Stale i oparcie poszukiwać w dzieciach ukrytych skarbów
"Troskliwi opiekunowie powinni wiedzieć, że niewykorzystywane możliwości umysłu kurczą się." W moim odczuciu, bardzo ciekawa i pożyteczna książka dotycząca umysłu, szczególnie dziecka, ale nie tylko. Teoria występuje tu w formie szczątkowej, ważne są praktyczne aspekty omawianych problemów. Na uwagę zasługuje wieloletnie doświadczenie autora w pracy z dziećmi i ilustrowanie zagadnień konkretnymi przykładami z życia. Struktura poradnika jest bardzo dobrze przemyślana i przejrzysta, Mel Levine skutecznie unika naukowego żargonu. Jak sam mówi, kieruje nim chęć pomocy i podzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi. Troska w stosunku do wszystkich dzieci, a szczególnie tych, które z różnych względów przy typowym podejściu do ich problemów są „skazane na porażkę”. Nieodpowiedni język książki mógłby takie wzajemne zrozumienie uniemożliwić. Jest to poradnik dla rodziców, nauczycieli i opiekunów. Niestety, jak to zwykle bywa, tylko dla tych z nich, którzy mają otwarty umysł i chęć zmian, także siebie i
swoich poglądów. A to nigdy nie jest ani proste ani często spotykane.
"Nigdy nie jest za późno na poznanie i usprawnienie umysłu." Autor twierdzi, że ogólnie, poza przypadkami chorobowymi, nie ma dzieci niezdolnych. Nawet tzw. lenistwo jest często objawem problemów, których dziecko nie potrafi inaczej wyrazić. I tu się z nim w pełni zgadzam. Każdy bowiem ma coś w czym jest dobry, czym może się wykazać. Problemem jest tylko odpowiednio wczesne odkrycie tego, rozwijanie i docenianie. Każdy ma też jakąś „piętę Achillesową” z którą sobie nie radzi, a która rzutuje na jego codzienność. Może być ona źródłem codziennej frustracji, niepokoju, a nawet depresji. Jedni świetnie piszą, inni rysują, jeszcze inni majsterkują i naprawiają, opiekują się zwierzętami czy dbają o ogród. Każdy z nas jest inny. I warto na to spojrzeć jako na zaletę, a nie wadę. Levine zwraca uwagę na niebezpieczeństwo stosowania schematów w stosunku do dzieci (dorosłych też), zaliczania ich do pewnej określonej grupy. Ma to być może wartość porządkującą i systematyzującą dla badaczy i naukowców, ale nie
przynosi korzyści tym, którzy potrzebują pomocy. Sens praktyczny ma tylko podejście indywidualne.
"Sukcesy rodzą dalsze sukcesy." Zarówno szkoła, jak i rodzice nie są przygotowani do skutecznej pomocy dzieciom, zarówno tym z problemami jak i tym wybitnie uzdolnionym. Na ogół nie znają przyczyn trudności, mylnie je identyfikują, nie mają ochoty lub sił do systematycznego, codziennego wysiłku pracy z dzieckiem. W tym momencie jedno z najważniejszych zadań kształtowania osobowości dziecka, jego przyszłości jest traktowane po macoszemu. A przecież chodzi o konkretnego człowieka, jego zadowolenie, poczucie spełnienia, szczęście. Szkoła stawia na wiedzę, często encyklopedyczną, za mało w niej jest nacisku na metody jej zdobywania i umiejętność jej wykorzystywania na codzień. Niektóre przedmioty, jak fizyka, wydają się zupełnie nie powiązane z życiem. Nie uczy się dzieci jak powinny organizować sobie pracę w domu, jak skutecznie, w zgodzie z własnymi predyspozycjami, opanowywać wiadomości, zapamiętywać je, poszukiwać informacji. Owszem, są nauczyciele, którzy na to zwracają uwagę, ale z moich obserwacji
wynika, że są to wyjątki. Z drugiej strony rozumiem też nauczycieli borykających się ze zbyt liczną klasą nerwowych, hałaśliwych, niespokojnych dzieci. Błędne koło. Jak w takiej gromadzie stosować indywidualne podejście?! Państwo, którego urzędnicy mają zawsze usta pełne troski o poziom nauczania nie dąży do zmniejszenia liczebności klas, bez większych oporów oszczędzając na szkolnictwie. Ważniejszy jest dobry samochód policyjny, samolot wojskowy lub wyremontowany urząd. Jedna z najważniejszych ze względu na długofalowe konsekwencje sfer odpowiedzialności państwa jest systematycznie zaniedbywana przez wszystkich rządzących. W myśl hasła: w szkole zawsze jakoś to będzie.
