Trwa ładowanie...

Robili telewizję za darmo i z pasji. Tak powstała legendarna Sky Orunia

Kiedy kapitalizm raczkował, przepisy nie nadążały za zmianami społecznymi, a przerażeni nadmiarem możliwości ludzie angażowali się w ezoterykę i słuchali bezkrytycznie słów Kaszpirowskiego, w gdańskiej dzielnicy powstała Sky Orunia – jedna z pierwszych pirackich telewizji w kraju.

Beata Walat-Starostecka w Sky Orunia, 1995 r.Beata Walat-Starostecka w Sky Orunia, 1995 r.Źródło: @marcinfall2506, Paweł Siluk, YouTube
d2tdpvb
d2tdpvb

Dzięki uprzejmości wyd. Marpress publikujemy fragment książki "Wróżka, biskup i kasety wideoTelewizja Sky Orunia (1989-1996)" Grzegorza Bryszewskiego, która ukaże się 14 listopada.

Na Sandomierskiej (1993 – listopad 1994)

Sky Orunia wkracza dumnie w 1993 rok z własnym studiem, mocnym nadajnikiem i autorskimi programami telewizyjnymi. Powoli tworzy się stała ramówka, o której później będzie można poczytać w lokalnych gazetach. Poważną siłę stanowią ludzie, którzy współtworzą telewizję. Dziennikarzem i prezenterem telewizyjnym (a czasem i operatorem kamery) zostaje Antoni Filipkowski (znany jako Tolek lub Tolek Filipkowski) – wykonawca piosenki autorskiej i działacz opozycji antykomunistycznej w okresie PRL-u, który do telewizji trafił po powrocie z USA. Do Sky Orunia dołączają również Dorota Jabłońska z cennym doświadczeniem aktorskim (Teatr Muzyczny w Gdyni) i Józef Nowicki, który w tamtym czasie poza telewizją zajmuje się pracą w Zakładzie Komunikacji Miejskiej w Gdańsku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Duże zmiany w TVN. Fala odejść i zwolnień

Wartościowym nabytkiem zostaje Benita Cempel (geografka, ekolożka, dziennikarka, pedagożka, chiromantka i znawczyni chińskiej medycyny), którą na krótki wywiad namawia Dorota Jabłońska podczas imprezy odbywającej się w Teatrze Wybrzeże. Rozmowa wypada tak dobrze, że pojawia się pomysł prowadzenia wspólnego programu: "Od magii do nauki". Początkowo Benita Cempel audycję tworzy razem z Dorotą, później poprowadzi program samodzielnie.

d2tdpvb

– To był unikalny w tamtych czasach, wielowątkowy program telewizyjny – podkreśla Benita Cempel. – Emitowano go na żywo, codziennie. Traktowałam to jako kolejny element moich działań edukacyjnych, prowadziłam go więc za darmo. W pierwszych latach funkcjonowania Sky Oruni inne osoby tworzące stację również działały bez pobierania wynagrodzenia.

O spędzaniu w studiu telewizyjnym praktycznie każdej wolnej chwili i to bez żadnego honorarium usłyszę później od kilku innych osób, które współtworzyły telewizję w jej pierwszych latach. Część dawnych dziennikarzy lub prezenterów podkreśli, że studio na Nowinach 61 stanie się w tamtych latach wyjątkowo skutecznym "magnesem na pasjonatów". W praktyce oznaczało to, że prędzej czy później musiała się tam pojawić niemal każda osoba z marzeniami, pasją i cennymi umiejętnościami. Magnetyczną siłę telewizji poczuł między innymi Jarosław Dudek.

– W 1993 roku udało mi się złapać sygnał Sky Oruni w moim mieszkaniu na Starym Chełmie i ogromnie spodobała mi się ta telewizja. Razem z kolegą, Adamem Pałaszem, stwierdziliśmy, że telewizji brakuje oprawy graficznej. W tym czasie pracowałem w księgowości w Oliwie i byłem kawalerem, a po pracy miałem sporo wolnego czasu, zgłosiłem się więc razem z kolegą do "Klewiadówki" z ofertą pomocy przy tworzeniu grafiki. Pierwsza nasza szata graficzna to były takie charakterystyczne gwiazdki latające w kółku. Mocno mi się spodobała praca w telewizji i zostałem tam na dłużej. Kolega miał całkowicie odmienne zdanie i zrezygnował po jakimś czasie. Ja natomiast przyjeżdżałem zawsze po pracy na Nowiny 61 i początkowo zostawałem tam kilka godzin dziennie, a później spędzałem tam niemal każdą wolną chwilę – podkreśla dawny grafik Sky Oruni.

