Stanęła przed drzwiami. Wygładziła sukienkę, wyszeptała parę słów otuchy i wyciągnęła rękę do dzwonka. Nagły napad lęku zatrzymał ją w półgeście. Jedno wciśnięcie guzika miało spełnić albo zniweczyć jej nadzieje. Szukała pretekstu, żeby jeszcze choć na chwilę odroczyć ten moment. Bezskutecznie. Przeczekała krótką falę niepokoju, wyprężyła się, nabrała powietrza i zadzwoniła. Przed jej oczami przetoczyła się seria scen, z nią w roli głównej. We wszystkich uśmiechała się ujmująco i robiła świetne wrażenie. Emanowała spokojem, otwartością i wiarą we własny profesjonalizm. Nikt nie otwierał, więc drzwi jak ekran wyświetlały kolejne obrazy. Ona i pan w średnim wieku pełnym gestem zapraszający ją do środka, potem ona i pan w podeszłym wieku rozpromieniony jej widokiem, a potem ona i staruszek szczęśliwy, że pojawia się w jego progu. Była już gotowa, mogła już zmierzyć się z niewiadomym, ale zamknięte drzwi, które jeszcze przed chwilą dawały łaskawe odroczenie, teraz broniły dostępu do miejsca, w którym miała
wywalczyć przetrwanie. Zadzwoniła ponownie. Znowu szybko zagrała w teatrze wyobraźni. Zrobiła przegląd przećwiczonych póz i wybrała tę najstosowniejszą. Spowolniła oddech. Odgarnęła włosy za ucho. Dotyk zimnych palców przeszył ją dreszczem. Uniosła podbródek, wypięła pierś i tak – uzbrojona w godność – czekała w napięciu. Raz, dwa, trzy, cztery… Dlaczego nikt nie otwiera tych cholernych drzwi! A jeśli nikogo nie ma w domu? Zalała ją fala gorąca. Myśl o tym, że przyjechała tu na próżno, była jak cios w żołądek. Nie miała grosza. Ostatnie pięćdziesiąt złotych wydała na taksówkę, która dowiozła ją na to odludzie. Walizka z dobytkiem została w motelu. Jeśli nie zapłaci za ostatni tydzień, przepadnie nawet ta nędzna resztka, jaka jej została. Trzeba być kompletną idiotką, żeby postawić wszystko na jedną kartę! Próbowała opanować atak paniki. To nie brak rozumu, tylko desperacja, uchwyciła się pierwszego lepszego usprawiedliwienia. Zakręty życiowe wymagają czasami ryzykownych decyzji. Serce trzepało się w niej
jak szalone. Mogła przecież założyć, że gdyby nawet był w domu, nie musiał przyjąć jej oferty. Przerażona, wbiła palec w przycisk dzwonka i napierając na niego całym ciałem, wycedziła przez zaciśnięte zęby: Dzieje się to, co ma się dziać. Drzwi otworzyły się gwałtownie. Może już pani przestać, wyrzucił z siebie mężczyzna stojący w progu. Szybko cofnęła rękę i zesztywniała jak przyłapane na psocie dziecko. Słucham. Pani w jakiej sprawie? W pytaniu brzmiała irytacja i niechęć. Ja z ogłoszenia, wymamrotała. Zalało ją uczucie rezygnacji. Ach, tak. No to proszę. Proszę do środka, przybrał ton grzecznej obojętności. Odsunął się na bok i wykonał zapraszający gest. Ostrożnie ruszyła do przodu. Starała się przydać sobie nieco gracji, żeby złagodzić pierwsze wrażenie. Miała nadzieję, że dalszy przebieg spotkania przekona go do niej, jej kwalifikacji i dostanie tę pracę. Wprowadził ją do przestronnego salonu. Wskazał fotel, a sam usiadł na kanapie.
Dzieliła ich szklana ława zasłana gazetami, książkami, kasetami, między którymi wyrastały wieże butelek po napojach i kartonowe pudełka z resztkami jedzenia. Przepraszam za nieporządek. Trochę tu, no wie pani. Podniósł jedną z książek, ale natychmiast odłożył w to samo miejsce, na kolorowy magazyn, którego okładkę wypełniał obfity biust seksownej modelki. Udała, że tego nie dostrzegła. Niepotrzebnie, bo on najwidoczniej nie czuł żadnego dyskomfortu.
