Ot, siedzi Bombel na przystanku i gada. O czym? O życiu. Każdy rozdział książki Nahacza to inna opowieść przedstawiająca jeden z barwnych epizodów z życiorysu wiejskiego pijaczka. Tematy błahe („Podwójne duble”) mieszają się z poważnymi („Pożar”, „Wieczne odpoczywanie”). Historie Bombla są punktem wyjścia, tłem, w które gawędziarz wplata dygresje wszelkiego typu: autotematyczne, o mieście, o policji… Jednak wszystko o czym opowiada Bombel należy podzielić przez cztery. Nie tylko dlatego, że bohater to alkoholik z lekkimi zaburzeniami psychicznymi. Bombel to spryciarz i erotoman, dający się ponieść swym fantazjom. Ekshibicjonistycznie przedstawia nam swoje życie, ale nie opuszcza go świadomość istnienia słuchacza: czy jest nim on sam, ubek ukryty w krzakach czy też jakiś bliżej nieokreślony konfident-podsłuchiwacz, takie nie wiadomo co. Czy Bombel ma lekką schizofrenię czy przeczuwa istnienie „podglądającego” go czytelnika?
Czytając Bombla momentami ma się wrażenie, że pijaczek lada chwila złapie nas za rękę i powie: „A toś mi bratku!”. Dzieje się tak, gdyż Bombel nie jest z nami zupełnie szczery. To właśnie odróżnia go od innych bohaterów chaplinowskich. On nie puszcza „oczka”, on pokazuje „jak z cegły zbudować komin”. Przystankowy gaduła nie należy do grona nieszkodliwych, smutnych dziwaków. To taki Bombel tajniak superszpieg. Mentalność bohatera żywo zasiedlają motywy telewizyjne. Nasz erotoman lubuje się w programach z czerwonym prostokącikiem w rogu ekranu: od niemieckich filmów erotycznych począwszy, na amerykańskich filmach akcji kończąc. Chwilami Bombel przyjmuje pozę Sylwestra Stallone na miarę polskiej wsi. Ale przecież pijaczkowi wierzyć nie można. Co prawda taka kreacja głównego bohatera sprawia, że Bombel opatrzony zostaje etykietką „od 18 lat”, jednak nie przesłania ona uroku Bombla.
To, co w bohaterze najlepsze tkwi w języku i wspomnianych dygresjach. Choć styl współczesnego wiejskiego gaduły jest pełen błędów językowych (czasem podejrzanie "meta-auto-ironiczny" jak "pomyłka" genitalia-juwenalia) i mocno poprzetykany wulgaryzmami, to nie można mu odmówić barwności i melodyjności. Tu właśnie objawia się słynny „absolutny słuch literacki” Mirosława Nahacza. Uwagi wypowiadane ustami Bombla świadczą o bogatej wyobraźni i nieszablonowym myśleniu. Przykładem mogą być refleksje pijaczka nad przyczyną „alienacji” przystanku, który w utworze jest przestrzenią zamkniętą, samotnią Bombla, drewnianym konfesjonałem. Czy zawinił przymrozek, który zamroził zegarki, czy oprysk przeciw wściekliźnie? Fantazja gaduły nie ma granic, a uwagi dotyczące Unii Europejskiej można uznać za wprost fenomenalne. Gorąco polecam, nie tylko zwolennikom wejścia do Wspólnoty.