O pięknej blondynce kuszącej swoją urodą niemickich żołnierzy.O Niemcu, którego wrażliwośc okazała się silniejsza niż powszechnie rozumiany patriotyzm. O Amerykaninie zarabiającym na udoskonalaniu i unowocześnianiu ludzkiej śmierci. O kobiecie bojącej się, że świat nie sprosta jej zachłanności. O ludziach i ... Żydach. Więcej gazu, Kameraden autorstwa Krystiana Piwowarskiego to piętnaście opowiadań traktujących mniej lub bardziej dosłownie (bądź też dosadnie) o Zagładzie.
Historie przedstawione przez Piwowarskiego różną się stylem, narracją oraz sposobem przedstawienia człowieka i człowieczeństwa.Część opowiadań ma klarowną i przejrzystą strukturę; jednocześnie w książce pojawiają się też teksty wielowarstwowe, nieoczywiste, abstrahujące od jakiejkolwiek puenty. Cześć opowiadań pisanych jest z perspektywy osoby trzeciej, pozostałe mają charakter stricte pamiętnikarski. Niektóre teksty są gęste od okrucieństwa, przemocy i bestwialstwa; w innych pojawia się coś tak banalnego i oklepanego jak dobro. Wszystkie hisotrie przytoczone przez Piwowarskiego mają jeden wspólny mianownik: Zagładę.
„W Polsce o Zagładzie mówi się językiem nauki i publicystyki, bardzo mało językiem literatury. Stała się ona w umysłach młodych ludzi, jak niegdyś w moim, fragmentem dziejów odległych i cudzych, niepodlegających ocenie moralnej ani wnioskowaniu na przyszłość. A nie chciałbym, żeby tak pozostało”. I słusznie – nie ulega kwestii, że w literaturze zawsze powinno być miejsce i czas dla tekstów nawiązujących do naszej historii oraz tożsamości. O Holkauście czy tak zwanej Zagładzie trzeba mówić i pisać. Do wyczerpania, do kresu, do znużenia wszystkich ignorantów. Piwowarski wypełnił swoją misję; gorliwie i zażarcie. Więcej gazu, Kameraden jest książką wielowątkową i obfitą w ludzi, miejsca i zdarzenia; kompletną. Z drugiej strony za każdym razem, gdy poznałam którąś ze stworzonych przez Piwowarskiego postaci i zaczynałam odczuwać wobec niej jakiekolwiek emocje, pisarz stawiał nieodwracalną i nieodwołalną kropkę. Gdy z jednej narracji wyłaniał się mglisty choćby sens, Piwowarski rozpoczynał kolejną
opowieść. Ostatecznie znaki zapytania zdominowały wykrzykniki (a o Zagładzie powinno się przecież krzyczeć!). Momentami czułam się jak na nudnym przyjęciu, podczas którego nawiązuje się powierzchowne relacje sprowadzające się do pytań o imię i zawód. Tymaczasem zamiast zapamiętywać dane personalne piętnastu osób, wolałabym skupić sie na jednej i naprawdę ją zrozumieć. A przynajmniej poznać.