Trwa ładowanie...

Paweł Reszka jest porażony skalą tragedii. Ludzie umierają na ich oczach

Autor "Małych bogów" zna środowisko medyczne od podszewki. Kontaktują się z nim lekarze i ratownicy z całej Polski. Nigdzie nie ma optymistycznych wieści. Paweł Reszka słyszy, że szpitalach brakuje głównie personelu, ale zaczyna też brakować respiratorów. Pacjenci spędzają w karetkach długie godziny. Jeśli mają szczęście dożywają. Co dalej?

Pawel ReszkaPawel ReszkaŹródło: East News, fot: Jacek Dominski
d38fzf5
d38fzf5

Paweł Reszka od lat pisze reportaże na temat polskiej służby zdrowia. Zna środowisko medyczne i ratownicze od podszewki. Wie z jakimi problemami zmagały się one przed pandemią i jak wygląda to teraz. Autor "Małych bogów" nie kryje przeprażenia. Na swoim Facebooku opisał kilka sytuacji, o których dowiedział się z pierwszej ręki. Do wpisu dołączył zdjęcie rtg, "na których widać zmasakrowane przez covid płuca" 40-letniej kobiety.

To się już działo jesienią, ale skala jest większa

Znajoma lekarka napisała do niego, że sytuacja wszystkich przerosła. Brakuje lekarzy, brakuje pielęgniarek, brakuje ratowników. Ciężko chorymi osobami z dusznością wywołaną covid mają zajmować się chirurg i rezydent ortopedii.

Jeszcze gorzej wygląda sprawa pacjentów niecowcidowych. Jakby inne choroby na czas pandemii mogły zniknąć. "W zasadzie zajmujemy się tylko covidem. Interna została ograniczona do kilkunastu łóżek. Kilka innych oddziałów zamknęliśmy i wstawiliśmy łóżka covidowe. Sepsy, róże, zapalenia opon zalegają na SORze" - tłumaczy lekarka.

"Rozumiem, że nie wszyscy doczekają się na to miejsce" - mówi jej dziennikarz. "Dobrze rozumiesz", potwierdza załamana lekarka.

Zobacz: Koronawirus w Polsce. Paweł Reszka: "Medycy mogą stać się kozłami ofiarnymi tej całej sytuacji"

W stolicy "ratownik jeździł z jedną pacjentką przez 12 godzin" - relacjonuje Reszka. To była starsza pani, potrzebowała tlenu. Odbijali się od zapchanych szpitali. W końcu zdecydowali się ustawić w najkrótszej kolejce.

d38fzf5

"Ambulans odwiedził cztery szpitale. W każdym była kolejka. Dyspozytornia nie miała ich dokąd kierować, bo nie było miejsc. Zespół zdecydował wrócić tam gdzie kolejka była najmniejsza i czekać do skutku." Ratownicy musieli pożyczać tlen z innego ambulansu, pacjentka leżała w karetce, a nad nią zmieniały się zmiany. Ale i tak można powiedzieć, że miała szczęście - po 12 godzinach udało się jej dostać na oddział w odległych o 1.5 godziny drogi od Warszawy Kozienicach.

"Na stronie Urzędu Województwa Mazowieckiego podają, że wolne są 773 łóżka covid plus! Szkoda, że załogi karetek nie wiedzą gdzie" - reporter podsumował gorzko sytuację. Reszka rozmawiał też z Karolem bielskim, dyrektorem Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans", który otwarcie przyznał, że "takiej presji na zespoły karetek nie było jeszcze nigdy" i nie bardzo widzi jakieś sensowne rozwiązanie.

Potrzebne jest zwiększenie miejsc dla duszących się pacjentów covidowych, ale choć są łóżka, to nie ma kto przy nich stanąć. Brakuje wykwalifikowanych rąk do pracy. "Przewiduję więc, że ratownik Michał na następnym dyżurze będzie znów koczował w karetce przez kilkanaście godzin z jednym pacjentem. Pozostali pacjenci będą czekali na jego ambulans w domach. Ciekawe ilu się nie doczeka."

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d38fzf5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d38fzf5