Przepis na powieść? Spiski, polityczne knowania, zerwane koalicje i niedomówienia, czysta polityka zmieszana z odrobiną korupcji. Do tego należy dorzucić wszędobylskie media, ostrą opinię publiczną, wojsko i organy obrony. Wszystko należy umieścić w kontaktach USA-Rosja, zakroplić szczyptą dowodów i prawdziwą zdradą, zaprzeczającą oczywiście politycznie poprawnemu patriotyzmowi, no i mamy przepis na thriller by Brian Haig. Oczywiście nie należy zapomnieć o głównym bohaterze, który „z lekką nutką dekadencji”, namiesza i doprawi humorem cały ten przepis. W tej roli oczywiście najlepszy będzie Sean Drummond. Niezaprzeczalny cynik z biura JAG, który dał się nam poznać ze wszelkich stron w Tajnej sankcji.
Trzeba przyznać, że kolejna przygoda z jego udziałem, jak najbardziej wciąga. Świetna narracja w pierwszej osobie, bliskość znajomego już herosa i tego, który cierpi za (chyba!) nie swoje przewinienia. To wszystko działa na wyobraźnię. A zaczyna się w momencie, gdy zostaje aresztowany przyjaciel Drummonda, generał Bill Morrison. Powiedzmy dokładniej i to szczerze, że przyjaciel jego żony. Bardzo dobry przyjaciel – „od poduszki”. Drummond przy sprawie o szpiegostwo jej męża stanie po jego stronie, dla niej. Nieważne, że ma tylko trzydzieści dni na ustalenie linii obrony. Zrobi wszystko, by wyjaśnić sprawę, ale czy będzie przygotowany na to, co odkryje? Cóż, nieczęsto właśnie obrońcę zaskakują odkrywane fakty? A niegdyś spokojna kobieta może się okazać twardą partnerką. Intrygujący jest ten ich romans, który aż nazbyt wysoko podnosi temperaturę akcji. Wzmacnia fabułę, barwi ją na karminowo. Jak można zapomnieć o dawnej miłości? Szczególnie takiej, jak żona generała. Kobiecie, która powinna stać u jego,
Drummonda, boku. Wychowywać jego dzieci i krzątać się w jego kuchni. Ale tak nie jest, a on jest adwokatem właśnie jej męża, tak więc niezależnie od wszystkiego, musi wypełnić swoje obowiązki, odpowiedzieć na każde pytanie, szczególnie łatwiej, gdy los rzuci mu w ramiona nader interesującą pomocnicę. Bo przecież każdy bohater musi mieć jakąś kobietę, choćby dla równowagi płci.
Bohater Haiga jest dosłowny, komiczny, ale w normie. Bezpośredni i to dzięki niemu książka staje się tak wielostronna. Z jednej jej strony nurzamy się w teorii spiskowej, nagle niewinni stają się bardziej niż odpowiedzialni za losy tego świata, a szare myszki wychodzą ze swoich norek. Z drugiego, piękne kobiety ujawniają swoje uczucia i pragnienia, zrzucając po drodze kolejne maski. Niczego nie można być pewnym, gdy w sprawę wmieszana zostanie kobieta. Szczególnie ta, którą się kocha. W rzeczywistości Spisek świetnie nadawałby się na telewizyjny odcinek serialu JAG. Jest w niej ta bezpośredniość oficerów, wirtuozeria prawniczego postępowania, ale też przygnębiająca szamotanina śledztwa. Śledztwa, które w pewnym momencie zaskoczy nawet najbardziej wprawnego czytelnika, a sam bohater, zostanie wystawiony na wielką próbę. Bo spisek tak naprawdę stanie się tylko jednym elementem tej opowieści, a reszta stanie się wielkim zaskoczeniem. Bo kto by się spodziewał, że...