Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:07

Rytm pieśni, rytm życia

Rytm pieśni, rytm życiaŹródło: Inne
d3sk3vr
d3sk3vr

Nie potrafię wyjaśnić, co naprawdę znaczy duende. Słownikowe definicje nie na wiele się zdają, aby opisać ten metafizyczny dreszcz, który wraz z muzyką flamenco przenika czasem słuchaczy, pieśniarzy, tancerzy, gitarzystów. Jakiś czas temu słuchałam sporo muzyki iberyjskiej, ale chyba najbliżej do duende było mi kiedyś na koncercie Maleńczuka. Który zresztą jest bardzo flamenco, a w tym przekonaniu utwierdziła mnie właśnie książka amerykańskiego arabisty wykształconego w Oksfordzie...

Opowieść zaczyna się w momencie, gdy Jason kończy studia i otrzymuje propozycję pracy na uczelni. Perspektywa powolnego starzenia się w szacownych murach, uczenia Anglików arabskiego i pisania nikomu niepotrzebnych dysertacji skłania go do odruchowej ucieczki do mitycznej, wymarzonej od dzieciństwa krainy wiecznego słońca i kwitnących pomarańczy, do Hiszpanii. Do tego jeszcze zaczyna bohatera dręczyć świadomość nieposiadania żadnej konkretnej umiejętności (to bolesna świadomość, gdy inni ludzie potrafią, na przykład, zbijać stoły albo haftować krzyżykami). Jason postanawia zostać gitarzystą flamenco. Doskonaleniu gry na gitarze podporządkuje całkowicie następne dwa lata swego życia. Technika będzie tu ważna, ale nie najważniejsza. Być flamenco, co to właściwie znaczy? Mieć romans z rudowłosą tancerką, gdy w tle kryje się zdradzany mąż z dubeltówką? Ruszyć w trasę z Cyganami, kraść samochody, brać kokainę, żyć na krawędzi? Szukać źródeł w Andaluzji, grać w ogrodach Generalife? Jason spróbuje tego
wszystkiego, i nie tylko tego. Z notki wydawniczej na skrzydełku okładki dowiadujemy się, że Duende została uznana przez dziennik „Guardian” za podróżniczą książkę roku. Podróżniczą. A to ci dopiero. Duende jest w takim samym stopniu książką o Hiszpanii, jak najnowszy Bruczkowski („Perkusja, czwarta rano”, albo jakoś tak) książką o Singapurze. Co nie znaczy, że nie jest książką dobrą. Jest nawet bardzo dobrą, tyle, że zupełnie o czym innym.

Jason widzi Hiszpanię tak, jak sobie to wymarzył w deszczowej Anglii. Jeśli miłość – to zakazana, w ukryciu. Zazdrosny mąż, broniący honoru strzelbą. Cyganie – wolni. Flamencos – żyjący tylko sztuką. A jeśli rzeczywistość wygląda inaczej, to tym gorzej dla rzeczywistości. Opowiedziane jest to znakomicie, uważny czytelnik doceni, jak kunsztownie splatają się wszystkie wątki, jak nabiera znaczeń każdy kolejny wybór Jasona, pozornie chaotycznie miotającego się w poszukiwaniu duende. I czytelnik już wie, choć nie domyśla się tego jeszcze sam bohater, że Jason, dzień i noc grając, słuchając, obserwując tancerzy, napełniając się rytmem flamenco, w istocie cyzelował swój prawdziwy dar, swoje prawdziwe powołanie – opowiadacza historii.
Trzymaj się, Jason. Ole.

d3sk3vr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3sk3vr

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj