„Milionowy nakład – wstrząsający hit” – wrzeszczą ostatnio wystawy okolicznych księgarni, prezentując tonąca pod ulotkami, niepozorną, różowo czarną książkę.
Reklama działa choćby się człowiek bronił rękami i nogami. Choćby się taśmą klejącą obkleił od góry do dołu i kanały komunikacji ze światem zaklajstrował sobie WSZYSTKIE – to zawsze, tak czy siak go dopadnie. Wylezie z lodówki czy z radia, z okna czy z kaloryfera i mocnych na nią nie znajdziesz.
W ten sposób dopadła i mnie – któregoś dnia złapałam się na tym, iż zastanawia mnie niebywale, dość dziwny i kontrowersyjny tytuł jak dla książki - SUPERBESTSELLER 2003. Ho ho – pomyślałam - no nieźle się autor cenić musi, a i ciekawe o czym traktuje pozycja ozdobiona takim tytułem. Dopiero po grubszej chwili udało mi się wygarnąć spod 400 szarf papierowych POLECAMY i 67 dowodów wysokich notowań na LISTACH (nieistotne jakich - ale generalnie NA LISTACH) - tytuł właściwy i nazwisko autora – Niania w Nowym Jorku – Nicola Kraus i Emma McLaughlin. Nie no, miło. Miła okładka , miły temat. Postanowiłam dać paniom Kraus i McLaughlin szansę, i.....
I nie zawiodłam się. Nie zawiodłam się, albowiem książka to doskonała do kolejek, autobusów, wszelkiej maści środków komunikacji miejskiej. Czy nami zatrzęsie, czy oberwiemy siatką z kartoflami od pani w berecie moherowym w łeb – nic to, ponieważ nie zaszkodzi nam to zbyt w nadążaniu za akcją książki.
Autorka zgrabnie, lekko i dość dowcipnie opowiada nam w niej historię, której zakończenie jesteśmy w stanie przewidzieć już po pierwszych 14 stronach. Cudownie przewidywalna to pozycja, magicznie prosta, wstrząsająco oczywista. Jednym słowem – miła lekka i przyjemna – trochę smutna, trochę dowcipna, lekko niepokojąca. Ale bez przesady – jeśli zaplamimy pozycję palcem umaczanym w tłuszczu pieczonego kurczaka, nie zaszkodzi to ani dziełu, ani nie zbezcześci jakiś prawd ponadczasowych – które mogłyby, a jednak nie znalazły się w tej pozycji. Bo i po co? Lato jest....
I tylko zastanawia mnie skąd ta afera, jakby co najmniej opublikowano wersety tajemne biblii jakowej. Zgadzam się, że milionowy nakład mógł być, bo sama widzę, że przez środki komunikacji przewala się z MILION osób. A w takiej Ameryce to już na pewno. Ten przewalający się MILION czytać musi – to i chwała komuś, ktoś o nich pomyślał i taka Nianię napisał. No brawo!
Ale gdzie tu miejsce na LAWINĘ PROTESTÓW – która ponoć wywołała książka i na WSTRZĄSAJĄCY OBRAZ który ponoć odsłoniła. No mili państwo – jakby się tak troszeczkę skupić, to już założenia wiadomo na samym początku, kto jaki charakter i kostium w tej książce nosić będzie. Nie ma tam miejsca na niedopowiedzenia – WREDNA JĘDZA jest WREDNĄ JĘDZĄ, a KRÓLEWNA KRÓLEWNĄ, SIEROTKA SIEROTKĄ i żadnych głębszych, psychologicznych portretów to tu nie znajdziecie. Pan się puszcza, Pani się puszczała, albo będzie, dziecko zaniedbane, a niania serce ma jak bułka maślana i uratuje nam świat co najmniej jak załoga DŻI przez atakiem ZOLTARA. A że jej nie do końca wyszło, to przecież już nie jej wina......
Dlatego proponuję petycję napisać, co by księgarnie uzupełniły te ulotki i dodały jeden, jedyny wers do wydrukowanych ulotek – SUPER MEGA HIT 2003 – a mianowicie informację uzupełniającą – W RANKINGU MIŁE LEKKIE I NIEZOBOWIĄZUJĄCE LEKTURY KOMUNIKACYJNO-MIEJSKIE.
W tej kategorii – dla mnie BOMBA, mucha nie siada!