Przeklęte dary
Dary to książka Ursuli Le Guin, autorki znanego cyklu o Ziemiomorzu. Przeczytałam kiedyś Czarnoksiężnika z Archipelagu, pozornie prostą powieść fantasy przeznaczoną dla młodzieży i właśnie ta historia mnie urzekła. Zachwyciło mnie zaprezentowanie magii, nie było to bowiem zwykłe abrakadara. Opisy zaklęć magicznych były tak skonstruowane, by wciągnąć go we wspólną zabawę. Wszystko, każdy element czaru, każdy ruch bohatera, były oczywiste, miało się wrażenie, że samemu, w domu można odprawić takie czary, które były (chyba mogę to napisać) jakby z załączoną instrukcją obsługi. A sama wędrówka głównego bohatera była procesem dorastania niesfornego chłopca, przekształcania się w osobę doświadczoną i mądrą, dziecko-starca.
Dary także są książką, po którą sięgnąć warto, jeśli ktoś lubi taki gatunek powieści. Fabułka niezbyt skomplikowana, w zasadzie nic się nie dzieje, ale to tylko pozór. Jest to opowieść o ludziach z Wyżyn, surowych i dumnych, którzy wiecznie toczą walki z sąsiadami, pilnują swoich posiadłości, powiększają je, chwytają brańców, kradną bydło innym. Jedynym, co utrzymuje to całe terytorium we względnym spokoju są tajemnicze i groźne, silne i obłaskawiające dary, które przechodzą z matek na córki, z ojców na synów. Darem rodu Barrów jest przywoływanie zwierząt, dlatego inne rody często wzywają ich na polowania, by korzystając ze swych umiejętności, zwołali zwierzynę w pobliże ludzi. Dar Casprów natomiast jest najlepszy i najgorszy zarazem, to dar odczyniania, obracania w niwecz, zabijania, niszczenia wszystkiego co żyje, ludzi, zwierząt, roślin, nawet ziemi, słowem wszystkiego, co znajduje się w zasięgu wzroku. Jest to dar doskonale nadający się do obrony posiadłości przed najazdami, napadami, dar, którego
boją się inni. Ale jest to także dar-przekleństwo dla młodego chłopca o imieniu Orzec, dar, nad którym on nie potrafi zapanować, nie umie go użyć, gdy jest skoncentrowany całą siłą woli na jakimś przedmiocie nie potrafi go zniszczeć. Nie robi tego, bo nie chce, po drugie, po prostu nie umie. Udaje mu się odczynić węża właśnie w chwili, gdy zamierza ugryźć ojca, udało się zabić psa, gdy spłoszył konia, zniszczyć spory kawał ziemi w napadzie wściekłości. Dar Orreca jest dziki jak koń na stepie, jak wiatr, który wieje tylko tam, gdzie sam chce wiać. Chłopak boi się swej mocy, boi się skrzywdzić kogokolwiek, nie ważne czy człowieka, czy psa. Nie chce zabijać, nie chce nieść śmierci temu, co tak bardzo kocha. To prowadzi go do podjęcia radykalnego kroku, rodzice na kilka lat zasłaniają mu oczy czarną opaską, która ma go chronić przed zrobieniem innym jakiejkolwiek krzywdy.
Książka Ursuli Le Guin jest piękną opowieścią o dojrzewaniu człowieka, o dorastaniu, miłości, trudnych wyborach, bez których nie przeżyjemy naszego życia. Pokazuje, że można pokonać siebie, swoje słabości. Jak zamienić swoje dotychczasowe życie, a raczej trwanie, w nowe, inne, dotąd nieznane życie szczęśliwego i wolnego człowieka. Wolnego przede wszystkim od swoich obaw, słabości, zadowolonego z tego, co przyniesie nowy dzień. Z całą pewnością warto przeczytać, chociażby dla jednego, zaskakującego wydarzenia pod koniec, dla odkrycia prawdy, rozfałszowania kłamstwa w jakie wierzyła większość mieszkańców dworu Orreca i on sam.