Aresztowanie Aleksandra Sołżenicyna. Za co autor "Archipelagu GUŁag" trafił do łagru?
Aleksander Sołżenicyn kompletnie nie spodziewał się aresztowania, do którego doszło 9 lutego 1945 roku. Przyszły noblista, służący wówczas w Armii Czerwonej był przekonany, że udało mu się przechytrzyć wojskową cenzurę. Nie mógł się bardziej pomylić. Oto jakie zarzuty postawiono autorowi "Archipelagu GUŁag".
Przełożeni kapitana artylerii Aleksandra Sołżenicyna mieli o nim doskonałe zdanie. Pierwszego lutego 1945 roku oficer, już wcześniej kilkukrotnie odznaczony, został zgłoszony do Orderu Czerwonego Sztandaru. Stanowiło to nagrodę za wyprowadzenie z niemieckiego okrążenia 2. Baterii Rozpoznania Dźwiękowego 794. Samodzielnego Rozpoznawczego Dywizjonu Artylerii.
"Ja?! Za co?!"
Odznaczenie nigdy jednak nie zawisło na piersi przyszłego noblisty. Zaledwie osiem dni później został aresztowany przez wojskowy kontrwywiad. Niczego niespodziewającego się 26-latka wezwano do kwatery głównej brygady, gdzie – jak sam wspominał – dowódca jednostki, pułkownik Zachar Gieorgijewicz Trawkin:
(…) poprosił ni stąd, ni zowąd o pistolet; oddałem mu go, nie podejrzewając żadnego podstępu. Nagle spośród oficerskiej świty stojącej w napiętym bezruchu w kącie wybiegło dwóch z kontrwywiadu, kilkoma susami przemierzyło izbę i – czworgiem rąk naraz sięgnąwszy do gwiazdy na czapce, do epoletów, do pasa i do torby polowej.
Funkcjonariusze Smiersza oznajmili Sołżenicynowi, że jest aresztowany. Kompletnie zaskoczony pisarz zdołał tylko wyksztusić: "Ja?! Za co?!". Z zasady takie pytania pozostawały bez odpowiedzi, ale tym razem było inaczej. Trawkin – przy głośnych protestach agentów – zapytał Sołżenicyna czy ten ma "przyjaciela na Pierwszym Froncie Ukraińskim".
Nagle wszystko stało się jasne. Powodem zatrzymana okazała się korespondencja Sołżenicyna z kapitanem Nikołajem Dmitrijewiczem Witkiewiczem. Obaj znali się jeszcze z czasów szkolnych, razem też zapisali się na zaoczne studia w moskiewskim Instytucie Filozofii, Literatury i Historii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mosty między księciem Harrym i jego rodziną są już spalone?
Stalin to baran
Jak czytamy w książce Borisa Sokołow pt. Prorok i dysydent. Aleksander Sołżenicyn po niemieckiej inwazji i wcieleniu do armii pierwszy raz spotkali się na froncie dopiero w maju 1943 roku:
W ciągu tych trzech dni przyjaciele mogli rozmawiać do woli w ziemiance Sołżenicyna. Umówili się, że będą do siebie pisać listy o polityce i filozofii (Witkiewicz miał nadzieję, że cenzura nie sięgnie tak głęboko, z czym Aleksander się zgodził), a także regularnie się spotykać.
W korespondencji – jak przyznawał słynny pisarz – obaj nie mogli się powstrzymać od niemal otwartego wyrażania "swoich politycznych zastrzeżeń i oburzenia, którymi znieważaliśmy Najmędrszego z Mędrców, a którego przejrzyście przekodowaliśmy z Ojca na Pachana".
Witkiewicz w 1943 roku zapisał się do Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Sołżenicyn nigdy tego nie zrobił, ale obaj uważali Stalina za "barana". Ciągle natomiast wierzyli w "dobrego" Lenina. Borisa Sokołow w swojej książce podkreśla, że:
Przyjaciele naiwnie sądzili, że wojskowi cenzorzy nie grzeszą inteligencją i nie rozgryzą ezopowego języka ich listów. Na dodatek Sołżenicyn w rzeczach osobistych przechowywał sporządzoną wspólnie z Witkiewiczem podczas ich "narady" "rezolucję", w której stalinowskie porządki porównywali do prawa pańszczyźnianego i mówili o konieczności utworzenia po wojnie organizacji, mającej na celu odtworzenie leninowskich norm w partii i kraju.
