Mamy XXI wiek, a podróże kosmiczne wciąż są odległą perspektywą. Kilkadziesiąt lat temu wydawały się na wyciągnięcie ręki, a całe rzesze czytelników pasjonowały się powieściami, których akcja toczyła się na statku kosmicznym podczas pionierskiej wyprawy. Dziś, jak się wydaje, całą tę mitologię wykreowaną dla międzyplanetarnych statków badawczych odziedziczyły – i w literaturze, i w życiu – stacje naukowe w rejonach podbiegunowych.
Stacja taka to z jednej strony przyczółek cywilizacji ludzkiej, z drugiej – tygiel ambicji i emocji przebywających w niej osób. A także wymarzone miejsce dla zagadki kryminalnej – tutaj, cokolwiek się zdarzy, zdarzy się w zamkniętym kręgu podejrzanych.
Na fikcyjnej, arktycznej wyspie Utgard nie ma stałych mieszkańców. Jest stacja naukowa Zodiak i Echo Bay – baraki i wieża wiertnicza firmy zajmującej się poszukiwaniem złóż. Teksańczycy i polarnicy traktują się z obojętnością podszytą niechęcią. Jest też widmowe miasteczko górnicze i opuszczona sztolnia, porzucone przez Rosjan jeszcze za Gorbaczowa. Trzy wierzchołki trójkąta, odległe od siebie w zasięgu ratraka albo skutera śnieżnego. Kontakt z resztą świata: ledwo zipiący Internet, telefon satelitarny, od czasu do czasu, przy dobrej pogodzie – awionetka.
W niewielkim zespole naukowców właściwie każdy prowadzi swoje własne badania i walczy o granty dla siebie. Nawet po paru miesiącach ledwie się znają, szef stacji jest antypatycznym służbistą, kucharz wierzy w teorie spiskowe, w zamkniętej przestrzeni kłębią się intrygi, zawiść, przelotne romanse… Jeden z naukowców, posądzony o fałszerstwo naukowe, ginie w lodowej rozpadlinie. Wypadek czy samobójstwo? A może jednak – morderstwo? Kilku polarników, niezależnie od siebie, dochodzi do wniosku, że niektóre fakty się nie zgadzają… Pomimo rytualnego oglądania na wideo filmu „Coś” Carpentera nie sądzą, by zabójcą był przybysz z innej planety. Wydaje się też, że zagrożenie wcale nie minęło, kilku kolejnych mieszkańców stacji Zodiak ledwie uchodzi z życiem.
Konstrukcja książki jest bardziej złożona, niż w typowych powieściach przygodowych. Kapitan lodołamacza Straży Przybrzeżnej, człowiek małomówny, ale inteligentny i dociekliwy (lodołamacz, najpewniej, oprócz kruszenia lodu, ma jeszcze inne, tajne zadania) wysłuchuje po kolei kilku relacji o dramatycznych i krwawych wydarzeniach na stacji Zodiak. Relacje te częściowo się dopełniają, częściowo – zaprzeczają sobie. Komandor Franklin musi dojść do prawdy, przed którą wzdraga się rozum…
Autor powieści, Tom Harper, jest historykiem, autorem powieści historycznych i historyczno-przygodowych. Pierwsza, jak dotąd, jego powieść bez odniesień do przeszłości, „Stacja Zodiak”, została napisana po jego powrocie z arktycznej wyprawy i, jak się wydaje, polarne realia są tej książki mocną stroną, świetnie skonstruowane są też „puzzle” zagadki kryminalnej, dające dużo frajdy uważnemu czytelnikowi. Gdyby nie hollywoodzkie zakończenie, byłoby 10/10.