"Rozwód po polsku": Do tej pory nie rozumiem, dlaczego tak ślepo mu ufałam
Główną przyczyną rozwodów jest małżeństwo. To brzmi jak banał, a jednak wiele osób nie potrafi wyjaśnić, dlaczego akurat zdecydowała się zawrzeć związek małżeński z tym konkretnym człowiekiem. Po przeczytaniu tej książki z pewnością zastanowisz się, czy warto.
Autorka książki "Rozwód po polsku", Iza Komendołowicz, przedstawia mrożące krew w żyłach historie rozwodowe z akt sądowych. Niektóre bawią, inne przestrzegają przed podejmowaniem pochopnnych decyzji. Dzięki uprzejmości wydawnictwa W.A.B. publikujemy fragment książki. Zamieszczony materiał pochodzi z rozdziału "Historia czwarta. Królik mówi dość" oraz informacyjny dodatek na temat jednej z przyczyn występowania o rozwód.
ZOBACZ WIDEO: Rozwód tuż po ślubie? Kobiety boją się odejść, chociaż zostały zdradzone
"Rozwód po polsku", Iza Komendołowicz. "Historia czwarta. Królik mówi dość"
Ona: z wykształcenia anglistka, obecnie pracuje w marketingu, 48 lat
On: biznesmen, obywatel Rosji, 42 lata
Dzieci: dwóch synów, 11 i 9 lat, córka z poprzedniego małżeństwa, 20 lat
Miejsce zamieszkania: Gdańsk
Sprawa rozwodowa w toku, pozew wniesiony w lutym 2017 r., do kwietnia 2019 r. odbyły się trzy rozprawy. Ona stara się o rozwód z orzeczeniem o winie.
Zabezpieczenie na czas trwania procesu rozwodowego – 10 000 zł na dwóch synów uczących się w prywatnej szkole, w której czesne za jedno dziecko wynosi 2500 zł.
W aktach pani sprawy są dowody, że mąż sprowadza do domu prostytutki, urządza orgie.
Nic mnie już z jego strony nie zaskoczy. Latem zabrałam dzieci na Mazury, popsuła się pogoda, więc wróciliśmy dzień wcześniej. Wchodzimy do domu koło południa, a mój mąż w szlafroku siedzi przy stole z panią odzianą w mój szlafrok, piją sobie kawę. Chłopcy są już duzi, zorientowali się, co się dzieje, szok. Grzecznie poprosiłam, żeby pani się ubrała i wyszła. Potem mąż zrobił mi awanturę, że pojawiam się bez uprzedzenia. Powiedziałam mu, że nie muszę uprzedzać, że przyjeżdżam do swojego domu. Często, kiedy jestem w pracy, a dzieci w szkole, mąż sprasza sobie dziwki. Mówiła mi o tym ochrona naszego osiedla, sąsiedzi. No ale on nic sobie z tego nie robi.
Wspólne mieszkanie musi być trudne. Dlaczego się pani nie wyprowadzi?
Po pierwsze, nie mam dokąd, a po drugie, gdybym to zrobiła, to mąż zabierze mi dzieci. Mówi, że bardzo je kocha. Starszy syn stoi co prawda po mojej stronie, ale młodszy jest niezdecydowany. Ich ojciec to mistrz manipulacji.
W pozwie napisała pani, że mąż zdradzał panią od początku małżeństwa. A jednak pani z nim była.
On jest Rosjaninem, poznaliśmy się przez internet, widywaliśmy się sporadycznie i były to bardzo emocjonalne spotkania. Miałam 36 lat, córkę, za sobą nieudane małżeństwo. Czułam się samotna, więc on trafił na bardzo podatny grunt. To był dla mnie trudny czas, zaczęłam pracę w nowej firmie, dopadł mnie kryzys. On roztoczył przede mną wizje wspaniałej wspólnej przyszłości. Dokładnie w dniu naszego ślubu złożyłam w firmie wypowiedzenie.
Dlaczego?
Do tej pory wszystko było na mojej głowie, chciałam odpocząć. Gdybym wątpiła, że on się mną zaopiekuje, to nigdy w życiu nie rzuciłabym pracy i nie sprzedałabym swojego mieszkania. Na początku byłam przez niego obsypywana kwiatami i prezentami. Chociaż z prezentami bywały problemy. Kiedyś przywiózł mi z Rosji futro, a ja nie noszę naturalnych futer. Nie wykazałam entuzjazmu, no i on wpadł w furię. Jest bardzo samolubny – ma być tak, jak on chce.
Pani zgadzała się na wszystko.
Do tej pory nie rozumiem, dlaczego tak ślepo mu ufałam. Przecież właściwie od początku różne zachowania mi się nie podobały. On jednak zawsze odwracał kota ogonem, a ja wychodziłam na znerwicowaną wariatkę. Dlaczego się nie wycofałam? Nie wiem. Kiedyś mąż był w łazience, zostawił komórkę na stole, usłyszałam sygnał esemesa, spojrzałam odruchowo i przeczytałam: "Czy jedziesz już do mnie, kotku". Tak dowiedziałam się o tej pierwszej zdradzie. No i na drugi dzień pojechał z kochanką na wakacje, a mnie powiedział, że na jakieś targi do Niemiec. Wtedy już myślałam, żeby odejść.
Ale pani tego nie zrobiła.
