Tak naprawdę nikt i nic nie umiera, gdy pozostaje w ludzkiej pamięci
„Wiatr poruszał gałęziami drzew. Z ogniska wzlatywały skry. Nadciągała burza.” Nadchodzi burza. Niektórzy o tym dobrze wiedzą, inni tylko czują coś przez skórę, ale nie umieją tego wytłumaczyć. Dziwne zjawiska mnożą się, ale ludzie, zbyt zblazowani, chyba nie chcą, lub też nie umieją już ich zauważyć. Poczuć tej zapomnianej pierwotnej siły, która stara się ich uprzedzić i ocalić. Mocy ziemi, która jednocześnie pragnąc ich krwi, nie chce jej rozlać. „Zaczęła się wojna i nikt się nie zorientował. Zbliżała się burza i nikt o tym nie wiedział.”
A tymczasem nasz bohater – Cień, wychodzi właśnie z więzienia i nie ma zamiaru czymkolwiek zajmować sobie głowy. Zresztą i tak ma o czym myśleć. Śmierć żony, zbyt nagła, na kilka dni przed jej ponownym zobaczeniem, nie mieści się w jego realiach wyzwolenia. Stara się więc ukryć wszystko pod wszechobecną iluzją. Iluzją znikających monet, sztuczek, które mają upiększyć oczekiwaną, a jednak koszmarną, bo samotną, wolność. Nagle spotkany przez niego w samolocie mężczyzna, od którego nie może się uwolnić, okazuje się być bogiem i proponuje mu pracę. Co ma do stracenia samotny wyzwoleniec? Już nic. Okazuje się jednak, że praca, na którą się zgodził, jest bardziej dziwna i niebezpieczna, niż się spodziewał. Przez swego dziwnego pracodawcę, Wednesdaya, Cień zadrze z mocami świata, które naprawdę mogą go skrzywdzić i znowu sprowadzić na „złą drogę”. A tego Cień nie chce. Ale jednak musi pomóc.
Oto książka o czekaniu na burzę. Na wiatr, który przyniesie zmiany, których nie pragną wszyscy. Wiatr, który wywoła wojnę, największą w Ameryce. Wojnę pomiędzy tymi, który przyszli tutaj przez wiele tysięcy lat za ludźmi. Stworzeni przez nich, wydobyci z zakamarków lęków i niedomówień, niezrozumienia... dawnych bogów wszelakich. Bogów, którzy nagle wychylą głowy spod kartonowych pudeł, opuszczą swoje bezpieczne miejsca, by walczyć o swoje miejsce na tym kawałku ziemi. I opowieść o Cieniu, którego na każdym kroku ktoś chce uśmiercić.
„Czy uwierzyłabyś, że wszyscy bogowie, których wyobrażali sobie ludzie wciąż żyją wśród na? (...) I że istnieją też nowi bogowie (...) i jedni i drudzy uważają, że dla nich wszystkich nie wystarczy miejsca, więc szykują się do wojny.”
Problem w tym, że: „Organizowanie bogów przypomina tresurę kotów.” Tak więc, Cień nadal żyje, wymyka się śmierci, pomimo towarzystwa, w które wpadł, mimo dziwacznych i przerażających często postaci, które spotyka. W tym krajobrazie pełnym mitologii, która przed jego oczami przeobraża się w rzeczywistość. Pozwala odkrywać nam swoją przeszłość i przyszłość. Wypuszcza elementy jestestwa, którego nigdy przed nikim nie chciałby odkryć. Pozwala nam wniknąć w swoją osobowość. Poznać powody, które ukształtowały go takiego jakim jest teraz. Dzieciństwo, problemy z rodzicami, a potem nagłe odejście żony, która jest przy nim cały czas. Swoją cielesnością powodując większy ból, niż śmiercią. Zdradą. I panteonem bogów... zbyt dziwnie nieporadnych i spętanych dawnymi symbolami i ograniczeniami.