Tajemnicza, baśniowa, na poły nierealna Saba, to w obliczu historii kraina pełna sprzeczności. Dzisiejszy, krwawy Jemen, ale też wciąż świat, gdzie bycie dziewczynką to grzech. Obecnie ten świat przemierzają uzbrojeni wojownicy, ale nie na wielbłądach jak bywało to niegdyś, lecz uznając wyłącznie „konie mechaniczne”. Malownicze „okręty pustyni” odeszły do lamusa. Sam kraj skąpany jest we krwi. Tu każdy kamień został nią kiedyś skropiony, lecz nie ofiarowała ona im życia, tak jak odebrała ją ciałom. Łzy królowej Saby to opowieść dziewczynki, którą obudziła wybuchająca rakieta i kobiety, która wyrzuciła z duszy ten świat, by całym sercem postarać się mu pomóc. Wojna, którą oglądała od lat sześćdziesiątych, to właśnie jej opowieść. Gawęda o tragediach, ale też historyczna rozprawa o krainie targanej wojną domową. Krainie, która dwa tysiące lat temu, była biblijną Sabą. Pełną kadzidła i mirry, oraz innych wonności. Pełną legend i baśni, orientalnego przepychu i piękna. Zniszczonego wojskowym buciorem,
skopanego nienawiścią, która narodziła się... z niczego. Z człowieczeństwa, w którym zło pobrzmiewa od zawsze.
Dzieło Khadiji al-Salami to bardzo osobista, początkowo na poły historyczna powieść, w której nie brakuje rodzinnych legend i babcinych opowieści, przedstawiających zmiany zachodzącej w tej społeczności, ale także suchych faktów. Historia rodziny autorki, która długo walczyła o to, by nią pozostać, by być razem, pomimo wojen. Spisana tuż po wyjeździe Khadiji do USA i małżeństwa z Amerykaninem. Beduini, piasek, małżeństwa bez miłości, karawany i opowieści kobiet, ich walka o siebie i dzieci, historie. To wszystko zawiera się w tej książce. Jest umiejętnie poukładane, dopasowane do siebie. Wysmakowane. Nie ugrzecznione, ale oddające hołd matkom i babkom. Co istotne, wciąż jest tutaj miejsce dla dżinów, które zdawałoby się, dawno dały nogę i znalazły sobie lepsze zajęcie w Bollywoodzie, opętania, mitów. A wszystko dzieje się w świecie, które wciąż uznajemy za bajkę. W obecnym nurcie literatury Wschodu to nie do końca typowa opowieść. Autorka zadała sobie wiele trudu, by nie tylko oprzeć się na własnych
przeżyciach oraz opowieściach rodziny, ale także przedstawić czytelnikowi historyczno-społeczno-polityczny aspekt przemian tego tak pięknego przecież kraju. Pokazać jak ona sama, starała się walczyć ze współczesną, zachodnią znieczulicą i jakie poniosła porażki.
Książka jest naprawdę mocna. Bez bajkowych otoczek tam, gdzie jest to potrzebne, z drugiej strony pełne wciąż tego ulotnego uroku. Brutalne, ale prawdziwe. Pełne zmagań jednostki z polityką. Wyborów, które zmagają się z dramatami, małych radości i wielkich porażek. Do wszystkiego brakuje tylko happy endu, ale gdyby był, książkę trzeba by było wnieść do gatunku fantasy, a tego udało się autorce uniknąć. Najistotniejsze zapisano na początku powieści – to dedykacja dla dwóch matek, pochodzących z różnych kultur, dowodu na to, że miłość potrafi przełamać wszelkie trudności.