Na ogół – i w literaturze, i w życiu – potwierdza się teza, że w młodości mamy głowy pełne ideałów, a im więcej lat, tym więcej realizmu, a mniej złudzeń. Z komisarzem Balistrerim, ku zdziwieniu czytelnika, jest dokładnie odwrotnie.
W pierwszej części trylogii, „Jesteś złem”, samotny pięćdziesięciokilkulatek niezłomnie stoi na straży prawa i tropi zło z narażeniem własnego życia, a wspomnienie samego siebie z czasów początków kariery – hulaki, uwodziciela i leniwego, niedbałego gliny – powraca często nie jako tęsknota za burzliwą młodością, ale jak wyrzut sumienia.
W „Korzeniach zła” trzydziestoletni, leniwy Casanova jest niemal aniołkiem w porównaniu z Balistrerim siedemnasto- albo dwudziestoletnim, złotym młodzieńcem z Trypolisu, któremu nazwisko dziadka, wpływy ojca i pieniądze ich obu zapewniają prawie nieograniczoną wolność i zupełną bezkarność, jakiej nie miałby nawet na Sycylii. O nim i o jego przyjaciołach opowiada pierwsza, w moim przekonaniu słabsza część tej wyraźnie pękniętej powieści. Akcja, rozgrywająca się pod koniec lat sześćdziesiątych, koncentruje się wokół trzech domów na końcu drogi, na obrzeżach Trypolisu, mającymi być Libią w soczewce.
Dom pierwszy, Włosi: własna willa z oliwnym gajem, patriarcha na dobrowolnym wygnaniu, jego córka, zięć - przystojny self-made man o nieograniczonych ambicjach - i dwaj synowie, ten nudny, pracowity i ten nieokiełznany. Dom drugi, Amerykanie: wynajęta willa, mąż nie wysilający się nawet, by kryć związki z tajnymi służbami, żona – wamp i niespełniona aktorka, piękna i inteligentna córka. Dom trzeci, Libijczycy: barak w wiecznej rozbudowie niedaleko zbiornika nieczystości, totumfacki inżyniera Balistreriego, dwie żony, czterech synów i córka, pewnie piękna, ale szczelnie okryta, obcy mogą zobaczyć tylko jedno oko. W domu Balistrerich bywa, oprócz sąsiadów, jeszcze tylko dwóch najbliższych przyjaciół. Młodszego syna od dzieciństwa łączy pakt krwi z najmłodszymi synami Al-Bakrich z sąsiedztwa i z trochę ofermowatym kolegą z klasy, Włochem.
Wypreparowany z tkanki Trypolisu mały światek jest idealną scenerią do zagadki w stylu Agaty Christie, więc kiedy zdarzy się tragedia, a nawet dwie, Mike Balistreri będzie próbował samemu składać puzzle w najlepszym, angielskim stylu. Niestety, niewiele z tego wyniknie, bo przeszkodzi wielka polityka (i tu zemści się kameralność wykreowanego świata, bo polityka, widziana z tej perspektywy, to „jak z sąsiadami obaliliśmy króla Libii i zmieniliśmy układ sił w Europie”, czyli niechcący trochę niepoważnie, choć temat serio).
W drugiej części jesteśmy z powrotem w Rzymie, w latach osiemdziesiątych. Z przeszłości Balistreriego nie pozostało już właściwie nic, pogubił po drodze i rodzinę, i starych przyjaciół, i głód życia, i polityczną pasję. Z marazmu wytrąca go dość rutynowa sprawa zamordowanej studentki, przywołująca dawne, mroczne wspomnienia… Balistreri tym razem będzie musiał stawić czoła nie tylko tajemniczym siłom na szczytach władzy, ale i demonom własnej przeszłości.
Recenzując „Jesteś złem” napisałam, że jedyną słabą stroną tego włoskiego „Millennium” jest brak wyrazistej postaci kobiecej. Z przyjemnością stwierdzam, że tym razem się pojawiła, choć na spotkanie z nią przychodzi czytelnikom trochę poczekać.