Subtelnie erotyczny zapach
„Mężczyzna powinien zabierać kobietę do miejsc, które jej obiecał. Szczególnie do tych, do których mieli dotrzeć nocą” – takie zdanie odnajdujemy w jednym z pierwszych maili, które Janusz L.Wiśniewski autor m.in. Samotności w sieci wysyła do Małgorzaty Domagalik. Słowa te świetnie oddają ducha 188 dni i nocy. Już pierwsze zdania wprowadzają atmosferę intymności. Mam wrażenie, że niemal wszystkie listy, jakie wysyłała do siebie drogą elektroniczną ta para, były pisane nocą. To wtedy stać nas na taką szczerość. Szczerość, która elektryzuje ładunkiem przenikliwości, czułości, erotyzmu, racjonalizmu. Że niby te pojęcia się wzajemnie wykluczają? Trzeba przeczytać 188 dni i nocy, by zrozumieć, że wcale nie. Nocą Janusz L. Wiśniewski zabiera redaktor naczelną „Pani” do miejsc, których wcale jej nie obiecywał. Okazuje się, że spotkania, które można odbyć siedząc przy klawiaturze, mogą być równie interesujące, jak te odbywane na piaszczystych plażach Seszeli.
Czego dotyczą rozmowy, które prowadzi akurat ta kobieta, akurat z tym mężczyzną? Jak twierdzi on - rozmawiają „o filozofach, feministkach, starości, młodości, biologii, chemii, matematyce, fizyce, zemście, wolnej woli, rozkoszy, orgazmach (i o ich braku), o mądrości, głupocie, pragnieniach, łzach, uśmiechu, naukowcach, bogaczach, żebrakach, pisarzach i dziennikarzach, miłości i nienawiści. O śmierciach, narodzinach i poczęciach. O ustach, piersiach, udach, łechtaczkach i penisach. O prostytutkach i zakonnicach. O ludziach prawych i o politykach”. To prawda, o tym wszystkim możemy przeczytać w 188 dniach i nocach. Przede wszystkim jednak odnajdujemy tu wrażliwość hipnotyzującej swoich rozmówców prowadzącej „Gorączkę” i autora bestsellerowych powieści, który jak się okazuje jest cenionym programistą i doktorem nauk wcale nie humanistycznych. Wiśniewski czaruje Domagalik swoją subtelnością, umiejętnością przyglądania się kobietom niczym zjawiskom. I jeszcze tym pytaniem... - czy chciałaby wiedzieć, o co
by zapytał „z obietnicą, że natychmiast zapomni odpowiedzi”?
Lektura 188 dni i nocy jest interesująca od pierwszej do ostatniej strony. Czytamy o Pablo Picasso, który twierdził, że dzięki spermie dolewanej do farb jego obrazy nabierają „żywotności i rodzą się w momencie tworzenia”, o seksoholizmie Marii Curie-Skłodowskiej, zastanawiamy się razem z autorami elektronicznej korespondencji, czym w ogóle jest „wielka miłość”. Małgorzata Domagalik powtarza pytanie tak często zadawane przez kobiety: „czy to ten, którego kochasz, czy ten, którego chciałabyś kochać”?
Janusz L. Wiśniewski bardzo się odsłania pisząc listy do Małgorzaty (tak na marginesie - późno przeszli na „ty”). Twierdzi, że kiedy zostaną opublikowane, będą zawierały więcej prawdy o nim samym, niż wszystkie dotychczas napisane przez niego książki. Autora Samotności w sieci denerwuje, że krytycy literaccy i czytelnicy chcą widzieć w jego powieściach same wątki autobiograficzne, podczas gdy on tłumaczy, iż „można swoich bohaterów obdarzyć własną wrażliwością, swoim pojmowaniem świata, ale ubrać ich w nieswoje fabuły”, co też czyni.
Kiedy czyta się nocą nocne zapiski ze 188 dni i nocy, wraca się pamięcią do tych nocy, które się w życiu przegadało. Wraca się myślą do osób, z którymi nocne rozmowy miały wyjątkowy czar, głębię i podczas których (jak w czasie rozmów Domagalik i Wiśniewskiego) unosił się subtelnie erotyczny zapach. Co jest zapowiedzią szczególnie interesujących nocnych rozmów? Jak twierdzi redaktor naczelna „Pani”: „dla kobiet głęboka bruzda na czole, wyraźnie zarysowany podbródek, trzydniowy zarost u mężczyzny to zapowiedź ciekawej duszy i nocnej Polaków rozmowy. Mężczyzna trudny jest wart grzechu, bowiem z nim nie tylko flirt, ale też ewentualna miłość może być na całe życie”. Mmmmmm. Ten trzydniowy zarost porusza mnie nawet na papierze...
Dzięki lekturze 188 dni i nocy powróciłam znów do pewnego nagrania. Bardzo kojarzyło mi się z atmosferą, która wytworzyła się w czasie tej trwającej niemal dwa lata korespondencji. Wydawało mi się, że tak intymny klimat może spotęgować jedynie szept. Słuchałam zatem z upodobaniem, Edyty Gepert i Anny Marii Jopek śpiewających: „szeptem do mnie mów, mów szeptem, by nikt obcy twoich słów nie słyszał...” Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy w ostatnim ze swoich maili Janusz L. Wiśniewski pisząc Małgorzacie Domagalik o kompozytorze, z którego muzyką najbardziej mu się ona kojarzy, przyznał: „przy tej muzyce najwięcej rzeczy chciałem Ci napisać – gdyby to było możliwe – szeptem...”