"Zadanie właściwego ukształtowania funkcji neurorozwojowych dziecka należy do szkoły i rodziców. (...) Otóż troskliwi dorośli muszą wiedzieć, jak funkcje te powinny działać w kolejnych latach podobnie, jak mogą reagować na bieżące potrzeby odżywiania dziecka lub na tempo jego wzrostu." Levine omawia problemy w dość naturalny sposób: najpierw ogólny opis, potem szczegółowe rozważania i wyjaśnienia. Podstawowym instrumentem uczenia się, w jego podejściu, są funkcje neurorozwojowe (np. zdolność do zapamiętywania wiersza). Narzędzia do nauki i do korzystania z tego, czego się już nauczyliśmy. Funkcji tych i ich kombinacji jest tak wiele, że naturalną rzeczą są ich uszkodzenia lub specyficzne braki. Nikt z nas nie jest ideałem. Dajmy na to, niektórzy mają kłopoty z pisaniem, mimo, że mają wiele do powiedzenia. Funkcje neurorozwojowe dzielimy na osiem kategorii, czyli osiem neurorozwojowych układów, na które daje się oddziaływać. Levine omawia ogólnie każdy z tych układów (np. układ pamięci, językowy czy
kontroli uwagi), a potem poświęca każdemu z nich cały rozdział. Po tym przechodzi do zagadnień związanych z diagnozowaniem problemów. Posługuje się tu pojęciem profilu neurorozwojowego czyli określonych predyspozycji umysłu dziecka.
"... pierwszym krokiem w akacji pomocy dla każdego dziecka, mającego trudności w szkole, jest uzyskanie przyzwoitego obrazu jego profilu neurorozwojowego i poznanie aktualnego stanu jego umiejętności i wiedzy oraz zidentyfikowanie bardzo wyspecjalizowanych uzdolnień i słabych stron, które są lub nie są oczywiste." Kolejnym tematem są formy pomocy zarówno w domu jak i w szkole. Pozytywny program świadomego zaangażowania rodziców i nauczycieli w korzystne dla dziecka kształtowanie jego umysłu i osobowości. Wzmacniania jego silnych stron i skutecznego niwelowania słabych. Levine zwraca uwagę na psychologiczne znaczenie uświadamiania sobie przez dziecko jego własnych problemów. Nie wynikających z tego, że jest gorsze czy głupsze, tylko po prostu inne i to nie z własnego wyboru. Pewnym problemem jest fakt, że w szkole pewien zestaw zdolności jest promowany bardziej niż inny, ze względu na rodzaj i formę zdobywania wiedzy (umiejętność sprawnego czytania i pisania, dobra pamięć). W życiu, w pracy zawodowej
często niektóre z tych zdolności okazuje się być mniej istotne. Ważne jednak, żeby każdy miał szansę odkrycia tego co potrafi robić dobrze i co przyniesie mu satysfakcję. Smutne jest dla mnie, że duża część ludzi których spotkałem w życiu była niezadowolona z tego co robi. Praca, której poświęcają znaczącą część egzystencji nie przynosi im radości. Jest źródłem frustracji. Nie jest zgodna z ich zainteresowaniami, zdolnościami, predyspozycjami. Jakie są jednak szanse na zmianę tego stanu w przyszłości, w stosunku do ich dzieci?! Pesymistycznie stwierdzam, że niestety bardzo niewielkie. Z drugiej strony ci co mimo przeszkód chcą zmieniać siebie i swoje najbliższe otoczenie mają na to coraz większe szanse. Jedną z nich może być ten właśnie poradnik.