Nieprzypadkowo Lemony Snicket już w tekście na okładce ostrzega przed lekturą „Przykrego początku”. Wprawdzie te rady autora są utrzymane w żartobliwym tonie, ale faktem jest, że jego nieco specyficzne poczucie humoru nie wszystkim czytelnikom musi przypaść do gustu. Z drugiej zaś strony, jeśli mu się poddamy, to grozi nam nie tylko to, że nie będziemy mogli się oderwać od tej książki, ale nie oprzemy się też pokusie sięgnięcia po kolejne części „Serii niefortunnych zdarzeń”.
Nie da się ukryć, że Lemony Snicket nie oszczędza swoich bohaterów. W „Przykrym początku” śledzimy bowiem smutne koleje losu rodzeństwa Baudelaire: czternastoletniej Wioletki, która uwielbia konstruować rozmaite mechanizmy, dwunastoletniego Klausa będącego prawdziwym molem książkowym oraz Słoneczka - niemowlaka, który próbuje gryźć wszystko i wszystkich (ale robi to bez złych intencji). Tych troje doświadcza praktycznie od pierwszej do ostatniej strony książki rozmaitych nieszczęść - od naprawdę poważnych jak pożar domu i śmierć rodziców, aż po takie w sumie dość błahe (choć mimo to jednak dokuczliwe) jak niewygodne ubrania kupione przez tymczasowych opiekunów. Oczywiście współczujemy bohaterom książki, kiedy spadają na nich kolejne ciosy, oraz bardzo przejmujemy się ich losami obserwując, jak niegodziwy krewny knuje nikczemny plan w celu przejęcia ich majątku odziedziczonego po rodzicach. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że trójka sierot praktycznie nie ma żadnych szans na pomoc z jakiejkolwiek strony,
więc musi liczyć tylko na własne umiejętności i pomysłowość. Paradoksalnie, czytając o tych naprawdę licznych smutnych zdarzeniach będących udziałem sympatycznego rodzeństwa, znakomicie się bawimy. Dzieje się tak, gdyż autor nie relacjonuje nam rozwoju wypadków ze śmiertelną powagą, lecz czyni to w taki sposób, by wywołać u nas salwy gromkiego śmiechu - i co ważne, zazwyczaj mu się udaje osiągnąć zamierzony cel.
Z pewnością „Przykry początek” nie jest idealną lekturą dla wszystkich młodych czytelników (szczególnie tych wrażliwych na cudze cierpienia), ale osoby, które lubią zabawne a zarazem nieco makabryczne opowieści, będą zachwycone tym tytułem. Lemony Snicket bowiem nie tylko konsekwentnie poprowadził całą fabułę, ale zaoferował nam barwną opowieść pełną czarnego humoru i ironii. Ponadto do klimatu tej historii znakomicie pasują ilustracje Bretta Helquista, które niewątpliwie potrafią wzbudzić (pożądane przez autora) uczucie lekkiego niepokoju u czytelników. W każdym razie mogę więc zapewnić, że nawet jeśli „Przykry początek” kogoś nie zachwyci bez reszty, to przynajmniej też nikogo nie zanudzi na śmierć.