Skojarzenia związane z największym miastem stanu Illinois mogą przyprawić o zawrót głowy nie tylko kibiców koszykówki i fanów musicali, gdyż w tak dużym mieście, jakkolwiek banalnie to zabrzmi, każdy znajdzie coś dla siebie. Gorzej byłoby, gdybyśmy musieli przytoczyć kilka faktów na temat tego najbardziej amerykańskiego z amerykańskich miast, a jednocześnie najbardziej spolonizowany zakątek świata poza granicami naszego kraju, który zaraz po Warszawie i Łodzi, jest trzecim co do wielkości skupiskiem Polaków na świecie.
O ile dzieje polskich miast wielokrotnie były już opisane przez rodzimych historyków, to jak sobie przypominam, nie licząc rzecz jasna przewodników turystycznych, to jedynym, polskim autorem opisującym „wietrzne miasto” jest Longin Pastusiak. Jego rozpisana na przeszło pięćset stron publikacja na temat przeszłości i teraźniejszości Chicago jest z pewnością godnym odnotowania wydarzeniem. Autor z pewnością nie zapomina o mieszkających zza oceanem rodakach, którzy z pewnością przyczynili się do spektakularnego sukcesu miasta, którego nazwa ponoć pochodzi od indiańskiego zawołania na dziką cebulę. Lwią część książki stanowi w gruncie rzeczy historia tego niezwykle dynamicznie rozwijającej się aglomeracji, która z małej przygranicznej osady w ciągu niespełna stu pięćdziesięciu lat zmieniło się w zamieszkałą przez dziesięć milionów ludzi metropolię, która pomimo tego, iż jak większość amerykańskich miast przeżywa w obecnych czasach trudności, to zdaje się mieć przed sobą nadal zapierające w dech perspektywy.
Historia ciekawa nie tylko ze względu na dramatyczne wydarzenia, takie jak chociażby wielki pożar z roku 1871, czy też słynny pierwszomajowy strajk datowany na rok 1886, czy też zajścia z roku 1968, które potwierdzają opinię, że Chicago jest sercem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej – łatwo to zresztą orzec spoglądając na mapę, a także miejscem, w którym niemalże jak w soczewce skupiło się wszystko to, co najlepsze i najgorsze w dziejach tego kraju wielkich możliwości, gdzie ponoć pucybut możny jest uczynić siebie milionerem.
Jak zatem ze spisaniem dziejów „wietrznego miasta” uporał się polski autor, bodajże najbardziej rozpoznawalny amerykanista w naszym kraju? Nieźle. W książce nie brakuje ciekawych momentów, interesujących postaci, chociaż trudno w niej znaleźć jakieś kontrowersyjne komentarze. Można też trochę ponarzekać, że prezentowany treści przedstawione są w dość schematyczny sposób, a niektóre opisy wydają się nużące, sprawiając wrażenie dokładnie przeprowadzonej wyliczanki. Mimo jednak wyżej wymienionych mankamentów uważam, że powstała wartościowa książka o jednym z najbardziej pasjonujących miejsc w Ameryce, które ponoć czarnoskórego prezydenta USA przyprawiło o polską narodowość.