George Shaw. Prawie pięćdziesiąt lat. Krępy, ciemne, bystre oczy, zaniedbana, kędzierzawa broda. Wciąż nieco zgarbiony, jakby przygniatał go jakiś ciężar. Charlie. Dwadzieścia siedem lat. Krótkie włosywłosy, z lekka rzednące nad czołem, ale nie w sposób pozbawiony wdzięku. Nieco przydługie ręce, dłonie zakończone kościstymi palcami. Miejsce, które ich połączyło: nędzny punkt wywoływania fotografii na stacji metra. Pozbawiony duszy, pełen ścinków papieru, plastikowych opakowań i wwiercającego się w nozdrza zapachu ozonu. Miejsce pracy i miejsce sporów. Miejsce oczekiwania na... klientów. „Nie czytałeś nigdy Le Carre'ego? Deightona? Roberta Ludluma? Szpiedzy są bezosobowi, rozumiesz? Są zwykłymi, gównianymi ludźmi na zwykłych, gównianych posadach.” Ulubiona rozrywka George’a to opowiadanie historii typu „morderstwo w zamkniętym pokoju” i rozważanie jak morderca zdołał uciec bez zostawiania wyraźnych śladów. Ulubiona rozrywka Charliego: zakończenie dnia pracy. Wspólne zainteresowania: ciekawi klienci, a
właściwie ładne klientki. Co w praktyce oznacza zaledwie jedną, wyjątkowo piękną klientkę Carrie, w zupełnie niepojęty sposób przychodzącą do tego wyjątkowo marnego miejsca.
„Kiedy potrzebujesz kogoś, na kim możesz naprawdę polegać, jesteś zawsze skazany tylko na jednego człowieka. Na siebie.” Oficjalnie obaj nie znają Carrie. Charlie przypadkiem zauważa jak George rozmawia z nią poza miejscem pracy i to w dość prywatny sposób. Tak zaczyna się długi ciąg kłamstw, tajemnic i mistyfikacji. Tak zaczyna się historia walki o... życie. „Ludzie popełniają błędy, a błędy, choćby najbanalniejsze, miewają poważne konsekwencje.”
Przewrotna i na swój sposób zabawna historia agentów, ofiar biurokracji i pewnej psychopatycznej osobowości. Napisana przez całkiem, całkiem utalentowanego pisarza. Wielokrotne, zaskakujące zmiany akcji i jej tempa. Nasycony czarnym humorem klimat. Nieźle oddany koloryt pracy szeregowego agenta służb specjalnych. Dbałość o szczegóły. Niezłe opisy otoczenia i ludzi, dynamiczne dialogi. Sporo ironii, humoru słownego i sytuacyjnego. Zawartego także w rozważaniach na temat pracy agentów, szpiegowania i książek sensacyjnych. Wolstencroft kreśli obraz specyficznego światka szpiegów, samotników, czasami żonatych, żyjących w nieustannych kłamstwach. Zmęczonych szarą, bezbarwną codziennością, która wcale nie przypomina niesamowitych przygód opisywanych w książkach. Z każdym dniem coraz bardziej wątpiących w sens wykonywanej pracy. Z drugiej strony spotykamy też fanatyków całkowicie oddanych realizacji mniej lub bardziej obłąkanych wizji. Racjonalnie myślących, planujących, pozbawionych skrupułów. Wierzących w
zasadę, że cel uświęca środki. Czasami te dwa typy spotykają się i może z tego powstać nieźle, jak dowodzi ta książka, wybuchowa mieszanka. „Złe wiadomości napływały wartkim potokiem. Dobre wiadomości - wąskim strumieniem. Ale takie jest życie, a nie wolno winić życia za to, co ono może nam zrobić.”