Dobre książki to takie, przy których - niezależnie od okoliczności - lepiej zarwać noc niż zamknąć je w połowie. Białe róże dla Matyldy właśnie do takich książek należy. To porywająca, intrygująca powieść, która wciągnie bez reszty.
Nagła śmierć rodziców zupełnie zmienia świat Beaty. Po ich wypadku kobiecie trudno jest odzyskać równowagę, mimo ogromnego wsparcia kochającego męża i najbliższej ciotki. Wkrótce żałobę przerywa policja, sugerując, że być może to wcale nie był wypadek. Przy okazji Beata odkrywa pamiętniki swojej ciotki, które sprawiają, że zupełnie inaczej zaczyna postrzegać swoją rodzinę – tych, których przecież tak doskonale znała. Całe jej życie, cała prawda o nim, przestają mieć znaczenie. A do tego coś niepokojącego rzuca cień na jej męża. Jak dużo uda jej się udźwignąć? Czy rozwiąże zagadkę śmierci rodziców na własną rękę? Czy może jeszcze komukolwiek zaufać…?
Ciekawa, fascynująca fabuła oraz świetny warsztat sprawiają, że powieść Zimniak jest po prostu świetna. Z początku trzyma na dystans, rozwija się niespiesznie i niezajmująco, by już po chwili dać się szczerze polubić, a później totalnie zaskoczyć, zahipnotyzować czytelnika i pomachać mu palcem przed nosem w geście „to nie tak, jak myślisz”. Nie ma w niej miejsca na banał i wydaje się, że wszystko, czego można się po niej spodziewać, okazuje się zupełnie inne. Zróżnicowany sposób prowadzenia narracji sprawia, że powieścią nie sposób się znudzić, wymaga zaangażowania i czujności. To kolejna lektura, która nie traktuje czytelnika wyłącznie jako prostego odbiorcy nastawionego na równie prostą rozrywkę, a trzyma go w ryzach i wymaga niejako zdyscyplinowania, by móc dogłębnie zrozumieć jej treść i problematykę. Sylwetki bohaterów, szczególnie Matyldy, z jednej strony powielają pewne schematy, a z drugiej tworzą skomplikowane portrety psychologiczne, które długo po zakończeniu lektury będą skłaniały do dyskusji i
refleksji. Nie ma w nich nic uniwersalnego i ponadczasowego. Na szczęście…
Z pewnością powieść zasługuje na wyróżnienie. Niepozorna, z nieco tandetną okładką i trywialnym blurbem, jest bardzo pozytywną niespodzianką. Można się pokusić o stwierdzenie, że Białe róże dla Matyldy to… biały kruk wśród literackiej masówki, która podobnej tematyki (bo nie czarujmy – śmierć rodziców, niejasności z przeszłości, zachwianie zaufania do bliskich – to już było) nie realizuje ani w połowie tak ciekawie, jak zrobiła to Zimniak. Godna polecenia i godna zaufania, którego może nie wzbudza od razu. Ale za to robi to trwale, do ostatniej strony, do zamknięcia i długo po nim.