Z archeologią problem jest taki, przynajmniej z tą „prawdziwą”, jak to mówi profesor Wojciechowski, że oni nie wstaną i nie powiedzą jak naprawdę było. Z historią jest już lepiej, czasem co nieco prawdziwego odnajduje się w skarbach pisanych. Tylko, czy wszystkiemu można wierzyć? Nie. Ale jeżeli dorzucimy do historii archeologię, omaścimy etnologią, wtedy można sądzić, że jest się blisko. Tak powstała opowieść o Gotach, zwanych też kiedyś „Swebami”.
Historia Gotów Herwiga Wolframa, to kolejna, tym razem naprawdę obszerna, w całym tego słowa znaczeniu, pozycja z serii „Narody i cywilizacje Marabuta” o... Gotach. O ludzie wzbudzającym tyle samo sympatii co antypatii. Społeczności dla większości z nas nie znanej, a nawet jeżeli, to kojarzonej z niemieckimi plemionami. O ludziach, o których spory toczono już od czasów późnego średniowiecza, a nawet i wcześniej. I dlaczego? Bo urośli w legendę. Legendę niejednolitą, niosącą w sobie i te złe i wprost cudowne mity.
Z jednej strony barbarzyńców, pozbawionych ogłady i taktu, oczywiście nie umywających się do świętych Celtów, z drugiej zaś prawdziwych zwycięzców, ludzi z samozaparciem. „Biorąc powyższe pod uwagę, „saga Gotów” brzmiałaby mniej więcej w sposób następujący: pewnego razu był sobie niewielki lud (...), który nazywał siebie Gotami, czyli mężami.” Żyli by sobie spokojnie, gdyby nie wtrącili się we wszystko wszechobecni w dawnych czasach Rzymianie, którzy namieszali włażąc do wolnej Germanii.
„Siedziby Gotów mieściły się wówczas wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego od Pomorza po Prusy Wschodnie.”
Prawdopodobne jest to, że pili wodę z Odry, oczywiście czyściejszej niż obecna. Chowali zmarłych bez broni, i nie wyróżniali się niczym. Mieli królów i byli waleczni. I może przez tą waleczność, postanowili, że dłużej już nie będą tacy jak wszyscy wokoło. Że będą naprawdę kimś znaczną w HISTORII. Zauważono ich tak naprawdę dopiero w III wieku naszej ery, ale zawładnęli nie tylko tym, ale i następnym stuleciem. Olbrzymi, bogowie, herosi... bohaterowie Memori Kasjodora. Podwładni Wodana i Odyna.
Historia Gotów Herwiga Wolframa, to ponad sześćset stron opowieści, ciekawostek, a przede wszystkim historii o potężnych Gotach. To nie tylko sama treść historyczna, znajdziemy tutaj też sporo aneksów: listę cesarzy rzymskich, tablice chronologiczne historii Gotów, tablice genealogiczne Amalów i Bałtów. Są też oczywiste w takich pozycjach przypisy, spis literatury i mapy przedstawiające: rozmieszczenie Gotów na początku ich ekspansji, ich ruchy, tworzenie się gockich państw poza granicami cesarstwa rzymskiego, bitwy IV wieku, ruchy Gotów Wschodnich i Zachodnich. Także, co jest bardzo istotne, umieszczono też zwykłą mapę poglądową oraz mapę z rzymskimi prowincjami IV wieku. Dzięki czemu, widzimy o czym czytamy.
Sama treść historyczna, w książce zajmuje troszeczkę mniej miejsca, więc jeżeli kogoś przerazi gabaryt książki może się pocieszyć, że 1/3 z tego, to wyżej wspomniane dodatki. Książka jest napisana cudownie poprawnie. Autor zaczyna od wszelkich wyjaśnień, na przykład etnograficznych, czy też historycznych-pisanych, lingwistycznych, zahacza o ciekawostki, wspomnienia, po prostu płynie. Interesuje, nęci i zachwyca. Oczywiście historia, ułożona chronologicznie, zamyka się w rozdziałach: dotyczących Gotów przed najazdem Hunów, czasem wyłonienia się Gotów Zachodnich, państwem Tolozańskim, aż po losy Gotów Wschodnich. Czy wyjaśnia wszystko? Sami odpowiedzcie na to pytanie.
Przejdźcie przez „za” i „przeciw”, historyczne i językowe niejasności, poznajcie to co wyjaśnione na pewno i co jest tylko wynikiem detektywistycznej pracy. Poznajcie życie władców i ich problemy, religię, wierzenia, oraz zwyczajne życie. Odsuńcie dotychczasowe zakłamania, ustosunkujcie się do przedstawionych tez, i sami zdecydujcie za kogo uznacie Gotów? W końcu może i waszych przodków?