Tajni agenci na statku
Sensacyjne, tragiczne, a czasem też niezwykle zabawne wydarzenia rozgrywają się w świecie wykreowanym przez Australijczyka Seana McMullena. I choć jest to świat jak najbardziej fantastyczny, to wydarzenia owe bardzo przypominają te znane z naszej starej, dobrej Ziemi. Nad światem tym świeci pięć księżyców, magia ma się w nim zupełnie dobrze, a ludzie posiadają po dwa serca i spiczaste uszy, ale tutaj także we wszystkim maczają palce tajne służby. Oczywiście nie przebierają też w środkach, byleby były one skuteczne w osiąganiu założonych celów. A celem agentów zaludniających karty Podróży jest przejęcie kontroli nad straszliwą magiczną bronią zwaną Srebrzyśmiercią. Nieodpowiedzialne użycie tej tajemniczej broni, która potrafi wyzwolić energię unicestwiającą kontynenty, może przynieść zagładę całego życia na tym świecie. Lawina ognia spadająca z nieba spala bowiem na swej drodze wszystko i topi nawet kamień, pozostawiając po swoim przejściu zeszkloną, jałową pustynię.
Niestety Srebrzyśmierć wpadł w ręce ambitnego cesarza Warsovrana, który pragnie wciąż poszerzać swoje imperium. Pierwsze użycie straszliwej broni w celu spalenia opornej twierdzy, którą próbują zdobyć jego wojska, doprowadza do wypalenia całego kontynentu. Jako że proces ten postępował stopniowo, a cesarz znał jego przebieg, więc udało mu się ewakuować na okrętach dużą część armii poza zasięg kręgów ognia. Jego żądza władzy skłania go do dalszych podbojów – teraz już ziem na innych kontynentach. A „atomowy straszak” w postaci Srebrzyśmierci ma mu w tym pomagać. Nic więc dziwnego, że broń starają się przejąć różne, bardziej i mniej podejrzane, osoby o bardzo zróżnicowanych intencjach: agenci wywiadów jeszcze istniejących mocarstw, przedstawiciele zakonu metrologan, wysłannicy tajemnych czarnoksięskich bractw. Właśnie dla nich szpiegowski statek „Mroczny Księżyc” staje się ulubionym środkiem lokomocji. A centralną postacią tego całego towarzystwa jest agent i czarnoksiężnik Laron – do tego jedyny w tym świecie
wampir. Pomimo swoich odstręczających nawyków żywieniowych, budzi on u czytelników nieodpartą sympatię. Bowiem, co warto zaznaczyć, posiłkiem dla niego stają się jedynie szczególnie odrażający przedstawiciele ludzkiego rodzaju. Można więc śmiało powiedzieć, że Laron spełnia wobec tegoż rodzaju funkcję sanitarną, eliminując zarażone moralną zgnilizną osobniki. I taka rola „moralnego deratyzatora” bardzo mu odpowiada... Większość opisywanych przez autora sensacyjnych i magicznych wydarzeń splata się w główny wątek powieści. A są nim próby zapobieżenia zniszczeniu świata przez siły Zła. Choć w fantasy taki punkt wyjścia to, można powiedzieć, standard, w Podróży nie jest on bynajmniej standardowo rozwinięty. Cała akcja prowadzona jest sprawnie i zaskakuje niespodziewanymi zwrotami. Fantastyczne wydarzenia opisane są z epickim rozmachem, soczystym i często dowcipnym językiem. Bywa, że jest to poczucie humoru o zgoła Pythonowskim rodowodzie, dzięki czemu możemy z przymrużeniem traktować opisywane dramaty. A
jest ich sporo: zagłada kontynentu, okrutne wojny, zabójstwa, zdrady, intrygi i spiski. Dla McMullena podróże bohaterów tytułowym statkiem stają się również pretekstem do przedstawienia różnych, odmiennych od siebie ludów, ich życia, oryginalnych zwyczajów i wierzeń.
Autor nie wpada w, jakże częstą w fantasy, pułapkę używania magii bez ograniczeń. Owszem, magia w kreowanym przez niego świecie funkcjonuje, i są też ludzie, którzy się nią trudnią. Ale czarowania, podobnie jak każdego innego fachu, trzeba się tu w pocie czoła uczyć. A żadne rzucone mimochodem „hokuspokus” nie zastąpi tradycyjnych przymiotów i umiejętności ciała i umysłu. Pisząc o czarodziejach i ich magicznych sprawach, McMullen z powodzeniem oczarowuje nas słowami. Jego wyimaginowany świat wciąga, jest niezwykle intensywny i realistyczny. Opisuje go tak żywo, jakby w nim niejednokrotnie bywał. Któż to wie, w końcu w jego wizji pomiędzy tym opisywanym światem a naszym istnieje eteryczne, nadprzyrodzone połączenie. Podobnie jak pomiędzy rzeczywistością a wyobraźnią.