Z okazji 50-lecia smerfów Europę czeka prawdziwa inwazja tych małych, niebieskich stworzeń - zapowiadają spadkobiercy ich twórcy, belgijskiego rysownika Peyo, którzy organizują huczne obchody.
Smerfy zawitają także do Polski, gdzie cieszą się dużą popularnością od czasu emisji w latach 80. serialu animowanego z niezapomnianym Wiesławem Drzewiczem, który użyczył głosu odwiecznemu wrogowi smerfów, Gargamelowi.
– Polskie dzieci, uważajcie, bo pewnego dnia, kiedy wyjdziecie na ulicę, zobaczycie smerfy. Polska będzie jednym z pierwszych krajów, od których zaczniemy! – obiecuje Hendrik Coysman, szef brukselskiej firmy IMPS, zarządzającej prawami autorskimi do smerfów, które zna widownia ponad 40 krajów.
To rok, kiedy wszystko będzie smerfne - zapowiadają organizatorzy. W sumie na ulice 20 europejskich miast ma wyjść kilkadziesiąt tysięcy smerfów naturalnej wielkości - czyli wzrostu trzech jabłek, jak chciał Peyo. Nie będą, jak w oryginale, niebieskie, ale białe - gotowe do pomalowania przez dzieci, które będą mogły wysłać zdjęcia swoich dzieł na konkurs. Specjalne smerfy-giganty, ozdobione przez artystów i różne sławy, trafią na aukcję dobroczynną. Inwazji będzie towarzyszyć wystawa, przypominająca historię smerfów - od ich premiery w 1958 roku w belgijskim czasopiśmie komiksowym „Spirou”.
Niebieskie sympatyczne stworki szybko podbiły serca belgijskiej publiczności. Po serii albumów przyszedł w 1975 roku czas na film animowany produkcji belgijskiej, ale światowy rozgłos Smerfy zyskały dzięki amerykańskiemu serialowi produkowanymi przez wytwórnię Hanna-Barbera od 1981 roku. Teraz firma IMPS przymierza się do produkcji nowych odcinków, w konwencji animacji trójwymiarowej, których próbkę pokazano w poniedziałek dziennikarzom w Brukseli, podając - a jakże - sok ze smerfojagód. W planach jest także film pełnometrażowy.
Specjalista od animacji komputerowej Tom Cosijn, który jest odpowiedzialny za stronę artystyczną przedsięwzięcia, zapowiada, że do Smerfetki dołączą inne "żeńskie" smerfy, ale na razie nie chce zdradzić innych szczegółów.
– Chcemy pokazać zmiany, jakie zaszły w społeczeństwie, ale gwarantujemy, że każdy rozpozna smerfy, które zna i lubi, a dorośli widzowie będą mogli wrócić do świata swojego dzieciństwa – powiedział.
Od śmierci Peyo (właściwie Pierre Culliford) w 1992 roku wyszło 15 albumów z nowymi przygodami smerfów. Opiekę nad spuścizną po rysowniku przejęła wdowa Nine Culliford (której smerfy zawdzięczają swój niebieski kolor) oraz jego dzieci Veronique i Thierry.
– Smerfy to wciąż firma rodzinna – powiedział Thierry Culliford.
Rodzinna, ale zawiadująca całkiem sporym majątkiem. Roczne przychody z tytułu praw autorskich do smerfów w samej Europie wynoszą od 5 do 12 milionów euro. Na rynku jest 500 modeli figurek smerfów, których jest, przypomnijmy, 101 - wliczając Papę Smerfa, Smerfetkę i Smerfiątko. Do tego dochodzą różnego rodzaju wydawnictwa specjalne, gadżety i płyty ze smerfnymi piosenkami.
Belgia, gdzie komiks jest żywą częścią dziedzictwa narodowego, uhonoruje 50-lecie smerfów specjalną edycją znaczków pocztowych. Od maja do listopada w Belgijskim Centrum Komiksu w Brukseli będzie trwać poświęcona im wystawa. W program obchodów włączył się UNICEF, który podkreśla, że świat wartości smerfów jest zgodny z wartościami UNICEF, i za ich pośrednictwem chce promować walkę o prawa dzieci na świecie.