To już zakrawało na ciężki kontrrewolucyjny spisek mający na celu obalenie władzy radzieckiej, za co spokojnie można było dostać najwyższy wymiar kary, szczególnie w czasie wojny.
Przyznanie się do winy
Oficerowie mieli o tyle szczęście, że gdy cenzorzy odkryli ich "spisek" wojna zbliżała się już ku końcowi i w związku z tym "starano się nie rozstrzeliwać ludzi bez szczególnej potrzeby".
Dziesięć dni po aresztowaniu przyszły pisarz trafił na Łubiankę. Chociaż nie stosowano wobec niego tortur to "złożył dość szczegółowe zeznania obciążające nie tylko Witkiewicza, ale też innych znajomych, którzy mimo to uniknęli aresztowania".
Sam Witkiewicz się jednak nie wywinął. Aresztowano go 22 kwietnia pod Berlinem i postawiono przed trybunałem frontowym, który "skazał go na dziesięć lat z artykułu 58-10 kodeksu karnego ZSRR".
Po latach Sołżenicyn prosił przyjaciół o wybaczenie, pisząc na kartach "Archipelagu GUŁag": "Bracie! Nie potępiaj tych, którzy trafili w ich ręce, którzy okazali się zbyt słabi i podpisali to, czego żądano…". Późniejszego noblistę przesłuchiwano od 20 lutego do 25 maja.
W podpisanym na koniec zeznaniu, które cytuje autor książki "Prorok i dysydent", więzień przyznawał się między innymi do tego, że:
(…) począwszy od 1940 roku w czasie spotkań i w korespondencji z przyjacielem z dzieciństwa Witkiewiczem Nikołajem Dmitrijewiczem, szkalowaliśmy wodza partii, negując jego zasługi w obszarze teorii. (…)
Oczernialiśmy szereg posunięć wewnętrznej polityki rządu radzieckiego, twierdząc, że jakoby nie byliśmy całkowicie przygotowani na wojnę 1941 roku. W tych samych rozmowach szkalowaliśmy Związek Radziecki stwierdzeniami, iż brak w nim wolności słowa i prasy oraz że nie będzie jej również po zakończeniu wojny.
W związku z powyższym doszliśmy do wniosku, że konieczne będzie w przyszłości utworzenie antyradzieckiej organizacji, i nasze konkluzje zapisaliśmy w tak zwanej Rezolucji nr 1. Rzeczywiście przyłączyliśmy się do tak zwanych rewolucjonistów.
Osiem lat łagru
Za swoją "wywrotową" działalność Sołżenicyn został 7 lipca 1945 roku skazany na osiem lat poprawczego obozu pracy. Po odbyciu kary miało go zaś czekać "wieczne zesłanie".
Zgodnie z tym, co podaje Boris Sokołow stało się tak na mocy: "artykułu 58, punktu 10, części 2 oraz punktu 11 kodeksu karnego ZSRR". Z tego tytułu ścigano:
Propagandę lub agitację zawierające wezwanie do obalenia, podważenia lub osłabienia władzy radzieckiej albo dokonania poszczególnych przestępstw o charakterze kontrrewolucyjnym (…), podobnie jak rozpowszechnianie, produkcja lub przechowywanie literatury o takiej treści (…) w warunkach wojny.
Jak również:
Wszelkiego rodzaju działalność organizacyjną, nakierowaną na przygotowanie czy dokonanie przewidzianych przez niniejszy rozdział przestępstw, a także udział w organizacji powstałej w celu przygotowania lub dokonania jednego z przestępstw przewidzianych przez niniejszy rozdział.
Bibliografia:
- Boris Sokołow, Prorok i dysydent. Aleksander Sołżenicyn, Prószyński i S-ka 2022.
Daniel Musiał: Absolwent historii. Interesuje się głównie XIX wiekiem oraz II wojną światową.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o masakrowaniu "Znachora", najgorszych filmach na walentynki i polskich erotykach, które podbijają świat (a nie powinny). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski