Tr贸jmiasto jest jednym z niewielu miejsc, gdzie magii miejsca znale藕膰 mo偶na znacznie wi臋cej. Gda艅sk obecny i przesz艂y znalaz艂 swoich piewc贸w w osobach Grassa, Huellego czy Chwina. Ale Sopot nie jest wszak gorszy - ale z pewnym zasadniczym wyj膮tkiem. Lato powoduje, 偶e miasto staje si臋 niezno艣nie turystyczne, z ca艂ym gwarem i 偶ywotno艣ci膮 zjawiska, jednak oferuj膮cym w zamian prostactwo i szpan. Martwy sezon za艣 ukazuje prawdziw膮 natur臋 kurortu, jako sennego, niedu偶ego miasta z garstk膮 autochtonicznych osobowo艣ci. Powie艣膰 jest jednocze艣nie zapisem dziwno艣ci miasta leniwego i przyczajonego do skoku na turystyczne portfele, jak i fars膮 komedii ludzkiej, wiar膮 w moc sprawcz膮 serii przypadk贸w. Cudowny, plastyczny j臋zyk skrz膮cy si臋 dowcipnymi opisami charakter贸w powsta艂ych w autorskiej imaginacji 艣ciera si臋 z topornymi osobami wzi臋tymi wprost z sopockich reali贸w. Konwencja odrealniania nie odnosi si臋 tylko do postawienia w jednym szeregu bohater贸w zupe艂nie zmy艣lonych, os贸b o przypadkowym podobie艅stwie do
istniej膮cych oraz realnych mieszka艅c贸w, kt贸rych spotka膰 mo偶emy na Monciaku. To r贸wnie偶 magia miejsc, z kt贸rych jedne s膮, a innych pr贸偶no by szuka膰. Dziwnej znajomo艣膰 wydarze艅, zrodzonych opodal molo. To Sopot przepuszczony przez nadrealny umys艂 autora oraz jego niezwykle sprawne pi贸ro.
Komediowa opowie艣膰 o lawinie przypadk贸w jest tylko pretekstem, cho膰 nie pozbawionym uroku. Losy bohater贸w spleciono 艣ci艣le, co nie by艂o trudne, w ko艅cu to ma艂e miasto i pr臋dzej czy p贸藕niej wszyscy musz膮 si臋 z sob膮 spotka膰. Jak w prawdziwej komedii - nie brak i tragedii. Tragedii te偶 wpisanej w miasto, potrzebuj膮cego na gwa艂t bohatera i m臋czennika, kt贸ry cho膰 tak naprawd臋 nie stanowi艂 o jego chwale, w powie艣ci zamieni艂 si臋 niemal w symbol.
Dok膮d zaprowadzi nas sp贸藕nienie si臋 na poranny autobus do pracy pani Pullmannowej? Do wy艣mienitego, smacznego humoru, do pob艂a偶liwie traktowanych, trudnych relacji m臋sko-damskich, do serii niebywa艂ych zdarze艅, kt贸re, jak wszystko w Sopocie uton膮, w wierszopodobnych wytworach Petera Konfederata.