Dzieci doskonale wiedzą, że dorośli zazwyczaj nie liczą się specjalnie z ich zdaniem, kiedy podejmują tak zwane ważne życiowe decyzje. Tytułowa bohaterka książki Agnieszki Tyszki (a zarazem narratorka) przenosi się więc z całą swoją rodziną do Łomianek, chociaż zupełnie nie ma na to ochoty. Oczywiste jest przecież, że jak mama się uparła, to nie ma o czym dyskutować... Niewielką pociechą dla Zosi jest to, że nie będzie musiała zmieniać szkoły, więc przynajmniej nie straci koleżanek z klasy. Tylko co może być atrakcyjnego w takich Łomiankach (oczywiście w porównaniu z Warszawą) dla dziewięcioletniej dziewczynki? Wkrótce jednak się okazuje, że jej nowy dom przy ulicy Kociej ma jednak pewne zalety (na przykład pająki czy robale w ogrodzie, którymi można postraszyć kuzyna), a „oswajanie” nowej okolicy dostarcza wielu wspaniałych przeżyć, szczególnie kiedy zostaje się pod opiek cioci Maliny, która ma prawdziwie artystyczną duszę. W końcu nie tak łatwo gdzieś zobaczyć domek z brzozą na dachu, a czyż może być
coś przyjemniejszego niż wizyta w cukierni, w której można kupić pyszne lody cytrynowe i ciastka w kształcie myszy? Trudno też sobie wyobrazić, żeby w stolicy udało się trzymać w domu prawdziwego motyla albo zorganizować tak wspaniały pogrzeb myszy. Jak widać, w Łomiankach naprawdę można się świetnie bawić!
Niewątpliwie wielkim atutem Zosi z ulicy Kociej jest cała galeria znakomicie nakreślonych postaci. Oczywiście na pierwszym planie jest tytułowa bohaterka, która podbija nasze serca przede wszystkim tym, że jest niczym taka zwyczajna koleżanka z sąsiedztwa.* Zosia ma swoje kompleksy (przede wszystkim nie przepada za swoim imieniem), zazwyczaj jest dobrze wychowana i grzeczna (no chyba że rodzice nie patrzą...), a także potrafi świetnie się bawić ze swoją trzyletnią siostrą Manią.* Ta ostatnia też wnosi sporo humoru do książki, między innymi przez zabawne przekręcanie wyrazów oraz realizowane z dziecięcym uporem niekoniecznie rozsądne pomysły. Jeszcze bardziej malowniczą postacią jest ciotka Malina, która daje dzieciom naprawdę mnóstwo swobody (nawet pozwala im nie pójść do szkoły!) i
nawet w realiach podwarszawskiej miejscowości potrafi realizować swoje artystyczne projekty, a także zachęcić do aktywności nie tylko członków rodziny, ale i sąsiadów. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji ostoją normalności jawią się nam rodzice Zosi i Mani, którzy zawsze starają się postępować rozsądnie (choć nie zawsze im to wychodzi), ale bynajmniej nie są oni statecznymi ponurakami. Tata potrafi wymyślić świetna zabawę (na przykład konkurs na Pajęczą Twarz Roku), a możemy naprawdę porządnie się uśmiać, kiedy obserwujemy nieudolność mamy w uprawianiu ogródka. Te wyliczenia można by długo kontynuować, gdyż swój wkład w urok powieści mają też choćby kuzyni (synowie Malwiny) oraz babcie dziewczynek czy młode sąsiadki - wielbicielki księżniczek i wszystkiego co najmodniejsze.
Niewątpliwie Zosia z ulicy Kociej to znakomicie napisana pełna humoru opowieść o całkiem zwyczajnej rezolutnej dziewczynce i jej rodzinie, w której ciągle coś się dzieje, więc podczas lektury nie mamy szans się nudzić. To wszystko sprawia, że książka Agnieszki Tyszki powinna podbić serca nie tylko rówieśniczek bohaterki, lecz również trochę starszych czytelników, którzy lubią takie pogodne historie utrzymane w duchu Astrid Lindgren . Krótko mówiąc, jest to świetny początek cyklu, który budzi nasz apetyt na ciąg dalszy.