Kierunek literatury zwanej przez Anglosasów young adult fantasy w Polsce nie ma wielkich osiągnięć. Właściwie poza cyklem Pana Kleksa Brzechwy trudno przypomnieć sobie jakiekolwiek baśnie dla nastolatków. Jednak i do nas docierają pewne trendy literatury popularnej, choć przez krytykę i wydawców nie zauważane, mają już swoich zarówno twórców, jak i wiernych czytelników. Postać Kamyka pierwotnie pojawiła się na łamach "Nowej Fantastyki" jako opowiadanie o chłopcu, który choć głuchoniemy, posiada niezwykły dar tworzenia siłą woli niewiarygodnie sugestywnych iluzji. Krótka forma spodobała się czytelnikom, co zachęciło autorkę do rozbudowania opowiadania w powieść. I bardzo dobrze się stało - nareszcie mamy książkę, którą można namówić do czytania młodych komputero- i telemaniaków oraz graczy RPG.
Powieść rozpada się dwie nierówne części: pierwsza to eksploracja tajemniczego świata (topograficznie przypominającego Grecję), która odpowiada dorastaniu i praktykowaniu Kamyka swojego daru. Część druga stanowi opowieść o teoretycznym szkoleniu przez Krąg, coś w rodzaju uniwersytetu magii. Mamy tu do czynienia z czymś zbliżonym do modelu szkolnego Harry'ego Pottera: złych i dobrych nauczycieli, najróżniejsze typy osobowościowe kolegów iluzjonisty, których zaczyna łączyć wspólny cel, dla uzyskania którego w optymalny sposób wykorzystują swoje niebanalne umiejętności. Zakończenie jest jakby odwróceniem Władcy much Goldinga - nastolatkom udaje stworzyć się harmonijną społeczność.
Mnie natomiast zaintrygowała sprawa smoków, częstych gości na kartach książek fantasy, jednak zazwyczaj jako groźnych przeciwników ludzi. Tymczasem w Tkaczu iluzji młody smok, Pożeracz Chmur, jest dla Kamyka kimś takim, jak owczarek dla niewidomego. Obaj są związani z sobą chęcią poznania - iluzjonista doświadcza niedostępnego świata, który odebrało mu kalectwo, Pożeracz Chmur zaś jest zafascynowany ludźmi - pełny dostęp do nich może mieć tylko dzięki Kamykowi. Autorka stara rozprawić się ze swoistą ksenofobią, choć różnice psychologiczne pomiędzy gatunkami są niewielkie, to jednak wszystkie nieporozumienia determinuje odmienność biologiczna. Owa optymistyczna wizja koegzystencji smoków i ludzi nie jest jednak bez skazy - po obu stronach są tacy, którzy nie chcą i nie rozumieją się nawzajem, ale nie zapominajmy, że to lektura dla młodzieży - szczypta dydaktyzmu jest tu mile widziana.