Bo miałam nadzieję, że on się zmieni. Zaszłam w kolejną ciążę, nieplanowaną. Ciągle myślałam o odejściu, ale teraz miałam już trójkę dzieci, zero pracy, zero miejsca, do którego mogłabym się z nimi przenieść, i zero możliwości, żeby się utrzymać. Poszłam do prawniczki, która uświadomiła mi, że ponieważ mąż w Polsce nie pracował zarobkowo, to nie mam żadnych szans na alimenty. Przestraszyłam się.
Ale przecież dostała pani alimenty?
Na szczęście tak, połowa idzie na szkołę. No i znalazłam pracę na pół etatu. Zarabiam niewiele, około 2000 zł, ale w tej chwili sama płacę wszystkie rachunki. On traktuje dom jak darmowy hotel – wchodzi i wychodzi, kiedy chce. Żyje według swoich zasad: "Co chcę, to będę miał, zdobędę każdą, którą zechcę". Przeczytała pani w aktach, jak lekceważąco się do mnie zwraca. Dla niego od początku jestem "królikiem". Królik pójdzie na zakupy, królik sprząta dom, królik odrabia lekcje z dziećmi. Wiele razy prosiłam go, żeby tak mnie nie nazywał, ale on ma to gdzieś. Jestem królikiem. Koniec, kropka. Ale królik ma już dość.
Dlaczego w końcu zdecydowała się pani na rozwód?
Mąż nakłonił mnie do podpisania umowy kredytu pod zastaw domu na Mazurach, którego byłam właścicielką. To było pół miliona. Kiedy wracaliśmy z banku, namawiał mnie, żebyśmy poszli do klubu dla swingersów, bo on potrzebuje nowych doznań. Nie zgodziłam się. Kilka dni później zadzwonił, że idzie z klientem na kolację. Wrócił nad ranem, potem znowu wyszedł na noc. To trwało dwa tygodnie, wszystko za pieniądze z tego kredytu.
Narkotyki to kolejny wątek w waszym małżeństwie.
Dosypywał mi kokainy do wina. Wiem o tym, bo za pierwszym razem, kiedy jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy, zaciągnął mnie do łóżka i gwałcił całą noc. Byłam przytomna, ale nie byłam w stanie się opierać. Rano, po nieprzespanej nocy, wstałam bez żadnych problemów i funkcjonowałam na maksa. Zastanawiałam się, dlaczego mój organizm tak dziwnie reaguje. Przyjaciółka powiedziała, że musiałam mieć dosypane narkotyki. Kupiłam w aptece odpowiedni test i kiedy następnym razem otworzył butelkę wina, wzięłam kieliszek i poszłam do łazienki. Faktycznie były tam narkotyki. Nigdy mu tego nie wybaczę. On mnie sponiewierał, upokorzył. Sam regularnie bierze.
Dlaczego nie chce zgodzić się na rozwód?
Ma darmową służącą. Dzieci są zaopiekowane, nakarmione. W relacjach z dziećmi on jest bardziej ich kumplem niż ojcem, ale jeżeli coś mu się nie spodoba, to chłopcy mają natychmiast zniknąć. Są nauczeni, żeby taty nie denerwować. Starszy syn zamknął się w sobie. Boi się ojca. Mam założoną niebieską kartę. W listopadzie zeszłego roku córka wezwała policję, bo mnie uderzył. Wcześniej dwa razy mnie dusił.
Rozwód przez 500 plus
Powiat milicki liczy 37 tys. mieszkańców i leży w północnej części województwa dolnośląskiego. W całym powiecie było w 2018 r. 195 ślubów i aż 82 rozwody, o 39 więcej niż rok wcześniej. To wzrost o 95 proc. – procentowo najwięcej w całym kraju.
Co może być przyczyną tak dużego wzrostu liczby rozwodów? Zdaniem niektórych socjologów paradoksalnie przyczyną niektórych decyzji mogły być oferty socjalne od państwa, z 500 plus na czele. Pojawiają się fikcyjne rozwody. Małżeństwa rozwodziły się, by zmieścić się w progu dochodowym 800 zł na członka rodziny. Podobne zjawiska występowały zresztą już wcześniej, przed 500 plus.
Pary formalnie się rozchodziły, by obniżyć dochody i otrzymać świadczenia socjalne. Obecnie, przy 500 plus na każde dziecko, można domniemywać, że kobiety jeszcze odważniej będą podejmować decyzję o rozwodzie. Przed 1989 r. ludzie brali rozwód, żeby móc zatrzymać dwa mieszkania (prawnie małżeństwo mogło mieć tylko jedno mieszkanie).
Jednak istnieje ogromny wpływ 500 plus na poprawę sytuacji kobiet z najniższymi dochodami. Od dawna wiadomo, że liczba rozwodów wzrasta wraz z poprawą sytuacji ekonomicznej kobiet. Dla niezależnej finansowo kobiety podjęcie decyzji o rozwodzie jest łatwiejsze. Kobieta wie, że nie jest skazana na trwanie w niesatysfakcjonującym związku.
Tendencja zwyżkowa rozwodów w dużych miastach obserwowana jest od lat. Ale w mniejszych miejscowościach, zwłaszcza w rejonach, gdzie możliwości podjęcia pracy zawodowej przez kobiety są mniejsze, osoba niewykształcona, bez doświadczenia zawodowego tkwi w nieudanym związku, bo nie ma alternatywy. Świadczenie 500 plus taką sytuację zdecydowanie zmienia, zwłaszcza gdy kobieta ma kilkoro dzieci.