Z pisarzami ju偶 tak jest, 偶e maj膮 mn贸stwo ksi膮偶ek, pi贸r wiecznych oraz szuflad. Te pierwsze przydaj膮 si臋, aby 艣ledzi膰 konkurencj臋 i sprawdza膰 trendy mody literackiej, ostatecznie 偶eby je przeczyta膰. Wyj膮tkiem s膮 ksi膮偶ki w twardych oprawach, zwykle klasycy - one dobre s膮 jako 藕r贸d艂a mott lub b艂yskotliwych cytat贸w. Z艂ote litery wybite na grzbietach przyci膮gaj膮 wzrok go艣ci, w szczeg贸lno艣ci dziennikarzy, a ponadto 艣wietnie prezentuj膮 si臋 jako t艂o podczas udzielania wywiadu dla telewizji. Pi贸ra wieczne u偶ywane s膮 ostatnio coraz rzadziej. Odk膮d literaci odkryli tajemnicz膮 zabawk臋 - monitor z klawiatur膮 - staj膮 si臋 ju偶 tylko ich teatralnym rekwizytem. Co najwy偶ej nosi si臋 je w butonierkach - uwaga, czasem p臋kaj膮 i po garniturze. Jednak najwa偶niejsze w mieszkaniu pisarza s膮 szuflady. Kiedy wszystko idzie dobrze, publika czyta, wydawcy prosz膮 o kolejne teksty, ba, bij膮 si臋 o nie, w贸wczas szuflada staje si臋 makulaturowni膮, gdzie l膮duj膮 pr贸by, szkice, nieudane rozdzia艂y, chybione eseje. Funkcja szuflady radykalnie
zmienia si臋 w czasie lat chudych, kt贸re zawsze pr臋dzej czy p贸藕niej dopadaj膮 ka偶dego z literat贸w. Szuflada staje si臋 nagle wspania艂ym 藕r贸d艂em, odkrywa si臋 tam tyle pere艂ek, 偶e w ko艅cu zbiera si臋 na ca艂y tom, a nawet i staje si臋 pomys艂odawczyni膮 powie艣ci.
Opowiadania Marqueza stanowi膮 w艂a艣nie takie dziecko szuflady. To lektura dla niema艂ej liczby wielbicieli Kolumbijczyka, kt贸ra mo偶e zosta膰 poch艂oni臋ta czytelniczym prawem serii. Utwory zosta艂y uporz膮dkowane chronologicznie - dla sympatyk贸w Stu lat samotno艣ci pocz膮tek mo偶e by膰 jednak niestrawny, wr臋cz odpychaj膮cy, bowiem sk艂ada si臋 g艂贸wnie z wprawek literackich, a nawet rozbudowanych fiszek. Kiedy czyta si臋 takie buble, sygnowane nazwiskiem noblisty, trudno oprze膰 si臋 trywialnej my艣li, 偶e nie od razu Krak贸w zbudowano, co wi臋cej, niewielkie walory wczesnych utwor贸w Marqueza, mog艂y do niego zrazi膰 fachowc贸w i grozi艂a mu literacka 艣mier膰 poprzez doczepienie etykietki grafomana. Gdyby kto艣 by艂 niecierpliwy, mo偶e bez straty dla oczytania, a zyskuj膮c czas, rozpocz膮膰 od Kobiety, kt贸ra przychodzi艂a o sz贸stej, a i tak po drodze przyjdzie mu si臋 zmaga膰 z p艂yciznami.
Na szcz臋艣cie Marquez nie pozosta艂 zbyt d艂ugo na partaczym poziomie. Zaczynamy spotyka膰 postaci znane z innych powie艣ci, a nawet ca艂e sceny pe艂ni膮ce tu funkcje samodzielnych opowiada艅. Robi si臋 coraz ciekawiej, a偶 wreszcie ostatnie z szufladowych utwor贸w okazuj膮 si臋 by膰 ma艂ymi arcydzie艂kami, nagradzaj膮cymi nam pocz膮tkowe trudy. Typowe dla wielkiego pisarza parabole, ba艣niowy klimat, duchota Ameryki Po艂udniowej i wielkie nami臋tno艣ci nadaj膮ce odrobin臋 sensu trudnemu 偶yciu, nie ci膮gn膮 si臋 przez setki stron, lecz uderzaj膮 kr贸tko i szybko, jak sprawny szermierz - prosto w serce. Ciekawe, co tam jeszcze le偶y w szufladach Marqueza.