Trwa ładowanie...
recenzja
27-06-2016 12:09

Stare zbrodnie w nowym tysiącleciu

Stare zbrodnie w nowym tysiącleciuŹródło: Inne
d4gn8k1
d4gn8k1

Wydawnictwa prześcigają się w reklamowaniu swoich książek odniesieniami do mistrzów gatunku. Co sezon mamy więc wysyp nowych Stephenów Kingów, Danów Brownów i Agat Christie, w czytaniu przynoszących na ogół rozczarowanie, a czasem i zażenowanie. Przy tej inflacji porównań notki na okładce „Jesteś złem” wypadają dość skromnie, zapowiadając kolejny pościg za seryjnym mordercą kobiet. W miarę odwracania kolejnych stron czytelnik orientuje się jednak, że ma w ręku coś o znacznie większym ciężarze gatunkowym. Nad „Jesteś złem” unosi się duch Stiega Larssona, i jest tam nawet bardziej obecny, niż w eleganckiej kontynuacji „Millennium” autorstwa Davida Lagercrantza.

W roku 1982, w czasie gdy włoska drużyna piłki nożnej rozgrywała mecz o mistrzostwo świata, a cały kraj nie odrywał wzroku od telewizora, zamordowano śliczną, młodą dziewczynę. Zwłoki nosiły ślady bestialskiej przemocy, sprawcy nigdy nie odnaleziono. Ta nierozwikłana sprawa przez całe lata dręczyła późniejszego komisarza Balistreriego, szczególnie, że młodziutką praktykantkę w księgowości jednego z watykańskich biur przelotnie poznał osobiście. W dwadzieścia cztery lata później wspomnienia i gorycz porażki powróciły ze zdwojoną siłą: dokładnie w chwili, gdy Włochy ponownie walczyły o tytuł futbolowego mistrza świata, matka tamtej dziewczyny popełniła samobójstwo.

Balistreri, obecnie zbliżający się do emerytury szef sekcji specjalnej policji rzymskiej, zajmującej się przestępczością cudzoziemców, to człowiek, dla którego praca jest wszystkim. Nie ma rodziny, zdrowie nie pozwala mu nawet na rozkosze stołu, przelotne miłostki dawno odeszły w niepamięć, kilkoro młodych podwładnych traktuje trochę jak własne dzieci. Praca z cudzoziemcami to przede wszystkim kontakty z ich najbardziej kryminogennym środowiskiem: prostytutkami z Europy Wschodniej, drobnymi przestępcami z romskich koczowisk na obrzeżach miasta. Praca wydająca się być znacznie poniżej kwalifikacji starego policyjnego wygi. Czy kilka z pozoru nie powiązanych ze sobą zabójstw młodych dziewcząt, przypisywanych rumuńskim Romom, to już seria? Czy ich podobieństwa do zabójstwa Elisy Sordi sprzed dwudziestu czterech lat to tylko owoc wyobraźni i wyrzutów sumienia z powodu nierozwiązanej sprawy?

Jak się okaże, nawet na bocznej drodze prowadzącej do starej owczarni dociekliwy i nie dbający nade wszystko o karierę policjant może trafić na ślad, który zaprowadzi go bardzo daleko. I bardzo wysoko. Aż do najwyższych szczytów władzy. W tej książce poczujemy naprawdę, przez skórę, co znaczy słowo „mafia”. I nie będą to drobni dilerzy z „Gomorry”, hurtownicy kokainy ani ustawiacze publicznych przetargów. To będą ludzie, którzy mają prawdziwą władzę. Grają o najwyższe stawki. Szachownicą jest dla nich cały kraj. Będzie jak w Sztokholmie, tylko bardziej: dwa rywalizujące ze sobą ośrodki władzy i wielkich pieniędzy, czyli Rzym i Watykan, arystokracja jeszcze starsza i bardziej odseparowana od świata maluczkich, wymiar sprawiedliwości jeszcze bardziej uwikłany w ciemne sprawki, tajne służby snujące swoje mroczne sieci. Podobny klimat znam z powieści, których bohaterem jest włoski prokurator Aurelio Zen, ale ich autorem nie jest Włoch, a Brytyjczyk, Michael Dibdin.

d4gn8k1

Z niewielu minusów tej znakomitej powieści wymienić można niewykorzystany potencjał postaci kobiecych: na pierwszym planie tylko mało wyrazista dziennikarka Linda i momentami karykaturalna funkcjonariuszka Piccolo, cała reszta to stereotypowy „odpoczynek wojownika”. Zdumiewa też łatwość wyjazdów w zagraniczne delegacje, zdradzająca, że autor nigdy nie pracował w budżetówce. Nie wiem, jak tam z wiarygodnością innych policyjnych procedur, ale sporo dzieje się tu poza wszelkimi procedurami i, może właśnie dlatego, świetnie daje się czytać. Na kolejne dwa tomy zapowiadanej trylogii czekam z niecierpliwością.

d4gn8k1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4gn8k1