Takie proste ćwiczenie – połóż się na podłodze. Płasko. Zobaczysz świat z perspektywy 20 cm. Taki jakim go widzą raczkujące dzieci, niewielkie psy i nasze milusińskie, domowe, puchate kociaki.
Można z tym żyć prawda?
A teraz postaraj się zapanować nad wszelkimi odruchami. Wyłącz ręce, nogi, zdolność porozumiewania się. Nie wyłączaj potrzeb, tych zupełnie zwykłych, jak głód czy fizjologia. Czujesz tak samo, a nawet ze zdwojoną wrażliwością. Nadal leżysz na podłodze. Jesteś człowiekiem, prawda? Boisz się, jest ci zimno, tęsknisz. Jesteś sobą. To tylko ciało stało się twoim wrogiem. Nadal czujesz. Myślisz. Czas mija. Jesteś sam.
Można z tym żyć? Można tylko po co takie życie...
A teraz pomyśl, że przy tych wszystkich niedogodnościach jesteś INNY. Oprócz tego, że wyglądem zdecydowanie odbiegasz od kanonów piękna, a twoje ułomne kończyny nie dają ci żadnego wsparcia, dodatkowo masz inny kolor skóry. To nie twoje miejsce. Tak właściwie to nawet nie wiesz, kim naprawdę jesteś. Kraj w którym żyjesz to nie twój kraj, chociaż tu się urodziłeś, ludzie którzy się tobą zajmują, nie są twoimi rodzicami. Nic nie jest twoje. Na każdym kroku dowiesz się, że nie pasujesz i że zawadzasz. Powinieneś czuć wdzięczność za to, że w ogóle pozwolono ci żyć. Nikogo nie zdziwi też, że wijąc się z głodu, czołgasz się do łazienki po to by zwyczajnie załatwić swoje potrzeby. Zwyczajnie, to znaczy z perspektywy 20 cm, w przejmującym chłodzie, w nieludzkich warunkach... Pamiętaj, nie jesteś dorosłym silnym mężczyzną. Jesteś małym zagubionym chłopcem, słabym i wyobcowanym, „czarnym darmozjadem” i nie pomoże ci mama.
Tu nie ma mamy. Dasz radę?
Białe na czarnym Rubena Gallego, historia chłopca który dał radę. I co bardziej przerażające, historia prawdziwa. Wstrząsający dramat zamknięty w kilku prostych opowiadaniach, bez zbędnego rozwodzenia się i rozpisywania. Kilka faktów, parę spostrzeżeń. Świat z perspektywy moskiewskiego sierocińca w najczarniejszym z możliwych do wyobrażenia scenariuszy. Relacja kogoś, kogo pozbawiono miejsca na świecie, odarto z godności, poczucia wolności, wpisując w nieludzki system reguł. Nauczono żyć ze śmiercią, kalectwem i poczuciem własnej bezużyteczności. Ta książka boli, choć operuje zupełnie prostym przekazem. Taka niewielka pozycja. Sączy się w czytelnika pozornie łatwo i łagodnie, po czym eksploduje wywołując lawinę sprzeciwów i pytań. Jak bomba z opóźnionym zapłonem. Po przeczytaniu mamy ochotę krzyczeć i płakać, nieustannie pytać DLACZEGO? Dlaczego w dzisiejszym świecie, w erze lotów w kosmos i laserowych operacji, dlaczego gdzieś w wielkim kraju ktoś ustala, że piętnastoletni chory chłopiec to starzec
skazany na śmierć. Dlaczego umieranie to tylko element procesu zwalniania szpitalnych łóżek.
Niechodzący nie studiują, niechodzący nie maja praw, niechodzący czekają na śmierć.
No, nie stój tak, jesteś nikim, a czas zwolnić łóżko. Nie czujesz się wdzięczny, że przez tyle lat pozwolono ci je zajmować? Umieranie jest brzydkie, nieestetycznie, nie oczekuj, że ktoś przy tobie będzie. Tu nie ma mamy. Tu jest system, najlepszy z możliwych, system który pozwolił ci przez tyle lat wegetować. Teraz czas żeby przeniósł się do domu starców. Czeka na ciebie piętro dla tych których się już nie karmi. Masz piętnaście lat, czas zwolnić łóżko. Czas na Ciebie.
Straszne słowa. Białe na czarnym. Czarne na czarnym.
Niewiarygodnie, wśród tych tragicznych warunków, w scenerii śmierci, kalectwa, deformacji i beznadziei kiełkuje w bohaterach NADZIEJA i SIŁA. Nadzieja na to, że zapanują nad własnym głodem, siła by przestać jeść, zminimalizować potrzeby fizjologiczne i dzięki temu choć trochę kontrolować nad tym tak marnym i bezużytecznym ciałem. Dyktować warunki, choćby miały być bardzo mizerne. Powiedzieć JA – ja tu jestem, patrz, to ja czołgam się po podłodze! ja czuję, usłysz mnie!! Choćbym miał walić głową o Twoje drzwi.
Chłopaki zakochują się, czują, zapuszczają włosy i słuchają muzyki pijąc czaj. Przecież są młodzi. Potrafią być wściekli.
Nie lekceważ ich.
Pojawia się też bunt. Bunt przeciw umieraniu. Rośnie też w nich solidarność przyjaźni, dzięki niej dają radę przetrwać. Ogromna siła do walki o resztki odzieranej każdego dnia godności, o zauważenie.
Ruben upiera się, przeciwstawia, nie chce umierać. Wierzy w lepszy czas, w inny świat. Walczy.
Ruben Gallego zwycięża. Wygrywa życie. Jako jeden z niewielu.
Dałbyś radę? Wielu nie dało. Ja też bym chyba nie dała.