Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Sympatyczni trzydziestoletni

Sympatyczni trzydziestoletniŹródło: Inne
d164txd
d164txd

Kolejna to książka, do której zabrałam się czystym przypadkiem, choć nie zdobyła sobie miejsca wśród pozycji rozchwytywanych w księgarniach – i kolejna, której lektura przysporzyła mi sporo przyjemności. Rzecz dzieje się w Londynie w latach 90. Oczami głównej bohaterki i jednocześnie narratorki spoglądamy na codzienność grupy trzydziestolatków, powiązanych echem studenckiej przyjaźni – i co jakiś czas wracamy w przeszłość, do wydarzeń, które wpłynęły na ich obecne życie. Cath, typowa szara myszka, równie długo, co mało skutecznie poszukująca mężczyzny swojego życia, powoli godzi się z samotnością i rolą ciotki-rezydentki, przychodzącej na rodzinne śniadanka do zaprzyjaźnionego domu. Si, mężczyzna o barwnej i nieszablonowej osobowości, wypłakuje na jej ramieniu żale po utracie kolejnych partnerów. Josh i Lucy prowadzą tyleż ustabilizowane, co prozaiczne i nudnawe życie.

I pewnie wszystko pozostałoby jak dawniej, gdyby nie nagła sposobność realizacji skrywanego od lat marzenia Cath – otwarcia własnej księgarni. Wtedy w spokojną rzeczywistość czwórki przyjaciół wkracza dawna koleżanka Portia – piękna, błyskotliwa, podziwiana przez nich bez granic, lecz będąca przyczyną rozpadu liczącej kiedyś więcej osób paczki.... Całość intrygi, w gruncie rzeczy nie nazbyt oryginalnej, poprowadzona jest jednak tak zajmująco, że trudno odłożyć książkę, nie przekonawszy się, co będzie dalej. Wątek główny opleciony jest zabawnymi i wymownymi scenkami obyczajowymi, uwiarygodniającymi opisaną rzeczywistość.

Postacie sportretowane są ze sporym zacięciem satyrycznym, ale równocześnie z solidną dozą wiedzy psychologicznej. Si jest najsympatyczniejszym gejem, jakiego udało mi się po dziś dzień spotkać w literaturze, a potraktowanie tematu homoseksualizmu przez autorkę – wyjątkowo naturalne, pozbawione nachalnej „poprawności politycznej”, a przesycone autentyczną tolerancją.

Język lekki i sympatyczny, nie przeciążony wyrażeniami slangowymi (co tak często stanowi pewien mankament współczesnych powieści) i równie daleki od sztuczności czy napuszenia. W treści wychwyciłam tylko jeden domniemany lapsus: charakteryzując pewne odchylenie seksualne, narratorka używa określenia „sado-macho”; czy to celowy zabieg autorki, mający nadać wypowiedzi charakter freudowskiego przejęzyczenia, czy jedynie błąd w tłumaczeniu – nie dysponując oryginałem, nie zdołałam dociec. Tak czy owak, całość pozostawia wrażenie miłe i optymistyczne.

d164txd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d164txd