Sny. Podobno mamy je wszyscy. Przychodzą niezależnie od nas, mamią spełniającymi się marzeniami, obdarowują nas upragnionymi dobrami i uczuciami... ale też męczą i przerażają, pozostawiając odciśnięty strach, na zawsze. Sny. Zwykłe ułamki chwil, które podobno rozbudowuje nasza wyobraźnia i podświadomość. Te piękne, pragniemy zachować na zawsze, tylko dla siebie i ponownie w nie wkraczać, ale niezbyt często nam się to udaje. Te koszmarne chcemy wyrzucić, ale to one najczęściej do nas powracają. Odpychane, odbierają to chyba jako zaproszenie. Jednak czy zawsze mamy pewność, że otwierając nasze oczy naprawdę się obudziliśmy? Czy zasypiając, wiemy, że powrócimy do rzeczywistości dnia?
Beniaminek Stephena Kinga, Peter Straub, tym razem zabiera nas w na poły senną, dwuczęściową podróż, pełną niepewności, ale i przykrej realności świata. Gdy jeszcze pierwsza część zdaje się być zwyczajną zabawą w szkolną magię, tak już druga jest nią w całości. Gdy pierwsza tylko nęci nas koszmarami, przeobrażeniami osobowości, druga jest już opisem wyprawy w światy, które stoją na granicy naszej świadomości. Tłoczą się na rąbku naszego postrzegania. Świata rzeczywistego, pełnego magii i tego, który zdaje się być mniej realny... a jednak czy możemy być czegokolwiek pewni? Gdy pierwsza część, jest jak najbardziej zrozumiała, może nawet miejscami nudna w opisie szkolnych wydarzeń, tak druga powala bogactwem tworów i stworów. Pierwsza ascetyczna w szkolnych, typowo spartańskich warunkach, pełna strachu i poniżenia, druga jest już na poły baśnią. Łączą je obie tylko bohaterowie. Dziwaczni, dopracowani, choć początkowy mętlik z nazwiskami, utrudnia nam ich wysupłanie ze szkolnej gromady. Jest ich przede
wszystkim trzech: bogacz Dale, jego przyjaciel Tom i on – Szkielet. Wszyscy skrywają swoje rodzinne tajemnice, ale też każdy z nich posiada swego własnego demona, mroczną stronę. Każdy z nich odegra swą rolę we właściwym momencie. Każdy zostanie opisany przez dziwnego narratora, który niby wie i widzi wszystko, a jednak nie bierze udziału w akcji...
Kraina cieni to trudna i bardzo nierówna w tonowaniu napięcia powieść. Jednych może znudzić wstęp, innych znowu zaintryguje niewielkimi przedstawieniami wstrząsających przemian. Jedni przerzucą strony pierwszej części, i wcale nie stracą na treści drugiej. Na pewno jest to powieść typowa dla tego autora. Łącząca koszmary z rzeczywistością, sny z marzeniami. Wykorzystujący iluzję i magię, w której autor przywołuje duchy, pozwalając im wkroczyć w świat żywych z pełnoprawną osobowością. Dla niego nie ma granic między snem a jawą, życiem a śmiercią. Wszystko jest jednym światem, od nas zależy, czy to zauważymy i będziemy potrafili przyjąć, oraz zaakceptować.