Skrajne sytuacje wymagają skrajnych rozwiązań czyli koszmarność stosowana w praktyce
Co łączy krwiożercze wszy, najbardziej obleśne zęboludy, szkolne wycieczki do Muzeum Miejskiego i domowe przyjęcia rodziców dla Szefowej? Nie umiesz zgrabnie połączyć tych elementów w jedną logiczną i zwartą całość?!
Nie jest to proste zadanie matematyki wyższej, nie banalny problem fizyki jądrowej, ale złożone trójwymiarowe puzzle pod jakże wielce wymownym tytułem: Koszmarny Karolek.
W kolejnym tomiku-poradniku koszmarności stosowanej docent Karolek Koszmarny zwraca nam uwagę na zadania, a w zasadzie kłopoty, które stają przed nami w naszym codziennym szaroburym życiu. Na krwiożercze stworzenia przez prosty lud wszami zwane.
"Nie drap się, kochanie" rozlega się czasem nawet w domu porządnych, wzorowych, szanowanych obywateli. Od słowa do słowa, od słowa do głowy, znajdują się we włosach mali winowajcy tego zamieszania. I trochę więksi winowajcy, na których złym okiem patrzą i na których okropnie krzyczą dorośli i rodzice.
A przecież: "To nie jego wina, że wszy go kochają. Że robią sobie miejsce spotkań na jego głowie. Że urządzają sobie wszawe imprezki, a jakieś obce wszy zjeżdżają stadami na swoje święta”.
Tyle hałasu o (takie zupełnie małe) nic, jak pisał dawno temu Willuś Trzęsidzida (przepraszam, William Szekspir)
. Tyle szumu z powodu małych boskich żyjątek. Tak szumieć potrafią tylko otwierane butelki wstrząśniętej wody gazowanej i dorośli.
Jeśli chcecie radośnie rozwinąć hodowlę tych maciupeńkich stworzonek - Karolek nauczy was bez problemu. A jeśli chcecie uniknąć wytykania waszej hodowli palcem, altruistycznie podzielić się swoimi osiągnięciami z innymi - pomysłowy Karolek poradzi wam prawie gratis.
Przy okazji nauczmy się nowej maksymy:
"Skrajne sytuacje wymagają skrajnych rozwiązań."
A może chcecie zapoznać się z magią na miarę Davida Copperfielda, pobierając po drodze lekcję pokory od obleśnego Zęboluda?! Siłą sugestii osiągnąć wybrany cel?! Doc. Karolek da wam wspaniały pokaz technik socjotechnicznych: manipulacji ludzkim strachem, pobudzania wyobraźni, budowania atmosfery zagrożenia. A wszystko to okraszone starą indiańską prawdą: miło być Bardzo Szybkim Orłem, wiedz jednak, że zawsze w pobliżu krąży Jeszcze Szybszy Sokół.
Wycieczki szkolne to fajna rzecz. Bo z wycieczkami to jest tak: "Żadnej nauki. Żadnych klasówek. Dużo jedzenia po drodze. Cały dzień na luzie. Czy może być coś piękniejszego?" I naprawdę są wspaniałe o ile ich celem nie jest Muzeum Miejskie z wystawą Zawiasy i kowadła przez wieki, wycieraczką z domu księżnej Diany i pięknym zbiorem starych siodełek rowerowych. Bo wtedy: "Uuuuuuuch - jęknęła cała klasa".
Każda okazja, a więc i wycieczka, jest dobra by zadbać o zdrowie kolegów i koleżanek wymieniając ich jakże niezdrowe, tłusto-słodkie zapasy żywnościowe na lekkie, smaczne, naturalne witaminki. A jak dokonać tego trudnego i niewdzięcznego zadania - pokaże wam Karol zaradny.
I na koniec porady doc. Koszmarnego w zakresie uatrakcyjnienia nudnych, sztampowych przyjęć rodziców dla nowych Szefów lub Szefowych. Jak niewielkim nakładem kosztów zrobić wielkie i niezapomniane wrażenie, zapisać się na stałe w pamięci gości? A jednocześnie zagwarantować sobie, że już więcej się u nas nie zjawią?
Tyle myśli, tyle pomysłów! Hej, Koszmarne Karolki, Czyściutkie Czesie, Anielskie Antosie, Wredne Wandzie, Przesłodkie Pawełki i Inne Interesujące Istoty! Do czytania i realizacji przystąp! "SSSSSSZSZSZS! CHLUP! GUL! BLUZG!"