Pozycja pracodawcy dawała mu nad nią przewagę, więc nie musiał niczego udawać. Patrzył na nią bez szczególnego zainteresowania i zadawał standardowe pytania, takie, jakie powinno się zadawać podczas pierwszego spotkania z osobą ubiegającą się o pracę. Odpowiadała spokojnie i krótko.
Czuła, że nie oczekiwał niczego ponadto. Nazywam się Natalia Razumowa.Mam duże doświadczenie w prowadzeniu domu. Jestem pracowita, uczciwa… Skąd ten akcent?, przerwał jej zaciekawiony. Z Rosji. Ach, to pani Rosjanka. Od dawna w Polsce? Od roku, odpowiedziała, próbując ukryć drżenie głosu.Wiedziała, że bycie Rosjanką nie jest dobrą rekomendacją. Bała się, że trafiła na jednego z tych, którzy już wiedzą, że każda Rosjanka to pijaczka, naciągaczka, puszczalska, a w najlepszym przypadku szpieg KGB w stanie spoczynku. Nie wygląda pani na Rosjankę. A jak, do cholery, wygląda Rosjanka, chciała wypalić. Powinnam przyjść w walonkach i kufajce do tego polskiego dupka? Oczekiwałby raczej kołchoźnicy z radzieckich filmów, dupiastej i cycatej? Patrzyła na niego skupiona i czujna. Gdzie się pani tak dobrze nauczyła języka? W Rosji, odpowiedziała, walcząc z narastającym niepokojem. Umie pani gotować? Tak, umiem. Chodzi mi o proste, domowe posiłki. Umiem i proste, i skomplikowane. Chłopskie i wykwintne. Jakie pan sobie
życzy. Próbowała wyczytać w jego twarzy jakieś znaki, dające nadzieję na zatrudnienie. Bawił go sposób, w jaki mówiła. Jej polski – płynny i gramatyczny – wpadał chwilami w obce, miękkie brzmienie. Było to miłe i śmieszne zarazem. Nie wypadało komentować sposobu czyjegoś mówienia, więc pociągnął dalej swoje przesłuchanie: Ma pani jakieś dokumenty? Tak, oczywiście, paszport, sięgnęła do torebki, usiłując zapanować nad rozdygotanymi rękami. Żądanie dokumentów sugerowało nieufność. Zazwyczaj było początkiem końca spotkania. Podała mu czerwoną książeczkę ze złotym orłem. O, u was ciągle czerwone. Od razu pożałował swojej uwagi.Weźmie mnie za jakiegoś aroganckiego palanta. Patrzyła, jak przegląda jej paszport, i błagała niebiosa o wspomożenie. Boże, spraw, żeby się zgodził. Jemu wszystko jedno, kto będzie sprzątał, a dla mnie to ostatnia deska ratunku. Jezusku kochany, nie pozwól mi zginąć, już i tak tyle przeszłam. Zlituj się nade mną.
Wiem, że doświadczasz tych, których kochasz. Czuję się pełna twojej miłości, więc teraz proszę tylko o litość.Wiem, jak to jest być oszukaną, i wiem, jak to jest być wykorzystaną i okradzioną. Pozwól mi teraz zaznać zwykłego trudu za pieniądze. Boską siłę chciała też wspomóc mocą własną. Jej babcia utrzymywała, że kobiety w ich rodzinie mają dar sterowania wolą innych ludzi. Wystarczy, że odpowiednio skupią myśli. Wlepiła więc w niego wzrok. Czego on tam szuka? Rozpraszał ją tą swoją pseudodociekliwością. Jak chciał się dowiedzieć, ile mam lat, mógł po prostu zapytać. Szuka pewnie dziury w całym. Jak chcesz uderzyć psa, zawsze kij znajdziesz. Dupek. Nawet się nie ogolił. Wygląda, jakby dopiero wstał z łóżka. Ma kasę, więc myśli, że nie dotyczą go zasady dobrego wychowania. Mógł przynajmniej ubrać spodnie. Powyciągane na tyłku dresy i nieświeży podkoszulek to pewnie jego zdaniem jakiś luzacki styl. Niechluj jeden. Boże kochany, niech już sobie będzie, kim chce, nawet ignorantem i chamem, byleby zgodził się
