Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej zweryfikuje informacje o uchybieniach, których dopuścił się sędzia Moskiewskiego Okręgowego Sądu Wojskowego, prowadzący proces o zabójstwo dziennikarki opozycyjnej „Nowej Gaziety” Anny Politkowskiej .
Zapowiedział to w piątek rzecznik Sądu Najwyższego FR Pawieł Odincow.
- Media informują o rażących nieprawidłowościach, których dopuszczono się w toku procesu. Zamierzamy zweryfikować, czy informacje te są zgodne z rzeczywistością - oświadczył Odincow.
Sędzia płk Jewgienij Zubow zdecydował w środę, że rozpoczęte w tym dniu postępowanie jednak będzie tajne. Uzasadnił to tym, że przysięgli odmówili wejścia na salę rozpraw w obecności mediów.
W czwartek zaprzeczył temu jeden z przysięgłych - Jewgienij Kołesow. Powiedział on radiu Echo Moskwy, że przysięgli wcale nie domagali się zamknięcia procesu dla publiczności i mediów.
Według Kołesowa, dekarza w jednej z moskiewskich firm budowlanych, przysięgli mieli zastrzeżenia do obecności na sali sądowej operatorów kamer telewizyjnych i fotoreporterów; przeciwko obecności dziennikarzy nie oponowali.
- Chcemy sprawdzić, jaki był rzeczywisty przebieg wydarzeń i czy złamano czyjeś prawa, w tym dziennikarzy - poinformował rzecznik.
*Odincow podkreślił, że Sąd Najwyższy Rosji nie zamierza w jakikolwiek sposób wpływać na przebieg procesu. * W poniedziałek sąd postanowił, że postępowanie będzie jawne.
Utajnienia procesu domagała się Prokuratura Generalna Rosji, która argumentowała, że w aktach śledztwa znajdują się tajne dokumenty. Zamknięciu postępowania dla publiczności i mediów od początku sprzeciwiała się rodzina Politkowskiej , redakcja „Nowej Gaziety” i obrońcy oskarżonych.
Prezes Moskiewskiej Izby Adwokackiej Genri Rieznik nie wykluczył w piątek, że Zubow może zostać nie tylko odsunięty od tego procesu, ale nawet pozbawiony sędziowskiej togi.
- Sędzia postawił pod znakiem zapytania swoją bezstronność, rzucił cień na swoją reputację. Może to pociągnąć za sobą zgłoszenie przez uczestników postępowania wniosku o odsunięciu sędziego, a także wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przez kolegium sędziowskie - powiedział Rieznik radiu Echo Moskwy.
Według adwokata, Zubow nie tylko złamał prawo, ale także nadużył swoich uprawnień.
Rieznik zauważył, że jeśli przysięgli rzeczywiście poprosiliby sędziego o zamknięcie procesu dla publiczności i mediów, to powinien on był rozwiązać ławę przysięgłych, a nie wypędzać dziennikarzy, gdyż nie było żadnych podstaw do utajnienia postępowania.
W piątek poinformowano, że kolejne posiedzenie sądu odbędzie się w najbliższy wtorek (25 listopada), a nie 1 grudnia, jak - mimo protestów ze strony prawników rodziny Politkowskiej i oskarżonych - zdecydował w środę płk Zubow.
Wcześniej uzgodniono, że posiedzenia sądu będą odbywały się cztery razy w tygodniu, od poniedziałku do czwartku. Oznacza to, że następne powinno było zostać wyznaczone na 24 listopada.
Odraczając proces do 1 grudnia, sędzia argumentował, że jeden z adwokatów oskarżonych, Murat Musajew, musi wziąć udział w innym procesie toczącym się przed sądem w Karelii, na północy Rosji. Sam zainteresowany poinformował, że wcale o to nie wnioskował.
Wtorkowe posiedzenie sądu ma być poświęcone sprawom proceduralnym, co - zgodnie z rosyjskim kodeksem postępowania karnego - nie wymaga udziału przysięgłych.
Na razie nie wiadomo, jaki będzie los przysięgłych, którzy faktycznie zbuntowali się przeciwko płk. Zubowowi. Kołesow ujawnił bowiem, że przysięgli nie tylko nie zgodzili się podpisać podsuniętego im przez sądową sekretarkę wniosku o zamknięcie procesu, lecz nawet wystosowali wspólny list do sędziego z żądaniem otwarcia postępowania dla prasy.
Wiadomo tylko, że z orzekania w tej sprawie - zgodnie z prawem - zrezygnować musiał Kołesow. Przysięgłym nie wolno bowiem rozmawiać z kimkolwiek o okolicznościach postępowania, w którym biorą udział. Kołesow złożył już stosowny wniosek.
Zubow jest sędzią Moskiewskiego Okręgowego Sądu Wojskowego od 2002 roku. Po raz pierwszy stało się o nim głośno w czerwcu 2004 roku, gdy uniewinnił kilku oficerów wojsk powietrzno-desantowych, oskarżonych o zamordowanie dziennikarza gazety „Moskowskij Komsomolec” Dmitrija Chołodowa, który zajmował się problemami korupcji w armii. W 2005 roku na rzecz jednego z nich zasądził od państwa odszkodowanie w wysokości 2,1 mln rubli.