Kiedy ostatnio byliśmy w galerii sztuki współczesnej? Ach, jak dawno temu… to chyba nie był wernisaż… raczej aukcja charytatywna… czy może nawet promocja? A jeśli powiem, że większość z nas niemal codziennie bywa w galerii sztuki, nawet, jeśli tylko mija przystanek PKS-u i wcale nie wsiada do autobusu jadącego w kierunku najbliższego miasteczka?
Gdzie w dzisiejszej sztuce dzieją się rzeczy ważne? Czy w znanych galeriach, w których krytycy i koneserzy kiwają z namysłem głowami i windują na piedestał kolejne nazwiska, czy może na murach miast? Dla bohaterów najnowszej powieści Péreza-Reverte autorzy dzieł uwięzionych w muzeach i sprzedawanych za wielocyfrowe kwoty to co najwyżej banda filistrów. Prawdziwa sztuka nie uznaje granic. Żadnych granic – państw, prawa, życia i śmierci. Puszka farby jest jak flaga wolności. Jak snajperski karabin.
Podobnie, jak niegdyś Lucas Corso przemierzał Europę w pogoni za szatańską księgą, teraz znawczyni współczesnej sztuki, Lex Varela, tropi Snipera – guru street artu, którego prace szokują przechodniów w Madrycie, Rzymie, Lizbonie, Neapolu, człowieka, który rzuca wyzwania, by wraz z nim tworzyć w ekstremalnie niebezpiecznych miejscach – i kilkoro młodych ludzi zapłaciło już za to życiem. Lex ma znaleźć Snipera by zaproponować mu sławę i nieśmiertelność, ale obiekt jej poszukiwań skrzętnie kryje swoją tożsamość i miejsce pobytu, także dlatego, że hiszpański milioner, ojciec chłopca, który zginął, pokrywając farbą ekstremalną ścianę, wyznaczył za głowę Snipera wysoką nagrodę.
Tak naprawdę o wartości tej książki nie stanowi ani fabuła, w gruncie rzeczy wtórna i przewidywalna, ani nawet postacie – hiszpańska siostrzyca Lisbeth Salander i kilka jednowymiarowych sylwetek. Arturo Pérez-Reverte, prowadząc czytelnia przez zakamarki wielkich miast i ukazując niespodziewanie oryginalne dzieła, których dotąd nie zaszczycaliśmy nawet spojrzeniem (a może nawet, omiótłszy wzrokiem, krzywiliśmy się z niesmakiem), skłania nas do zadawania sobie pytań o istotę i granice sztuki, o nasze miejsce wśród pamiątek przeszłości, o wrażliwość i odpowiedzialność. Największą wartością „Cierpliwego snajpera” jest według mnie to, co na autorski tekst nadpisujemy sobie we własnych głowach. Nasze własne tagi.