Pogrzeb w Piórkowie: specjalny i pod strachem, bo to pogrzeb zastrzelonego partyzanta. Niemiec Zerbst chować zakazał, a pochować trzeba. Więc proboszcz Morga musi tak to wszystko urządzić, żeby mieszkańców nie narazić, a obowiązek spełnić. Specjalny to pogrzeb także i dlatego, że grzebią człowieka, który zapisał się w historii wsi i dobrze, i źle, a na pewno romansowo, grzesznie i zawadiacko. Od tego pogrzebu zaczyna się opowieść, jaką Potoroczyn rozwija przed oczami czytelnika. O życiu, miłości i śmierci, obowiązkach, lękach, wyborach – codziennych, zwyczajnych i takich, które decydują o całym dalszym życiu. O podróżach dobrowolnych i przymusowych, takich, które rozsiewają ludzi po całym świecie i na zawsze ich zmieniają, niszczą związki rodzinne, a budują nowe, z całkiem obcymi ludźmi. I o tym, że wszyscy zawsze wracają, dokądkolwiek życie by ich nie poniosło.
Oto mamy piękną Wandę, zaślubioną starszemu od niej o wiele lat piekarzowi i wierną mężowi do czasu, gdy nie pojawi się Jasiu „Smyczek”: chłop na schwał, w okolicy znany z różnych, niekoniecznie chwalebnych czynów. Mamy księdza Morgę, żelazną i dobrotliwą zarazem ręką pasącego swoje owieczki, pilnującego przestrzegania prawa moralnego i choć rozumiejącego pokrętne drogi ludzkich dusz i emocji, to jednak ustalającego granice, których przekroczyć nie wolno. Dziedzica Radeckiego, który sam nie wie, czy kocha się w Wandzie, czy nie – a może w ogóle nie kocha się w kobietach? Kazimierza, właściciela przepięknego karawanu, którym odwozi na cmentarz członków piórkowskiej społeczności, a zawsze czyści go wtedy, kiedy ktoś ma umrzeć – jakby zawczasu wiedział, że do Piórkowa śmierć zawita. Żyda Hahama, który stara się ocalić swoje dzieci przed pogromem, każdym sposobem, a Hitlera przeklina soczyście, barwnie i wielopoziomowo. Syna Hahama, który musiał nagle zostać chrześcijaninem. Siostry proboszcza Morgi, zakonnice,
opiekujące się dziećmi, pokrzywdzonymi przez wojnę i bliskich, same pokrzywdzone przez ojca. Wioskowego okrutnika, Czynastego, który bija żonę i dzieci, a podobno i kazirodztwa się dopuszcza – ale tego nie wiadomo na pewno, ale za to na pewno wiadomo, że miał „zasraną śmierć”. I wielu innych, którzy przewijają się przez opowieść o Smyczkowym życiu, śmierci i pogrzebie, przez opowieść snutą w obecności trumny, konduktu, butów założonych na opak, cudzołożnic i kochanek, sąsiadów, starców, przyjmujących godnie i ze spokojem boskie wyroki.
Mamy tu swoistą opowieść szkatułkową: postaci są ze sobą powiązane na różne sposoby, zwykle o tym nie wiedząc. Każda z nich ma swoją historię, która wiąże się z historią następnej, zapowiada ją, otwiera. Losy ludzkie są tak ze sobą splecione, że rozdzielenie ich jest niemożliwe; przeszłość, przyszłość i teraźniejszość łączą się ze sobą, a czytelnik wszystkie tajemnice, romanse, zbrodnie odkrywa powoli, wtapiając się w atmosferę polskiej wsi z jej moralnością i systemem wartości, prowadzony przez narrację trochę kalejdoskopową, ale niespieszną; szczegółową, ale nie za bardzo.
Polecam: świetna książka, znakomicie napisana, pięknym językiem, potoczyście. Nie ma tu żywiołowej akcji, raczej jest przyglądanie się ludzkim losom i duszom, z dystansem i cierpliwością „chłopskiego filozofa”, z mądrością codzienną, życzliwą ludziom, czasem przybierającą charakter przypowieści albo nauk „na marginesie” właściwej opowieści, a czasem nawet od niej ważniejszych. Martyrologii nie ma co tu szukać; opowieści o ciężkiej doli chłopa również, podobnie jak o fascynujących przygodach partyzantów i kochanków, choć sceny erotyczne są, a jakże. Ale za to można zatopić się w świecie baśniowym nieco, wyrozumiałym dla bohaterów i ich słabości. W końcu przecież wszystko to ludzka rzecz....