Jak karano za zdradę w przedwojennej Polsce? Dla szpiegów nie było litości
Zawód szpieg? To nie tylko fantastyczne przygody rodem z hollywoodzkich filmów. Ta ryzykowna praca wymaga zimnej krwi oraz wyjątkowych umiejętności aktorskich. A co, jeżeli agent zostanie zdekonspirowany? Dziś w Polsce nie ma kary śmierci, ale w II RP jego los był nie do pozazdroszczenia…
W przedwojennej Polsce nie brakowało szpiegów. Osoby podejrzewane o pracę dla obcych wywiadów szybko obejmowano specjalnym nadzorem. Nierzadko zdarzało się, że agenci wykradający tajne informacje dla Niemiec czy Związku Sowieckiego wpadali w ręce polskiego kontrwywiadu.
Co działo się z nimi dalej? Trafiali przed sąd. Żeby jednak skazać szpiega zgodnie z prawem, potrzebne były do tego kodeksy, które określały wysokość kary z zdradę stanu.
Co mówiło prawo?
Po odzyskaniu niepodległości w II Rzeczypospolitej nie było jednolitego prawodawstwa. Na ziemiach polskich funkcjonowały bowiem nadal przepisy państw zaborczych. Sytuacja zmieniła się dopiero w 1932 roku, gdy w życie wszedł Polski Kodeks Karny.
Do opracowania norm prawa karnego w II RP zatrudniono najwybitniejszych rodzimych prawników oraz profesorów. Sporządzili oni wyczerpujący wykaz przewinień – i stosownych do nich kar. Naturalnie nie mogło wśród nich zabraknąć zdrady stanu, tym bardziej, że aktywność obcych szpiegów stawała się coraz bardziej palącym problemem.
I tak w rozdziale "Przestępstwa przeciw interesom zewnętrznym Państwa i stosunkom międzynarodowym" możemy znaleźć zapisy, określające kary za działalność wywiadowczą na rzecz innego państwa. Na przykład w artykule 99 czytamy, że:
"Kto wchodzi w porozumienie z osobą działającą w interesie obcego państwa lub organizacji międzynarodowej w celu wywołania wojennych lub innych, wrogich działań przeciw Państwu Polskiemu, podlega karze więzienia na czas nie krótszy od lat 10".
Jeszcze bardziej szczegółowo (i ostatecznie) kwestię współpracy z wywiadem obcego państwa – i jej przykrych konsekwencji – określało Rozporządzenie Prezydenta RP z 1934 roku, które jasno wskazywało, że za "podzielenie się" tajemnicą państwową przewidywana jest kara śmierci. Tak srogi wyrok zasądzano przy tym wyłącznie w sytuacji, gdy czyn "spowodował wielką szkodę dla bezpieczeństwa Polski albo popełniony został w czasie wojny".
Zgodnie z Kodeksem Karnym Wojskowym szpiega, który dopuścił się takiego przestępstwa, stawiano przed plutonem egzekucyjnym. Dla zdrajców ojczyzny przewidywano jeden rodzaj śmierci – przez rozstrzelanie. Tyle teorii. Jak jednak wyglądało karanie szpiegów w praktyce? I czy zawsze wyciągano wobec nich konsekwencje?
Wyrok dla agenta
Najsłynniejszym – a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnym – agentem przedwojennej Polski był major Jerzy Sosnowski. Ten działający w Berlinie szpieg w 1934 roku został zdekonspirowany. Stanął przed niemieckim sądem. Zdołał uniknąć kary śmierci, jednak resztę życia miał spędzić w więzieniu. Nie spędził, ponieważ wystarały się o to władze II RP, które swojego "ulubionego" agenta chciały mieć pod ręką.
