Trwa ładowanie...

Samozwańczy mesjasz

Dla jednych żydowski mistyk o wielkiej sile perswazji, który obwołał się Mesjaszem, dla innych zwykły hochsztapler, który idee tworzonej religii dopasowywał do aktualnej sytuacji polityczno-społecznej. Całej prawdy o Jakubie Franku nie poznamy nigdy, ale jego wpływ na Adama Mickiewicza i kilka pokoleń polskich Żydów jest niepodważalny.

Samozwańczy mesjaszŹródło:
d9lxk4j
d9lxk4j

Dla jednych żydowski mistyk o wielkiej sile perswazji, który obwołał się Mesjaszem, dla innych zwykły hochsztapler, który idee tworzonej religii dopasowywał do aktualnej sytuacji polityczno-społecznej. Całej prawdy o Jakubie Franku nie poznamy nigdy, ale jego wpływ na Adama Mickiewicza i kilka pokoleń polskich Żydów jest niepodważalny.

Postać tego samozwańczego proroka i reformatora religijnego działającego w XVIII wieku, ponownie powołała do życia Olga Tokarczuk, która w swoich monumentalnych „Księgach Jakubowych” stara się znaleźć odpowiedź na pytanie o fenomen Franka i stworzonej przez niego religii.

- O frankistach wiedziałam od dzieciństwa, ale były to jakieś zagmatwane i niepełne wiadomości. Dopiero przeczytanie „Księgi słów Pańskich” w opracowaniu Jana Doktóra w 1996 roku zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Zaczęłam sama drążyć temat, szukać i odkrywać tę absolutnie fascynującą historię. Im więcej się dowiadywałam, tym to wszystko wydawało się bardziej niesamowite – tłumaczy autorka genezę powstania „Ksiąg...”, za które została nagrodzona Nagrodą Literacką NIKE. Kim więc był tajemniczy Jakub i co takiego w sobie miał, że gdziekolwiek się pojawił, znajdował wyznawców? I jak z niezbyt bogatego żydowskiego kupca stał się polskim arystokratą?

- Trudno go ocenić jednoznacznie, to postać ambiwalentna, kontrowersyjna. Zapamiętano go w bardzo różny sposób: zwolennicy jako pięknego, wysokiego, charyzmatycznego mężczyznę, przeciwnicy - jako obrzydliwego garbusa, który nie potrafi sklecić zdania. Ja wciąż do końca nie wiem, kim on był – przyznaje Tokarczuk.

d9lxk4j

Na ilustracji: Jakub Frank

(img|605412|center)

Kupiec, sabataista i rebeliant

Ja'akow Josef ben Juda Lejb Frank urodził się w 1726 roku w wielokulturowej i wielonarodowej Rzeczpospolitej, w miejscowości Korolówka na Podolu (dziś to Koroliwka na Ukrainie). Już w rok później jego ojciec został oskarżony o herezję sabataistyczną, musiał zabrać żonę i malutkiego synka, i przenieść się do Bukowiny. Frank w późniejszych opowieściach przekonywał, że ojciec, skrupulatny nauczyciel w żydowskiej szkole ("chederze"), był również rabinem w Czerniowcach. Jednakże - jak pisze Gershom Scholem - nigdy tego nie udowodniono. Po jakimś czasie familia przeniosła się na Wołoszczyznę (tereny dzisiejszej Rumunii) - i to właśnie tam upłynęło dzieciństwo i młodość Franka.

Warto dodać, że już od najmłodszych lat ten samozwańczy prorok miał styczność z sabataizmem, czyli heretyckim ruchem mesjanistyczno-synkretyczno-kabalistycznym w judaizmie, którego twórca, Sabbataj Cwi, w 1664 r. ogłosił się Mesjaszem Boga Jakubowego. I chociaż niektórzy badacze frankizmu uważają, że ruch ten w głównej mierze zainspirował Franka do stworzenia własnej doktryny, nie jest to do końca prawdą. Jakub był sabataistą, ale swoje wierzenia przekształcał w zależności od różnych wpływów, okoliczności, a nawet polityki.

d9lxk4j

Przez jakiś czas Lejbowicz mieszkał w Bukareszcie, gdzie zarabiał na życie jako kupiec sprzedający szlachetne kamienie i tkaniny, jednak już w 1750 roku został wydalony z gminy żydowskiej i zmuszony do kolejnej przeprowadzki. Tym razem do Turcji, gdzie zaczął studiować kabałę pod kierunkiem Isachara z Podhajców. W Smyrnie (dzisiejszy Izmir) uzyskał wtajemniczenie w doktrynę Baruchji Russa (innego w linii żydowskich mesjaszy). Można więc powiedzieć, że sabataizm był dla Jakuba motorem do zdobywania wiedzy i kolejnych życiowych zmian.

Bo Frank był nie tylko rebeliantem i twórcą nowej religii, ale także człowiekiem, który miał wielki apetyt na życie. Mało mu było jednej ojczyzny, kobiety i wyznania. Chciał więcej i wiedział, że może po to sięgnąć.

- Rebelia jest dobrym punktem wyjścia do każdej powieści: obyczajowej, kryminalnej czy też historycznej. Wydaje mi się, że jest napędem każdej literatury. Zaczyna być interesująco wtedy, kiedy przesuwamy różne punkty widzenia i zaczynamy podświetlać to, co nieoczekiwane – mówiła na zakończonym niedawno Festiwalu Conrada Tokarczuk. - Ludzie, którzy buntują się przeciw zastanemu światu zawsze mnie inspirowali i pociągali. Myślę też, że każdy pisarz nosi w sobie kilka ważnych tematów - i tak samo jest ze mną. Noszę w sobie temat buntu, czy właśnie owej rebelii, ponieważ pobudza moją energię twórczą – tłumaczyła autorka swoją fascynację tą postacią.

d9lxk4j

Na zdjęciu: Olga Tokarczuk

(img|605414|center)

Mesjanistyczna misja Franka w Rzeczpospolitej

Nim jeszcze Jakub wrócił do Polski, by szerzyć swoje idee, ożenił się z Chaną, córką rabina sabatajskiego Jehudy Ha Lewi Towy - i przeszedł inicjację we wspomnianej sekcie sabataistów, co stało się jednym z punktów zwrotnych w jego życiu. W 1752 roku wyjechał do Salonik, by pogłębiać doktrynę Baruchji Ruso u mieszkających tam donmeńczyków. Stamtąd udał się na pielgrzymkę do Skopje, do grobu jednego z najwybitniejszych sabatajczyków, Natana z Gazy. W listopadzie założył w Salonikach Bet-ha-midrasz, czyli "dom nauki”. Chciał, by odtąd nazywano go chachamem ("mędrcem"), ale tamtejszym konwertytom to się nie spodobało i mistyk - pod naciskami - znów zmienił miejsce pobytu. Tym razem na Smyrnę, gdzie miał nadzieję osiąść na dłużej. To oczywiście mu się nie udało, bo już w grudniu 1755 roku ponownie znalazł się na ziemiach Rzeczpospolitej, by tam rozpocząć swoją mesjanistyczną misję.

d9lxk4j

Dlaczego wybrał właśnie ten kraj? Ponieważ według niego „grunt podniesienia znajdował się w Polsce” i właśnie ona miała być dla jego wyznawców ową „ziemią obiecaną”. Frank rozpoczął więc znany w tradycji sabataistycznej objazd, tzw. chawur. Dzięki swojej sile perswazji i umiejętności przemawiania szybko zdobył rzesze wyznawców, do których należeli m.in. rabin Nadworny - Jehuda Leb Krysa, rabin Buska - Nachman Ben-Samuel Lewi czy rabin Rohatyna - Eliza Szor.

Prorok powinien być trochę obcy

Lejbowicz przez ludność żydowską postrzegany był jako Żyd sefardyjski, toteż określano go mianem „frenk”, co w języku jidysz oznacza właśnie sefardyjczyka, a w szerszym kontekście obcego. Bo prorok, by mógł pociągnąć za sobą tłumy, powinien być trochę obcy, tajemniczy i owiany legendą.

„Jest w byciu obcym coś pociągającego, w czym się można rozsmakować, co wydaje się jak słodycz. Dobrze jest nie rozumieć języka, nie rozumieć zwyczajów, sunąć jak duch pomiędzy innymi, którzy są dalecy i nierozpoznawalni. Wtedy budzi się szczególna mądrość - umiejętność domysłu, chwytania spraw nieoczywistych. Budzą się też wówczas bystrość i przenikliwość. Człowiek, który jest obcy, zyskuje nowy punkt widzenia, staje się, chcąc nie chcąc, swoistym mędrcem. Kto nam wszystkim wmówił, że być swoim jest tak dobrze i tak wspaniale? Tylko obcy naprawdę rozumie, czym jest świat” – czytamy w „Księgach”. I ta obcość – uważa Tokarczuk – podobała się Jakubowi, robił z niej swój atut.

d9lxk4j

Na ilustracji: baron Jakub Frank w ostatnich latach życia

(img|605417|center)

„Być obcym to cecha tych, którzy często zmieniali miejsce zamieszkania. Mówił [Jakub] Nachmanowi, że najlepiej mu jest w nowym miejscu, bo wtedy jakby świat zaczyna się na nowo. Być obcym to być wolnym. Mieć za sobą wielką przestrzeń, step, pustynię. Mieć za sobą kształt księżyca, który jest niczym kołyska, ogłuszającą muzykę cykad, powietrze pachnące skórką melona, szelest skarabeusza, który pod wieczór, kiedy niebo robi się całkiem czerwone, wychodzi w piasek na łowy. Mieć swoją historię, nie dla każdego, własną opowieść napisaną śladami, jakie zostawia się po sobie”.

d9lxk4j

Mistyczne obrzędy i seks grupowy

Frank, który postulował całkowite odrzucenie Talmudu na korzyść Zoharu ("Księgi blasku", czyli komentarza do Tory, Pieśni nad Pieśniami i Księgi Rut, powstałej w XIII wieku), dość szybko zdobył sobie rzesze wiernych nie tylko w Rzeczpospolitej, lecz również na Węgrzech, w Czechach czy w Niemczech. Frankiści zbierali się potajemnie, przeprowadzali różne mistyczne obrzędy i... uprawiali seks grupowy. Prorok, który zalecał m.in. "wymianę żon", przekonywał, że poprzez orgie seksualne dokonuje się odkupienie grzechów i wyzwolenie „boskości” w człowieku.

Oczywiście informacje o tym, co wyprawiają heretycy, tak wzburzyły rabinów, że donieśli oni o ich skandalicznych postępkach do władz, które wydaliły Franka z Rzeczypospolitej jako poddanego tureckiego. Samozwańczy Mesjasz nie przejął się tym zbytnio, bowiem już po kilku tygodniach ponownie przekroczył granicę. A liczba jego wyznawców wcale nie malała, przeciwnie, powiększała się coraz bardziej.

Po jakimś czasie proroka zaczął popierać biskup kamieniecki Mikołaj Dembowski. Liczył na konwersję frankistów na katolicyzm - a że ci skarżyli mu się na prześladowania i ciągłą poniewierkę, był przekonany, że sprawa nie będzie trudna. Jednak nim mistyk i jego zwolennicy przyjęli chrzest, Jakub zdążył już przejść z częścią swoich uczniów na islam (stało się to najprawdopodobniej na początku 1757 roku).

Kilkanaście miesięcy później ogłosił natomiast, że jest Mesjaszem, co po raz kolejny sprowokowało ortodoksyjnych wyznawców judaizmu. W końcu zwrócili się o pomoc do władzy kościelnej. Zarządzono dysputę pomiędzy talmudystami i zoharystami, która odbyła się w Kamieńcu Podolskim. I, ku powszechnemu zdziwieniu, wygrali ją frankiści. Biskup Dembowski pozwolił im więc nie tylko głosić swoją wiarę, ale także nakazał ich przeciwnikom zapłacić odszkodowanie w wysokości 600 zł, a wszystkie dostępne egzemplarze Talmudu uroczyście spalić na placu. Oczywiście rabini z trudem przełknęli tę zniewagę i zaplanowali srogą zemstę.

Po kilku miesiącach niespodziewanie umarł biskup Dembowski, co oznaczało, że zwolennicy Franka stracili ważnego protektora, a ich pozycja w społeczeństwie ponownie się pogorszyła. Uknuli perfidny wręcz plan i oskarżyli rabinów o rytualne mordy na chrześcijanach, których krwi rzekomo mieli potrzebować do swoich obrzędów. Niedługo potem król August III Sas, który został później chrzestnym Jakuba, wydał mu list żelazny, dzięki któremu ten mógł spokojnie powrócić na ziemie Rzeczpospolitej.

Na ilustracji:Ewa, córka Jakuba Franka

(img|605419|center)

Frankiści przyjmują chrzest, którego wcale nie chcą

Jeszcze przed zakończeniem kolejnej dysputy (tzw. lwowskiej) Jakub i kilka tysięcy jego uczniów przyjęło po raz pierwszy chrzest. Stało się to w Warszawie, z wielką pompą. Na uroczystości pojawili się możni dostojnicy i hierarchowie kościelni. Wszyscy oni mieli nadzieję, że oto nastąpił przełom w stosunkach polsko-żydowskich. Nic bardziej mylnego – frankiści nie odrzucili swojej wiary, ukryli ją tylko. Nadal bowiem zawierali małżeństwa niemal wyłącznie między sobą, praktykowali obrzezanie i nie zachowywali żadnych norm moralnych obowiązujących katolików. Ich przywódca zaś korzystał z życia otoczony dwunastoma „siostrami”.

To się nie mogło dobrze skończyć. Tyle, że tym razem do władz kościelnych donieśli jego niedawni wyznawcy. Dlaczego? Ponieważ poczuli się oszukani tym, że chrzest wcale nie dał im nieśmiertelności, a oni masowo wymierali podczas niespodziewanej epidemii.

– Frankiści wcale nie mieli zamiaru przechodzić na katolicyzm, ponieważ bardzo się tego bali. Wpadli nawet na pomysł stworzenia odnogi judeo-chrześcijańskiej chrześcijaństwa i zachowania pewnej autonomii, ale im się to nie udało. Ich asymilacja ma więc jasne i ciemne strony. Plusem jest awans społeczny i polepszenie warunków bytowych, natomiast dla asymilujących to zastrzyk zdrowej energii. Trzeba bowiem pamiętać, że ochrzczeni frankiści budowali mieszczaństwo warszawskie i stworzyli mocną, patriotyczną grupę. Musieli jednak porzucić swoją tradycję, kulturę i religię, a ostatecznie po 200 latach rozpłynęli się w społeczeństwie polskim – zauważa Tokarczuk.

Samozwańczy mesjasz zamknięty na Jasnej Górze

W 1760 roku sąd kościelny w Warszawie skazał Franka na bezterminowe odosobnienie w klasztorze Paulinów na Jasnej Górze. Przebywał tam przez 13 lat, do czasu uwolnienia przez wojska rosyjskie. To właśnie w tym centrum maryjnym, jak zauważa Jan Doktór:"prawda chrześcijaństwa utożsamiona została z kultem dziewicy, która według niego była niczym innym jak instytucjonalną skorupą Szechiny". Szechina, jak głosi Kabała, to element żeński w Bogu. "Walka o jej wyzwolenie z tej skorupy została przedstawiona za właściwy powód i cel pobytu w klasztorze" - przekonuje badacz.

Niewiele wiadomo o tym, czym jeszcze zajmował się podczas odosobnienia prorok. Na pewno jednak pielgrzymowali do niego niektórzy wyznawcy, dla których uwięzienie było kolejnym dowodem na rzekomą boskość. W „Księgach Jakubowych” Frank uczy się języka polskiego z „Nowych Aten”, encyklopedii stworzonej przez księdza Benedykta Chmielowskiego, który jest również jednym z głównych bohaterów powieści.

Na ilustracji: młody Adam Mickiewicz

(img|605420|center)

„Księga słów Pańskich”, czyli „gadki” dla wybranych

Po uwolnieniu przez Rosjan walczących z konfederatami barskimi Frank i ci, którzy przy nim pozostali, osiedli w Brnie na Morawach. Najprawdopodobniej tam powstała, wciąż nie do końca zrozumiała, „Księga Słów Pańskich”, zawierająca jego ezoteryczne wykłady. On sam nazywał je „gadkami” i wygłaszał dla wybranych „braci”. Oczywiście, Frank używał nie tylko języka polskiego, posługiwał się także jidysz, niemieckim czy hebrajskim.

W marcu 1775 roku wyjechał do Wiednia, gdzie wraz z córką Ewą udało mu się uzyskać audiencję u cesarzowej Marii Teresy. Przekonał ją, że jest żydowskim reformatorem religijnym, dążącym do przekonania wszystkich wyznawców judaizmu do nawrócenia się na katolicyzm. Próbował namówić nawet monarchinię, by wydzieliła kawałek państwa dla niego i jego współbraci - jednak bez skutku.

Po śmierci władczyni cesarz Józef II nakazał mu opuścić kraj. Frank, najwidoczniej zmęczony wieczną tułaczką, wynajął zamek książąt Isenburgskich w Offenbachu i tam rezydował z całą swoją świtą. Już jako baron, ponieważ taki tytuł nadano mu wcześniej. Wciąż nauczał i ulepszał swoje przesłanie, szukając tej jedynej drogi dostępu do Najwyższego.

„Bo droga zbawienia polega na wydobyciu z tych religii ziaren objawienia i połączenia ich w jedno wielkie Boskie objawienie, Torę de-Acilut. W owej religii końca wszystkie te trzy religie będą sprzęgnięte w jedną” – tłumaczy na łamach powieści Frank cel swoich dociekań.

Frankizm nie umiera wraz ze śmiercią proroka

Po jakimś czasie samozwańczy mesjasz zaczął mieć kłopoty ze zdrowiem. Przeżył dwa udary mózgu, ale już trzeci, do którego doszło 10 grudnia 1791 roku o czwartej nad ranem, okazał się śmiertelny. Jego córka Ewa, którą próbował uczynić swoją następczynią, nie sprostała niestety temu zadaniu. Nie oznacza to jednak, że frankizm zaniknął wraz ze śmiercią jego twórcy.

Frankiści, którzy przyjęli chrzest w tym pierwszym okresie, bardzo wzmocnili swoją pozycję ekonomiczną. Zostali przedsiębiorcami, właścicielami fabryk, odegrali też dużą rolę w czasie Sejmu Czteroletniego (Szymanowscy, Orłowscy, Jasińscy). Ci, którzy się zasymilowali z Polakami, byli wielkimi patriotami i walczyli w powstaniach narodowych, np. powstaniu kościuszkowskim w 1794 roku. Wspierali Jana Dembowskiego, a Jakub Jasiński, odpowiedzialny za wybuch powstania kościuszkowskiego w Wilnie, także nie odżegnywał się od tej grupy religijnej.

Warto również dodać, że nasz narodowy wieszcz, Adam Mickiewicz, był w dużej mierze zwolennikiem tego ruchu. A wszystko to ze względu na swoją żonę, Celinę Szymanowską, która wywodziła się z rodziny o głęboko zakorzenionych tradycjach frankistowskich. Poeta pasjonował się kulturą żydowską, doceniał i chwalił Żydów. Uważał, że powinni być wzorem dla Polaków - Polacy bowiem, tak jak Żydzi, utracili swoją ojczyznę.

Mickiewicz w swoich utworach wielokrotnie odwoływał się do myśli Franka, co wypominał mu nieraz Zygmunt Krasiński. Twórca „Nie-boskiej komedii” (którą uważa się za antyfrankistowski dramat) nie mógł znieść tego, że autor „Dziadów” poślubił „przechciankę i wariatkę”. Z kolei matka Celiny, Maria Szymanowska, która zrobiła błyskotliwą karierę jako kompozytorka i pianistka (była pierwszą w Europie zawodową pianistką!), prowadziła w Petersburgu salon, w którym – oprócz artystów i elity intelektualnej – zbierali się również frankiści.

Natalia Doległo

(img|605421|center)

Korzystałam z książek:

Jan Doktór, "Śladami mesjasza – apostaty. Żydowskie ruchy mesjańskie w XVII i XVIII wieku a problem konwersji", Wrocław 1998.

Jan Doktór, "Księga słów Pańskich. Ezoteryczne wykłady Jakuba Franka", T. 1,2, Warszawa 1997.

M. Janion, "Bohater, spisek, śmierć wykłady żydowskie", Warszawa, Warszawa 2009.

d9lxk4j
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d9lxk4j