Raport z Mińska. Nieznana historia polskiego wywiadu
Historia zmagań wywiadu II RP ze służbami III Rzeszy i Związku Radzieckiego obfituje w przykłady spektakularnych sukcesów i bolesnych porażek. To także opowieść o niezwykłych ludziach, o których dziś mało kto pamięta. Jednym z nich jest Rafał Protassowicki.
Wczesnym przedpołudniem 24 sierpnia 1939 do rąk ambasadora USA w Moskwie trafiła kopia zawartego kilka godzin wcześniej układu Ribbentrop-Mołotow. Obok oficjalnych dokumentów w teczce znalazła się również kopia tajnego układu z wyszczególnieniem podziału Europy Wschodniej między Berlin i Moskwę.
W ciągu najbliższych dni nieoficjalnymi kanałami o zamiarach Hitlera i Stalina wiedział już Waszyngton, Paryż i Londyn. Nikt nie kwapił się, aby poinformować Warszawę.
Tu nasuwa się prosty wniosek: marszałek Śmigły-Rydz oraz prezydent Mościcki nie wiedzieli o konszachtach wrogich mocarstw.
Nic bardziej mylnego…
Ostatnie dni sierpnia 1939 roku. Do centrali polskiego wywiadu trafia obszerny raport informujący o tajnych klauzulach wojskowych i terytorialnych zawartych w porozumieniu Ribbentrop-Mołotow. W raporcie wymieniono kraje nadbałtyckie oraz Polskę jako ofiary agresywnej polityki ZSRR. Poniżej raport ostrzegał: jeśli dojdzie do wojny, ZSRR zaatakuje.
Raport pozostał bez odzewu.
Minister Józef Beck architekt polskiej polityki zagranicznej ufał swojemu przeczuciu, które podpowiadało mu, że ZSRR pozostanie neutralny. W tym zdaniu utwierdza Becka również ambasador radziecki w Polsce.
Cała uwaga wojska i ministerstwa spraw zagranicznych skupia się na III Rzeszy.
Autorem ignorowanego raportu był major Rafał Protassowicki, 44 letni oficer polskiego wywiadu, kierownik palcówki w Mińsku.
Nie po raz pierwszy Protassowicki dał się poznać z dobrej strony. Kiedy jesienią 1938 roku uwaga świata zwróciła się na Czechosłowację, major informował o ruchach dywizji radzieckich w zachodnich republikach. Zdobyte wiadomości pozwoliły Beckowi dojść do wniosku, że: „Rosja sowiecka […] prowadziła akcję raczej demonstracyjną”. To z kolei przyczyniło się do podjęcia decyzji o wejściu armii polskiej na Śląsk Cieszyński.
Trudno powiedzieć, dlaczego zaufano Protassowickiemu w 1938, a rok później już nie. O możliwości porozumienia Berlin-Moskwa major ostrzegał latem 1939. W miarę swych możliwości drążył temat i o każdym istotnym wydarzeniu meldował do Warszawy. Tak wyrobił sobie opinię rzetelnego wywiadowcy.
Nie przejął się odrzuceniem raportu i rzetelnie pracował dalej już po rozpoczęciu agresji niemieckiej na Polskę. Dobrze wiedząc, że Polsce grozi inwazja radziecka nadal obserwował ruchy dywizji czerwonych.
Meldował więc do sztabu o podwyższonej gotowości bojowej garnizonów znajdujących się przy polskiej granicy, o przemarszach nad granicę pułków pieszych, kawalerii i czołgów, donosił o budowie umocnień.
W Białoruskim Okręgu Wojskowym odnotowano pojawienie się nowych jednostek, a major Protassowicki nadesłał wiadomość o odwołaniu manewrów jesiennych, co było szczególnie niepokojące. Wreszcie odebrano meldunek informujący o powołaniu rezerwistów z lat 1910–1918, rekwirowaniu koni i samochodów. W zasadzie nie było już wątpliwości, że oto ZSRR szykuje się do ataku na Polskę.
Major Protassowicki został w konsulacie mińskim do 16 września, cały czas informując stolicę o koncentracji Armii Czerwonej i nastrojach w ZSRR. Lecz kiedy kontakt między Warszawą a wędrującym po Polsce Sztabem Naczelnego Wodza się urwał, major wysyłał meldunki przez Bukareszt. Ostatni z nich nadał 16 września.
Nocą z 16 na 17 września Armia Czerwona przekroczyła granicę Polski. Tego samego dnia major Protassowicki – tak jak wielu innych pracowników konsulatów i ambasady, z samym ambasadorem Wacławem Grzybowskim na czele – został internowany. Miesiąc później na skutek interwencji opinii międzynarodowej udało się wymusić na ZSRR zwolnienie polskich dyplomatów. Wszyscy wyjechali do Francji przez Skandynawię.
Major Rafał Protassowicki był wyróżniającym się oficerem polskiego wywiadu. W zasadzie był najważniejszym źródłem Sztabu Głównego na terenie ZSRR. Niestety nadal pozostaje osobą mało znaną.
Kacper Śledziński
W swojej najnowszej książce "W tajnej służbie. Wojna wywiadów w II RP" Kacper Śledziński udowadnia, że prawdziwa walka toczy się w ukryciu, często na terytorium wroga, na długo przed wypowiedzeniem wojny. Odpowiada również, jak wyglądały kulisy tajnych operacji? Kim był najskuteczniejszy polski szpieg, sądzony za swoją działalność nie tylko przez Niemców, ale też własnym rodaków? Jak skończą się dzieje służb specjalnych II RP, gdy w październiku 1939 roku akta polskiego wywiadu wpadną w niemieckie ręce? Co stanie się z polskimi agentami i ich niemieckimi informatorami? Czy upadek Polski będzie oznaczał definitywny kres tajnych służb Rzeczpospolitej?
"W tajnej służbie. Wojna wywiadów w II RP" ukazały się 17 października nakładem Społecznego Instytutu Wydawniczego Znak.