Jak się miało okazać, Sosnowskiego sprowadzono do Polski tylko po to, by znów go uwięzić. Oskarżono go bowiem o pracę dla Abwehry. Kacper Śledziński w książce "W tajnej służbie. Wojna wywiadów w II RP" szczegółowo relacjonuje wyrok, jaki zapadł po trwającym 15 miesięcy i budzącym uzasadnione wątpliwości procesie:
"W sobotę 17 czerwca 1939 roku major został skazany na karę piętnastu lat więzienia, pozbawienie praw obywatelskich na dziesięć lat, objęcie dozorem policyjnym przez lat pięć. Ponadto sąd uznał za właściwe domagać się od niego dwustu tysięcy złotych grzywny, zamienionych ostatecznie na więzienie w ten sposób, że jeden dzień równał się sumie stu złotych".
Cena za zdradę
Kary za szpiegostwo nie uniknął także porucznik Roman Wicherek. "Karierę" wywiadowczą zaczął, gdy wydalono go z wojska – za oszustwa finansowe oraz awanturniczy styl życia. Pozbawiony polskiego obywatelstwa wyjechał do Gdańska, gdzie w 1933 roku nawiązał współpracę z Abwehrą.
Jego zdrada polegała między innymi na udzielaniu lekcji polskiego niemieckim agentom. W działalność antypolską zaangażował również żonę i córkę. Wpadł podczas misji w Gdyni. Został zatrzymany przez kontrwywiad II RP, a następnie postawiony przed sądem. Wyrok był podobny do tego, który zapadł w procesie Sosnowskiego – 15 lat więzienia.
Pozbawieniem wolności ukarano także pierwsze zatrzymane kobiety szpiegów. Na przykład Wandę Piekarską, którą w 1927 roku Sąd Okręgowy w Grudziądzu skazał na 6 lat ciężkiego więzienia. Zarzut? Pełnienie funkcji łączniczki dla niemieckiego wywiadu.
Dla jej narzeczonego – a jednocześnie współpracownika – Pawła Piątka wymiar sprawiedliwości nie był równie łaskawy. Jako agent Abwehry został skazany na śmierć. Nie był zresztą jedynym obcym szpiegiem, którego w II RP spotkała ostateczna kara.
Gdy więzienie to za mało…
Polskiego oficera Marynarki Wojennej, Wacława Śniechowskiego, Niemcy zwerbowali w na początku lat 30. ubiegłego wieku. Służył na transportowcu "Wilia" i dostarczał zaopatrzenie dla polskich garnizonów na Westerplatte. Dla wywiadu naszego zachodniego sąsiada był więc cennym nabytkiem. Śniechowski przekazywał informacje techniczne dotyczące jednostek polskiej floty wojennej – od łączności po stan załóg. W ręce rodzimego kontrwywiadu wpadł pod koniec 1934 roku. Został aresztowany, a następnie skazany na śmierć.
Podobny los spotkał Piotra Demkowskiego – bohatera jednego z najsłynniejszych przedwojennych procesów szpiegowskich. Ten zasłużony weteran wojny polsko-bolszewickiej oraz oficer Wojska Polskiego pod koniec kwietnia 1931 roku "związał się" z sowieckim wywiadem. Jego agenturalna kariera nie trwała jednak długo.
Zatrzymano go po niespełna trzech miesiącach od nawiązania współpracy z komunistycznym agentem Wasylem Bogowojem. Co nie oznacza, że Demkowski nie zdążył przekazać Sowietom cennych informacji. Jak pisze Kacper Śledziński w książce "W tajnej służbie. Wojna wywiadów w II RP":
"Był to krótki, lecz intensywny okres współpracy. Bogowoj otrzymał od niego informację o organizacji dowództwa WP, raport dotyczący wyszkolenia wojska, a także spis sukcesów kontrwywiadu polskiego z roku 1929. To wystarczyło na wyrok śmierci".
Ogłoszenie kary nastąpiło w Wojskowym Sądzie Okręgowym Nr 1 w Warszawie. Jednocześnie Demkowskiemu odebrano stopnie wojskowe i pozbawiono praw publicznych. Został rozstrzelany na Cytadeli w lipcu 1931 roku.
