Mo Hyder jest jedną z bardziej wyrazistych autorek mocnych, ciężkich thrillerów. Pozostaje zarazem mało rozpoznawalna, rzadko polecana i z pewnością nie należy do mainstreamowych twórców. A szkoda, bo jej powieści wyróżniają się na tle innych swoją nieprzewidywalnością, klimatem, ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Nie przebiera w środkach, a to, co ukazuje, jest czystym, niemalże pierwotnym złem. I to się broni!
Detektyw Cafferry znów na posterunku, w gotowości, taki jak zawsze – powściągliwy, nieco zdystansowany i tajemniczy, ale czujny na wszystko, co go otacza. Tym razem musi zmierzyć się, z - wydawałoby się - czymś nadprzyrodzonym. Szpital psychiatryczny Beechway przeżywa zbiorową histerię po serii niewyjaśnionych wypadków, których ofiarami padają pacjenci. Każdy zna sprawcę, ale wszyscy milczą, boją się nawet wypowiadać imię, które ich prześladuje. Ale czy faktycznie to zjawa z koszmarów zmusza do makabrycznych działań…? Podejrzenia padają na jednego z pacjentów, którego przeszłość mrozi krew w żyłach. Który trop jest prawdziwy….? Czy chorym psychicznie można wszystko wmówić…?
Bezbłędnie poprowadzona fabuła z mnóstwem pułapek i świetnie skonstruowane, wyraziste postaci to tylko ułamek mistrzostwa Hyder. Jej powieści stanową doskonałe połączenie stylu gore z inteligentnym kryminałem, którego tworzenie z pewnością ułatwia znajomość środowisk policyjnych. Widać to w każdej powieści autorki – jej świadomość twórcza wynika nie tylko ze zgrabnego, pisarskiego stylu, ale głównie z własnych doświadczeń, dzięki czemu powieści stają się autentyczne, mimo swego makabrycznego oblicza. To mocne, pewne siebie, prawdziwe thrillery, dalekie od horrorów, choć niepokojąco balansujące na granicy ludzkiej wytrzymałości.
„Kukła” trzyma w napięciu od początku do końca, wymaga zaangażowania każdego zmysłu i czujności. To nie są zagadki nie do rozwiązania, ale Hyder robi wszystko, by zmylić czytelnika. Takie powieści wyprowadzają gatunek na wyższy poziom. I skutecznie też podnoszą poziom adrenaliny. Thriller doskonały? Bliski ideału.