Sytuacja w Ukrainie. Świat kultury odcina się od Rosji. Seria odwołanych wydarzeń
Po ataku rosyjskich wojsk na Ukrainę, cały świat na wszelkie możliwe sposoby próbuje okazać sprzeciw wobec agresji. Reperkusje dotyczą nie tylko polityki, ale również gospodarki, sportu i kultury. Rosyjskie filmy, koncerty i spektakle są bojkotowane. A z międzynarodową karierą żegnają się artyści popierający Putina.
Od setek lat rosyjska literatura, muzyka, opera czy balet uchodzą za jedne z najlepszych na świecie. Jednak dziś pochylanie się nad dziełami kultury z kraju agresora budzi mieszane odczucia. Zwłaszcza gdy niekiedy wybierając się na koncert czy spektakl, wspieralibyśmy swoimi pieniędzmi proputinowskich artystów.
Stąd zaledwie dzień po rozpoczęciu wojennych działań na Ukrainie nowojorska Carnegie Hall odwołała koncert pod batutą Walerija Giergiejewa, wieloletniego przyjaciela Putina. Od dyrygenta odcięły się również filharmonie w Monachium i Rotterdamie, mediolańska La Scala też zerwała współpracę z Rosjaninem.
To samo spotkało rosyjską śpiewaczkę operową Annę Netrebko, która przed laty finansowo wspierała kampanię Putina. Mimo że artystka szybko publicznie zadeklarowała sprzeciw wobec wojny, opery w Aarhus, Zurychu, Hamburgu, Monachium i Mediolanie zerwały z nią kontrakty.
"Jesteśmy przerażeni". Dramatyczne wieści z Charkowa
"Pozostajemy oddani ochronie wartości konkursu kulturalnego, który promuje międzynarodową wymianę i zrozumienie, jednoczy publiczność, celebruje różnorodność poprzez muzykę i jednoczy Europę na jednej scenie" - oświadczyli organizatorzy.
Słynny moskiewski Balet Bolszoj także nie wystąpi w najbliższym czasie na międzynarodowych scenach. Brytyjska Royal Opera House odwołała serię spektakli zaplanowanych na sezon letni. Z kolei Rosyjski Państwowy Balet Syberii nie pokaże się w Teatrze Wielkim w Wolverhampton oraz w Royal and Derngate w Northampton.
W świecie sztuki nowoczesnej również zabraknie prac Rosjan. Weneckie Biennale ogłosiło rezygnację z pawilonu Rosji w tegorocznych pokazach. Wymiana prac muzealnych z rosyjskimi placówkami została potępiona przez m.in. londyńskie Victoria and Albert Museum.
Jednak nie wszystkie organizacje kulturalne postanowiły wykluczać Rosjan. Organizatorzy Festiwalu Filmowego w Cannes zapewnili jedynie, że podczas najbliższej edycji nie zaproszą rosyjskich oficjeli. Artyści z kraju Putina ze swoimi nowymi dziełami wciąż są mile widziani.
Z kolei Europejska Akademia Filmowa poparła Ukrainę, ale nie zrezygnowała ze współpracy z Rosjanami. Ukraiński reżyser Siergiej Łoźnica był oburzony tak łagodnym oświadczeniem Akademii, w związku z czym odszedł z jej szeregów.
"Czy to naprawdę możliwe, że po ośmiu latach wojny nadal jesteście ślepi i dalej pleciecie bzdury o tym, że 'codzienny wzrost napięcia ma wpływ na życie i zdrowie filmowców, ich morale i pracę twórczą'? W swoim oświadczeniu podajecie, że w waszych szeregach jest 61 członków z Ukrainy. Cóż, na dzień dzisiejszy jest ich tylko 60. Nie potrzebuję waszego 'bądź ostrożny i bądźmy w kontakcie', dziękuję bardzo! Lepiej 'bądźcie w kontakcie' z własnym sumieniem" - napisał w liście otwartym.
Po odezwie Łoźnicy EAF zadeklarowała, że wykluczy rosyjskie filmy z tegorocznej edycji Europejskich Nagród Filmowych. Konsekwencje działań wojsk Putina odczują nie tylko artyści, ale też mieszkańcy Rosji, których czeka odcięcie od dostępu do zagranicznej kultury. Najnowsze premiery Disneya, Warner Bros oraz Sony nie trafią na rosyjski rynek.
Na próżno też czekać na koncerty m.in. Nicka Cave'a, Iggy'ego Popa, Madonny, Franza Ferdinanda, The Killers czy zespołu Green Day na terenie Rosji. Choć rosyjscy miłośnicy sztuki niepopierający działań Putina mogą czuć się zawiedzeni takim obrotem spraw dotykającym też świata kultury, należy pamiętać, że służy to jednemu celowi - osłabieniu gospodarczej sytuacji Rosji.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski