Szczęście rodzinne
Czasami całkiem mała rzecz może zmienić bieg wielkich rzeczy. Dajmy na to takiego życia. Nawet tak mała jak kartka ze zgłoszeniem do udziału w telewizyjnym programie "Szczęście rodzinne".
Programie w którym przez kilka dni kamery towarzyszą wybranej rodzinie w ich... hmmm... zwyczajnym życiu. Co to za problem?! - wykrzyknie ktoś zdziwiony. To marzenie milionów. Być oglądanym przez miliony. Być w te-le-wiz-ji! Tak, tak, ale to całe zamieszanie wokół. Dni ze zdesperowanymi, natrętnymi kamerzystami i dziennikarzami, takimi jak Belinda Cynober. Z poszukiwaczami sensacji i słabych punktów. Rodzina Dzióbków-Piwczyków nagle znajduje się w centrum zainteresowania otoczenia. Telefony, pytania, rozmowy. A wszystko może się skończyć... już za tydzień... supermegaobciachem! Już za parę dni cała szkoła i wszyscy sąsiedzi mogą ryczeć ze śmiechu na samą myśl o tej rodzinie. Rzucać ohydne i kąśliwe uwagi. Ot, taki dodatkowy rachuneczek, za sławę. A może by tak po prostu cofnąć czas?! Zrobić mały powrót do przeszłości.
Czemu by nie, w końcu Lessie i Tinka są w Klubie Czarownic. No tak, ale jakoś tak się zawsze dziwnie składa, że gdy chce się coś naprawić pojawia się ktoś lub coś co skutecznie nam w tym przeszkadza. Na przykład Edward Rock, pełnomocnik Klubu Czarownic. Sroga mina, kąśliwe uwagi i... groźby. A do tego trochę słodkich tajemnic wypaplanych bez zastanowienia.
To już szósty (taka mała, trochę już zaokrąglona rocznica) tom serii. Dla tych co chcieliby pokosztować, a nie mieli jeszcze okazji, całkiem niezły, bo tłumaczy wiele. Jak zwykle mamy też: dużo lekkiego humoru; dobry temat - reality show i telewizja; napięcie - kłamstewka Tinki; trochę magii i nie zawsze udanych czarów; dobrego, sprawdzonego autora - Thomasa Brezinę; niezłą zabawę. W sam raz na upalny wakacyjny czas. A i na okres szkolny, jako przerywnik w nauce, też niczego sobie.