Takich jak on było znacznie więcej. Wśród najgłośniejszych nazwisk można wymienić między innymi Kazimierza Urbaniaka czy Józefa Gryf-Czajkowskiego. Obaj współpracowali z Abwehrą – i obaj zapłacili za to życiem. Ale karę nie zawsze wymierzał polski wymiar sprawiedliwości…
Śmierć z ręki pracodawcy
Przykład? Ignacy Dobrzyński, który pełnił funkcję kierownika siatki wywiadowczej POW. W 1920 roku został wysłany do Moskwy – miał tam realizować misje szpiegowskie. Wpadł jednak w szpony Sowietów. O jego pozyskanie osobiście starał się Feliks Dzierżyński.
Obiecywał Dobrzyńskiemu, że jeśli ten wyda siatkę swoich agentów, w zamian dziesiątki oficerów i członków POW przetrzymywanych w rosyjskich więzieniach odzyskają wolność. Polak ostatecznie uległ i zgodził się pracować dla bolszewickiego kontrwywiadu.
W kolejnych latach wprowadzał w błąd polskie władze, podsuwając fałszywe informacje o zamiarach wschodniego sąsiada. Efektem jego działalności było, między innymi, wydanie w ręce zbrodniczej CZEKI wielu polskich agentów. Na misjach Dobrzyńskiego korzystały najbardziej zbrodnicze ugrupowania sowieckiej Rosji, takie jak GRU i NKWD.
Kariera jego – oraz wielu innych Polaków, którzy pracowali dla sowieckiego wywiadu – została brutalnie przerwana w 1937 roku podczas "wielkich czystek" w Związku Sowieckim. Dobrzyńskiego skazano wówczas na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano z rozkazu ludzi, którym służył przez lata.
Czy warto skazać szpiega?
Jednak nie zawsze dekonspiracja i skazanie szpiega przez sąd było opłacalne. Niejednokrotnie zdarzało się, że rozpoznanego agenta pozostawiano "w spokoju" i pozwalano mu pracować dalej. On sam nie wiedział, że został rozpracowany. Można było dzięki temu poznać techniki pracy obcego wywiadu i manipulować przekazywanymi informacjami.
Niekiedy czekano też po prostu na bardziej sprzyjające okoliczności, gdy wiedza o działaniach szpiegowskich delikwenta okaże się przydatna. Tak było choćby w przypadku Jerzego Sosnowskiego. Gdy Minister Spraw Zagranicznych, Józef Beck, dowiedział się o zatrzymaniu polskiego szpiega w Berlinie, natychmiast rozkazał aresztować znanych kontrwywiadowi agentów Abwehry działających na terenie II RP. Chciał ich wykorzystać przy ewentualnej wymianie na polskich oficerów.
Sposób traktowania obcych szpiegów zależał także od tego, na rzecz jakiego kraju pracowali. I tak za dzielenie się tajemnicami państwowymi z Niemcami lub Rosjanami groziła śmierć. Ale już z agentami Wielkiej Brytanii czy Francji obchodzono się raczej łagodnie.
W marcu 1939 roku alianckie wywiady nawiązały ścisłą współpracę z Oddziałem II. Nie było zatem potrzeby sadzać na ławie oskarżonych przedstawicieli tych służb – skoro widziano w nich sprzymierzeńców. Zagrożenie dla polskiej racji stanu dostrzegano głównie w innych agenturach. I wobec ich szpiegów nie miano litości.
Bartosz Borkowski - Historyk, Absolwent Wydziału Historii UW. Pedagog, pasjonat historii Dwudziestolecia Międzywojennego oraz dziejów najnowszych. Twórca kanału popularnonaukowego na YouTube - "Oblicza XX Wieku"
Historia wywiadu II RP w zmaganiach ze służbami III Rzeszy i Związku Radzieckiego w książce Kacpra Śledzińskiego pt. "W tajnej służbie". Kliknij i sprawdź w księgarni wydawcy.
Zainteresował Cię ten tekst? Na łamach portalu TwojaHistoria.pl przeczytasz również o tym, dlaczego Tadeusz Boy-Żeleński sprzeciwiał się karaniu za seks z nieletnimi.