Trwa ładowanie...
recenzja
18-04-2016 13:00

Tak się nie robi

Tak się nie robiŹródło: Inne
di5v0qf
di5v0qf

Najnowsza powieść Agaty Kołakowskiej to romantyczna, mająca znamiona tandety historia o miłości. O miłościach. Żadna z nich nie jest do końca szczera, zatem żadna z nich nie jest też prawdziwa. Ale trwają, na dobre i na złe, na zapomnienie, na wieczne milczenie.

Hanna i Mariusz to zgodna, kochająca się para, która jednak nie podziela swoich pasji. Ona, prosta, zupełnie zwyczajna nauczycielka, on – muzyk, w nieco innej roli niż by się widział, ale jednak z zadowoleniem tkwiący w swym artystycznym świecie. Oboje zakochani, choć różniący się od siebie, snują nieśpieszne plany na wspólną przyszłość. Z kolei Łucja i Andrzej to stateczne, doświadczone małżeństwo. Mężczyzna pracuje w aptece teścia, kobieta jest okulistką. On uwielbia podgryzać chipsy oglądając filmy scince-fiction, zaś ona lubuje się w sztuce wysokiej, w elegancji i blichtrze. Co wyniknie ze skrzyżowania dróg czterech zupełnie obcych sobie osób…? Nie trudno się domyślić. Ale zrozumieć już nie łatwo…

Układy, w które wplątują się bohaterowie powieści Kołakowskiej, to konsekwencja ich wzajemnych, nie do końca czystych relacji. W obu związkach brakuje słów, rozmów, wzajemnych oddziaływań, które pozwalają budować szczęśliwą, prawdziwą, pełną zrozumienia więź. Mariusz jest zapatrzony w siebie, jakby ponad innymi, wychowany tylko przez matkę i ciągle przez nią głaskany. Hania jest jego przeciwieństwem – tłamszona przez rodziców, wciąż żyjąca w cieniu zmarłej siostry, nie do końca potrafi odnaleźć siebie, jest zdolna do poświęceń, skupiona na wszystkich, poza sobą. Andrzej to dobry, spolegliwy, przykładny mąż, bez fantazji, ale i bez pretensji, niewymagający i niedoceniany. Łucja to typ kobiety pewnej siebie, pełnej klasy i wdzięku, nieco znudzonej, wciąż z rozmachem poszerzającej swoje horyzonty. Każda z par ma jakiś problem, większy lub mniejszy, wciąż bezpiecznie omijany. Żadna z tych czterech osób nie jest do końca szczera ze swoją drugą połówką, każdy czegoś pragnie, czegoś, czego nie ma na wyciągnięcie
ręki, chyba że ktoś inny poda mu swoją… Jak bardzo trzeba się zagubić we własnym świecie, by kreować nowy, kosztem innych…? Jak wiele słów musi zostać niewypowiedzianych by ryzykować, nie tylko swoje, szczęście…? Kiedy kończy się owo szczęście, a zaczyna proza, rutyna, nuda…? I wreszcie – czy czas to recepta na zapomnienie…?

Powieść Kołakowskiej, jak zwykle, jest skonstruowana zgrabnie, prosto, ale z uszanowaniem wrażeń estetycznych czytelnika. Ale historia, którą przedstawia „Niewypowiedziane słowa” to przykra, pełna goryczy opowieść o nieszczerości, obłudzie i zdradzie. Co więcej – to głęboka sugestia, jakoby te niewypowiedziane słowa miały zarazem moc niszczycielską i budującą, pokazuje, że wszelkie krzywdy, jeśli tylko są wyparte, przemilczane, przestają mieć jakiekolwiek znaczenie dla przyszłości, o ile szczerze się ich żałuje. Czy faktycznie tak jest? Czy naprawdę można budować szczęście na krzywdzących tajemnicach….? Z moralnego punktu widzenia – postawy bohaterów, wszystkich, bez wyjątków, są godne potępienia, a powieść niejako je propaguje, więc jej ocena jest oczywista. Z drugiej strony, literackiej, fikcyjnej, to ciekawy przyczynek do dyskusji o moralności i etyce właśnie, o roli szczerości i otwartości w relacjach międzyludzkich. Pod warunkiem, że dyskusja będzie pełna, zażarta… bez niewypowiedzianych słów.

di5v0qf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
di5v0qf