Trwa ładowanie...
recenzja
25-08-2015 12:08

Strach na Wróble kontra Batman

Strach na Wróble kontra BatmanŹródło: Inne
d2dk3en
d2dk3en

Tomasz Kołodziejczak, pełniący funkcję redaktora prowadzącego Klubu Świata Komiksu w wydawnictwie Egmont Polska, wielokrotnie w wywiadach podkreślał, że w naszym kraju najlepiej sprzedają się komiksy z udziałem Batmana. Nic więc dziwnego, że polska odnoga duńskiej oficyny postawiła w głównej mierze na albumy z Gackiem. Nie tylko w ramach ekskluzywnej linii DC Deluxe, ale także w cyklu Nowe DC Comics (czyli przedruków z The New 52). Dotychczas uruchomione zostały trzy oryginale serie, w których obrońca Gotham gra pierwsze skrzypce: Batman: Mroczny Rycerz, Batman: Detective Comics oraz Batman.

W ramach pierwszej wydano w naszym kraju dopiero dwa tomy. Premierowy, „Nocna trwoga”, napisany przez spółkę Paul Jenkins i David Finch, raził konstrukcyjnym chaosem i niczym specjalnym nie zachwycał. Pewnie dlatego włodarze amerykańskiego giganta zdecydowali, po 10. zeszycie, powierzyć pisanie serii komuś innemu - padło na Gregga Hurwitza.

W „Spirali przemocy” głównym antagonistą Mrocznego Rycerza jest doktor Jonathan Crane, czyli Stracha na Wróble, który poświęca czas i środki na doskonalenie swojej toksyny, wywołującej paniczne napady strachu. Do eksperymentów używa dzieci, które porywa z ulic i placów zabaw Gotham, przez jakiś czas je przetrzymuje, a gdy nie są mu potrzebne, to pozwala im odejść. Odnajdują się skrzywione, przestraszone, zamknięte w sobie i całkowicie wyprane z emocji. Batman i komisarz Gordon zrobią wszystko, aby oszczędzić złych doświadczeń kolejnej młodej osobie, dlatego ruszają śladem Crane’a.

Zawiązanie i zakończenie akcji, a także sposób prowadzania śledztwa nie odbiega od schematów wypracowanych przez dziesięciolecia w opowieściach o najsłynniejszym detektywie w pelerynie. Jednak Hurwitz dokłada swoją małą, a zarazem ciekawą, cegiełkę do nowej mitologii. Udało mu się pogłębić psychologiczny obraz bohaterów, nie tylko dwóch głównych antagonistów, ale ze swoimi demonami (strachu) muszą się także zmierzyć: aktualna partnerka Bruce’a Wayne’a (pianistka pochodząca z Ukrainy) czy grający młodocianego twardziela Damian Wayne, któremu niby wszystko zwisa, ale nagle zaczyna się martwić o ojca.

d2dk3en

Zaimponowała mi próba ujęcia młodego Jonathana i panicza Bruce’a w kontekście tego samego doświadczenia - strachu zaznanego w dzieciństwie, który determinował zarówno podejmowane działania, jaki i odpowiedzi na pytania: Kim chcesz być, jak dorośniesz? Co na to powiedziałby twój ojciec?

Za oprawę graficzną odpowiada David Finch, który jest artystą dość znanym i cenionym. Niestety, nie potrafię znieść jego obrazu Batmana-mięśniaka. Finch lubi pokazywać swoich bohaterów w efekciarskich, ale i kuriozalnych pozach, w których łamane są prawa perspektywy, a wierność anatomiczna nie gra dużej roli. Na pierwszy rzut oka plansze wyglądają dobrze, ale jest to głównie zasługa osób, które nakładały tusz i kolory, odpowiednio: Richarda Frienda i Sonii Oback. To oni stoją za mrocznym i przerażającym klimatem tej opowieści.

Album „Spirala przemocy” jest zdecydowanie lepszym komiksem od poprzednika. Zmiana scenarzysty wyszła serii na dobre. Pomysł Hurwitza jest całkiem niezły, autor postawił na mroczną opowieść z pogranicza psychologicznego dreszczowca i horroru. Oczywiście mogłoby być jeszcze lepiej, gdyby tylko pisarz zdecydował się odejść od utartych schematów prowadzenia akcji.

d2dk3en
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2dk3en