SKY Orunia Trochę od telewizyjnej kuchni 1995:

Pierwsze grafiki telewizyjne tworzono na komputerach Atari, później wykorzystywano do tego Amigę. To właśnie na tym sprzęcie powstało charakterystyczne logo Sky Oruni z obracającą się literką.

d2tdpvb

– Taka grafika dzisiaj wydaje się prosta i banalna, ale na tym komputerze renderowała się kilka dni – wyjaśnia dawny grafik Sky Oruni. – Ja byłem pasjonatem komputerowej grafiki i samoukiem, nie korzystałem z żadnych szkoleń lub kursów. Miałem ogromną frajdę z poznawania nowych rzeczy, kiedyś nawet z kolegą Adamem stworzyliśmy na Atari program do typowania liczb w jednej z gier totolotka, Super Lotek, i wysłaliśmy do Laboratorium Komputerowego Avalon. Nic jednak z tego nie wyszło, bo totolotek wycofał się niedługo później z gry, którą "rozpracowaliśmy".

We wspomnieniu Jarosława Dudka pojawia się inne charakterystyczne słowo, które opisywało pierwszych pasjonatów działających w studiu Sky Oruni – "samouk". Niemal wszystkie osoby z tamtych lat posiadały cenną i mało znaną wiedzę, przy czym chętnie i z wielkim entuzjazmem chciały się uczyć nowych rzeczy w danej dziedzinie.

Marpress, 2023 Materiały prasowe
Marpress, 2023Źródło: Materiały prasowe

Takie skupienie na samodzielnym zdobywaniu wiedzy było w przypadku wybranych branż i zawodów właściwie jedyną formą uzyskania doświadczenia zawodowego – kursów, szkoleń czy też szkół uczących grafiki komputerowej było wówczas niewiele (albo były niedostępne dla człowieka o średnich zarobkach), a dostęp do prasy fachowej oznaczał niemal wyłącznie teksty w języku angielskim, słabo znanym na początku lat dziewięćdziesiątych w Polsce. W szkołach uczono wówczas języków rosyjskiego i niemieckiego, a angielski, choć popularny, nie został jeszcze powszechnie wprowadzony do placówek edukacyjnych. Młodzież uczyła się go na własną rękę, z gier komputerowych, piosenek i na zajęciach pozalekcyjnych. Wynikało to też z braku nauczycieli tego języka. Taka sytuacja przedstawiała się także w 1992 roku, gdy CBOS zapytał młodzież szkolną o znajomość języków. Aż 32 procent badanych zadeklarowało znajomość języka rosyjskiego, język angielski znalazł się na drugim miejscu (22 procent), a na trzecim pojawił się język niemiecki (15 procent).

d2tdpvb

Powyższy fragment pochodzi z książki "Wróżka, biskup i kasety wideoTelewizja Sky Orunia (1989-1996)" Grzegorza Bryszewskiego, która ukaże się 14 listopada nakładem wyd. Marpress.

O autorze:

Grzegorz Bryszewski - orunianin, dziennikarz, geograf, przewodnik lokalny. Pracował w pomorskich gazetach lokalnych. W wydawnictwach branżowych zajmował się hotelarstwem i gospodarką morską, publikował w pismach literackich i biznesowych. W Teatrze Gdynia Główna opiekował się mediami społecznościowymi, a nawet zagrał samego siebie w jednym ze spektakli. Laureat konkursu na wiersz kulinarny, inspirowany twórczością Stanisława Lema, współautor antologii "Magia i cała reszta" (MBP w Rumi, 2019) i zbioru "Kaszubajki" (MBP w Rumi, 2020). Jeden z autorów trójmiejskiej antologii opowiadań "Cymelium. Tom 1" (Gdańsk, 2022). Dumny członek grupy "Mafia literacka".

d2tdpvb

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2tdpvb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2tdpvb