziedzinie nie jesteśmy, choć z całą pewnością radzimy sobie lepiej od większości krajów – odpowiada. – Tyle że ranking, w którym mamy palmę pierwszeństwa, uwzględnia jedynie część zmiennych dotyczących nierówności ze względu na płeć". [...]
Islandia cieszy się marką najlepszego na świecie kraju dla kobiet, ale gwoli ścisłości należy wspomnieć, że wbrew rozpowszechnionym przekonaniom nie zawsze była prekursorką polityk równościowych, często korzystała z zagranicznych "gotowców". Niemniej jednak islandzkie państwo dba o utrzymanie dobrego wizerunku w tej materii, co potwierdzają niedawne badania, którymi objęto doświadczonych dyplomatów. [...]
"Każde nowe prawo czy przepis budzą opory sektora prywatnego, który obawia się związanej z tym 'papierologii' i zmniejszenia zysków – mówi Magnea. – Niemniej, jak pokazują badania, po wprowadzeniu w życie nowych regulacji postawy wkrótce ulegają zmianie, przedsiębiorcy przestają upatrywać w tym zrzuconego na ich barki obciążenia, a co najważniejsze, pracownicy nabierają przekonania, że w ich firmie obowiązują wymogi sprawiedliwości". Jednym słowem, im bliżej do równości płci, tym dynamiczniej rozwija się gospodarka. [...]
Też w 2020 r., pewnej nocy nie spałem do czwartej rano, bo oglądałem na żywo transmisję z ceremonii wręczenia Oscarów, trzymając kciuki za kompozytorkę Hildur Guðnadóttir, moją rodaczkę, która stworzyła muzykę do "Jokera". Jako że statuetkę w tej konkurencji przyznawano późno, musiałem uzbroić się w cierpliwość i jakoś panować nad ogarniającą mnie ekscytacją, poniekąd zrozumiałą z dwóch powodów: jeszcze nigdy Oscara za muzykę nie zdobyła kobieta, a ponadto chodziło tu o Islandkę. Sekundowałem jej gorąco, mimo że oprócz przynależności narodowej nic mnie z nią nie łączyło.
Zapada cisza i po otworzeniu koperty z werdyktem Akademii Sigourney Weaver oznajmiła: "Oscar…". Wygrała Hildur. W swej dwuminutowej mowie zaapelowała: "Dziewczyny, kobiety, matki i córki, które słyszycie, jak w waszym wnętrzu wzbiera muzyka, proszę, oddajcie jej głos. Musimy ją usłyszeć".
Oto jedna z dróg, żeby zmienić świat.