Rzadko daje się zauważyć tak wielki przełom w twórczości pisarskiej, jak u Christine Angot. Urodzona w 1959 roku francuska pisarka, zadebiutowała w 1990. Pośród barwnej fikcji wytrzymała tylko cztery lata, publikując dwie książki. Powstałe w 1999 roku Kazirodztwo rozpoczęło serię powieści o niej samej. Powieści świeżych, współczesnych, obnażających ją oraz jej świat. Czy spowodowało to otoczenie, a może narodziny córki? Nie wiemy, co nagle uświadomiło autorce, że rzeczywistość warta jest przedstawienia. W końcu każdy z nas ma ją przed własnym nosem. Po co więc znowu o tym czytać, po co pisać? Po co poznawać codzienność, dostępną z pierwszych stron gazet? Opowieść o homoseksualnych, bulwersujących wielu, związkach? Może wszystko wynikło z pragnienia, by obejrzeć to bez sensacyjnej otoczki, ale też przedstawić to, wprost z tej „właściwej strony”? Z samego środka? „Przez trzy miesiące byłam homoseksualna. A właściwie przez trzy miesiące sądziłam, że jestem nieuleczalnie chora.” W tych dwóch zdaniach
wyjaśnia się fabuła tej autobiograficznej powieści. Zapisu chwili, który uświadamia nam, iż nie znamy dnia ani godziny, gdy coś w nas może się zmienić. Nie wiemy, czy nagle to właśnie nam nie „odbije”. Te treści pojawiają się, gdy zamykamy książkę. Ale i w pewnym sensie, jest ona rozgrzeszeniem tych... hetero. Rozgrzeszenie z niepoprawnych myśli i z uczuć obrzydzenia, oraz niezrozumienia, często inteligentnych, bogatych umysłów.
Książka Angot jest jedną myślą, powieścią nie pozwalającą się od siebie oderwać. Tutaj nie ma miejsca na akapity, na odstępy. Przypomina kłęby często kotłujących się nam w głowach wrażeń. To zarazem opowieść psychologiczna, jak i brutalne rozdarcie wnętrza, obrazy prosto z duszy, w której splatają się wszystkie uczucia. Gdzie to, co „powinnam” i co „zrobiłam”, nie jest tym samym. Christine Angot to przede wszystkim matka, która nagle uświadamia sobie własną seksualność – homoseksualność. Jest nią wstrząśnięta, zmieszana. Nagle inaczej spogląda na córkę, i to, że jej dotyk miesza się z tym „grzesznym”. Jednak przede wszystkim, zadaje sobie pytania. Kto lub co ją tak ukształtowało? Społeczeństwo czy też ona sama? A może to sprawa przeszłości, której nie pamięta, którą wymazała z pamięci? Porównując się do uzależnionej alkoholiczki Angot jest nad podziw szczera. Nie wstydzi się wątpliwości, nie stara się być poprawna politycznie. Bez ogródek mówi o początku związku, o związanej z nim niepewności, o środku
pełnym szczęścia i spełnienia oraz o wiążących się z końcem wyrzutach sumienia.
„Homoseksualizm polega na tym, że nie można postępować inaczej, to proste...” A tak naprawdę? Kazirodztwo to powieść o kobiecie, która woła o pomoc. Błaga o zauważenie jej, wysłuchanie, o jakiekolwiek zmiany i odpowiedzi. Jest bohaterką i autorką. Opisuje swoje wszystkie wcielenia, jak schizofrenik, ale świadomy swojej choroby. Świadoma że nie zamknięto jej tylko dlatego, iż pisze... Jest istotna dla tego świata. „Byłam psem, szukałam pana. Nadal jestem psem i szukam pana.” Książka Angot jest przerażająca. To opis powolnej drogi, która doprowadziła autorkę do poznania samej siebie. Do odkrycia powodów, dlaczego właśnie tak postępuje? Dlaczego jest tym, kim jest? Opowieść naprawdę brutalna w odpowiedziach, szczera do bólu, wyrazista i dobitna, lecz przede wszystkim naga, może nawet... bezbronna. Ogołocona ze wszystkich dobrych stron i słów tych, którzy mogliby stanąć w jej obronie. To wypływająca ze stron prawda, której często my, czytelnicy, nie chcemy w sobie zauważyć, wspomnienia, które najczęściej
odsuwamy, jako zbyt wstydliwe. Szczerość, którą czasem jesteśmy winni samym sobie.