Gdy słyszę o zagraniczno-egzotycznych wojażach innych ludzi, zżera mnie zazdrość. Dlaczego? Ano wiadomo - żółciutki piaseczek, ekskluzywne hotele, błękitne morze itp. Jednak cieszę się, że pewne wyprawy ktoś odbywa za mnie. Na przykład takie do serca amazońskiej dżungli. Przede wszystkim dlatego, że nie miałabym odwagi samotnie zapuścić się tak daleko od cywilizacji, po wtóre - bo są ludzie tacy jak Beata Pawlikowska. Dzięki niej pewne podróże można odbyć tylko na papierze i mimo to poczuć się jak na prawdziwej wyprawie. Ta książka wbrew pozorom nie jest turystyczno-krajoznawczym przewodnikiem po niedostępnych nieraz zakamarków amazońskich ostępów. To bardziej osobisty dziennik – wrażeń, przemyśleń, zmagań ze sobą, z odmiennością świata, obfitujący w niezwykłe, śmieszne, celne i pouczające obserwacje i uwagi. Opowieść tworzona z dystansem do wszystkiego - do naszej kultury i cywilizacji - czasu, pośpiechu, pieniądza, ale i z tęsknotą za polską zimą, latem, czy jesienią odczutą gdzieś w przepełnionym
wilgocią powietrzu "pośrodku niczego", wreszcie z dystansem do siebie - białego człowieka uwarunkowanego miejscem i czasami, w jakich się urodził i borykającego się z amazońską odmiennością.
Pawlikowska potrafi świetnie odtworzyć klimat dżungli - świat bez świadomości upływającego czasu, pełen różnych stworzeń pojawiających się znienacka w naszym kaloszu lub śniadaniu, ludzi o całkiem innej od naszej mentalności, ale i piękna wschodami słońca, radości po przebyciu kolejnego etapu wyprawy, nawet gdy odbywa się ona na prawie zatapiającej się motoróweczce, na której podróżują wszyscy i wszystko. I choć nam, przyzwyczajonym do „luksusu” w postaci dachu nad głową, regularnych posiłków, sklepów itp. wydaje się trudnym do zniesienia, by nie rzec niemożliwym, przebywanie w tak odmiennym i dzikim nieznanym świecie, tytułowa blondynka, choć sama nieraz marzy o prysznicu, czy czymś ciepłym do zjedzenia, jeszcze silniej czuje zew dżungli - takie umiłowanie przyrody, przygody, ciszy, chęci postawienia nogi tam, gdzie nie było być może jeszcze żadnego białego człowieka i przeżycia czegoś, o czym się będzie pamiętać do końca życia.
Pasję widać na każdej stronie tej starannie przemyślanej opowieści, żadne słowo nie jest zbędne, wszystkie rysunki i zdjęcia są na miejscu, co sprawia, że czyta się ją nie tylko z przyjemnością i szerokim uśmiechem na ustach, ale ze świadomością zdobywania wiedzy o świecie, którego tajemnice, zgrabnie przemycone pomiędzy wierszami, odsłania nam blondynka. Takich blondynek nam trzeba!