dać mi tę pracę. Choćby na próbę. Chociaż na miesiąc. Nie będzie żałował. Trzymał paszport rozłożony na stronie z danymi osobowymi i przyglądał się rzędom znaków jak egzotycznym inskrypcjom. Czy ci Ruscy zawsze muszą inaczej niż cały cywilizowany świat? Nic nie pojmował z tych słupków i kresek. Na szczęście obok było po angielsku. W zasadzie mógł od razu oddać jej ten dokument, ale nie chciał wyjść na ograniczonego ćwoka. Udając, że zna cyrylicę, wyglądał na kogoś światlejszego, kompetentnego w kwestii różnorodności kulturowej świata. Poczuł się lepiej, wysyłając sygnał świadczący o rozległości własnych horyzontów. Poza tym chciał nadać powagę temu spotkaniu. Jakby nie było, rekrutacja wymaga namysłu. Nie można, ot, tak sobie, powiedzieć, dobra, jest pani przyjęta.Wzięłaby go za jakiegoś naiwniaka. Trzeba zweryfikować dane, zobaczyć, co to za jedna, skąd pochodzi, rozważyć wszystkie za i przeciw. Ma pani trzydzieści dwa lata, tak? Tak. Czujnie czekała na następne pytanie. Może go uprzedzić i samej
wyrecytować: wzrost, sto sześćdziesiąt pięć, waga, pięćdziesiąt z kawałkiem, oczy niebieskie, włosy rude, znaków szczególnych brak. Zaraz mu się zachce obwodu bioder i cycków. Zacznie wydziwiać, że za stara albo za młoda, za gruba albo za chuda. Wredny gnojek. Torturuje mnie tą twarzą pokerzysty, z której nie można nic wyczytać, i upokarza durnymi pytaniami. Od kiedy może pani zacząć? Spojrzał na nią, czekając na odpowiedź. W jej spokojnej twarzy i milczeniu znalazł potwierdzenie słuszności swojej decyzji.Wydała mu się poważna, konkretna i solidna.Mówiła krótko i na temat. Przybyła z rosyjskiej biedy, więc nie będzie wydziwiała. Nieźle wyglądała, a co najważniejsze nie miała konkurencji. Przedłużanie tej zabawy w pytania i odpowiedzi, zwlekanie z podjęciem decyzji mogłoby ją zniechęcić. Nie wydaje się zbytnio zdeterminowana, pewnie ma jakieś inne oferty w zanadrzu. Już od dłuższego czasu szukał kogoś, kto zgodziłby się na tę pracę. Wszystkich odstraszało to pustkowie. Nie oczekiwał natychmiastowej reakcji,
ale cisza, która zapadła po jego propozycji, trwała nazbyt długo. Zrobiło mu się nieswojo. Zaskoczył ją tak bardzo, że nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Minęła chwila, zanim dotarło do niej to, co powiedział. Potem musiała opanować niedowierzanie, a w końcu ukryć falę zalewającej ją radości. Boże, uleciała w uczucie bezgranicznej wdzięczności, dzięki Ci, Boże. Dzięki. Miała ochotę rzucić mu się na szyję i krzyczeć z radości, zamiast tego nabrała powietrza i powiedziała, z trudem udając spokój: W zasadzie mogłabym zacząć od zaraz. Poczuł ulgę.Wreszcie ktoś zajmie się jego domem, ogrodem i nim samym. Czy ma pani prawo jazdy? Tak. Umie pani posługiwać się kartą kredytową? Tak. W krótkim „tak” usłyszał, co o nim myśli. W Rosji też są banki i bankomaty, od jakiegoś czasu. Jeszcze przed chwilą wydawało jej się, że mogłaby polubić tego sztywnego, pewnego siebie prostaka. No cóż, nie jestem tu dla sympatii, tylko dla pieniędzy, opanowała wzburzenie. Nie chciałem pani urazić, ale dom leży dość daleko od
centrum i będzie pani zmuszona jeździć samochodem do miasta po zakupy. Oczywiście dam pani auto do dyspozycji i kartę z odpowiednim limitem. Tak będzie wygodniej i dla pani, i dla mnie.
Miał nadzieję, że złagodził wrażenie, jakie mogła odnieść po sugestii z kartą. Z pewnością, przytaknęła. No to może pokażę pani dom i całą resztę. Wstał, dając sygnał do obchodu. Posłusznie podążyła za nim, ciągle jeszcze oszołomiona tempem, jakiego nabrała sprawa jej angażu. Dom był duży, jasny i funkcjonalny. Na zewnątrz wydawał się niepozorny. Może dlatego, że oddalony o kilkaset metrów brzeg morza czynił go mniejszym. Jego prosta, biała bryła kurczyła się, patrząc na rozlaną po niebo wodę, do tego las, który wyrastał za jego plecami, trzymał go w intymnym uścisku.