Lektura Wykluczonych nie jest przyjemnością. Ale ta powieść uwodzi, hipnotyzuje. Jej czytanie jest jak trans. Jelinek zaczyna sensacyjnie: grupa młodocianych opryszków napada w parku na mężczyznę. Zabierają mu portfel i katują. Gniewni, młodzi agresorzy biją bez skrupułów i bardzo celnie – tak też uderza sama Jelinek. A uderza w kulturę powojennej Austrii. Austria zostaje oskarżona o wszystko to, co złe. Życie w tym kraju wydaje się niemożliwe, bowiem najsilniejszymi jego regulatorami okazują się stereotypy i podwójna moralność. Upodabnia to pisarstwo Jelinek do twórczości jej rodaka, Thomasa Bernharda.
Opryszkami z parku są kilkunastoletnie dzieciaki. Pozornie są zwykłymi gimnazjalistami, ale pod tą niewinną powierzchnią kryje się groźna rzeczywistość, którą Jelinek bezlitośnie odkrywa i analizuje. Bliźnięta Rainer i Anna Witkowscy są dziećmi byłego oficera SS, dziś kaleki, który swoje sadystyczne skłonności kompensuje ślepą i pełną seksualnych dewiacji agresją wobec żony. Uchodzą jednak za całkiem przyzwoitą rodzinę. Młodzi Witkowscy za wszelka cenę chcą wyrwać się z duszącej atmosfery tego obrzydliwego, mieszczańskiego domu: Rainer kompulsywnie pochłania książki i pisze, snując marzenia o miłości Sophie i literackiej sławie; Anna – która cierpi na afazję i bulimię – swoje emocje wyraża muzyką i łóżkowymi przygodami z Hansem. Hans, wychowany w rodzinie o tradycjach socjalistycznych, marzy o społecznym awansie (nie chce być tylko robotnikiem) i o Sophie. Sophie zaś spędza życie bawiąc się, uprawiając sport, zmieniając stroje, łamiąc męskie serca i podróżując do luksusowych kurortów. Ale to nie jest
szczęśliwa dziewczyna – jej matka cierpi na nieokreślone zaburzenia psychiczne; ten dość interesujący wątek Jelinek pozostawiła niestety bardzo niedookreślony.
Jelinek traktuje swoich bohaterów bezlitośnie. Chłodno analizuje ich rodzinne uwarunkowania, psychiczne załamania, kompletne nieprzystosowanie do życia, mechanizmy obronne etc. Im dłużej poznajemy tych młodych wiedeńczyków, tym trudniej nie odczuwać odrobiny litości. Jelinek natomiast sarkastycznie i ironicznie penetruje ich najintymniejsze nawet doświadczenia, ukazując je bez złudzeń i upiększeń.
Świat Jelinek nie podlega żadnej zmianie. Bohater nie jest panem własnego losu i nie ma możliwości dowolnego kształtowania go. Z jednej strony nie znajduje się nigdy na wystarczającym poziomie duchowego rozwoju, by dostrzec marność własnej egzystencji; z drugiej – uwikłanie w społeczny kontekst jest zbyt silne; kultura, w której funkcjonują – jak w greckiej tragedii – działa niczym fatum, z którego nigdy nie uda się wyrwać. Dlatego jedyną drogą ucieczki dla młodziutkich Austriaków jest poszukiwanie ekstremalnych doświadczeń i zabijanie się na raty.
Jelinek nie bez powodu uchodzi za autorkę mistrzowsko władającą językiem. Jej fraza, która niesie całą opowieść, jest niczym toksyczny strumień, potok brudu i parszywości. Język autorki odsłania brutalne mechanizmy, jest to najlepiej widoczne w dyskursie miłosnym. Bohaterowie porozumiewają się ze sobą za pomocą gotowych klisz, których – niczym prestidigitator wyciągający królika z kapelusza – używają we właściwym momencie. "No chodź, chodź, chodź, szepce Anna, jakby Hans nie starał się robić, co w jego mocy. (...) Anna (...) szepcze czułe słówka, zresztą dość banalne, czasem robiła to lepiej, zmieniła się, a to dlatego, że w tej chwili jest tylko kobietą i dlatego nie jest też zbytnio oryginalna. Mówi, że tak bardzo chce z nim być, on jest taki piękny, dla niej jest piękny, nawet jeśli dla innych nie jest, patrzy na niego oczami miłości, które często zawodzą, ale to nieważne. Ona coś do niego czuje, on tkwi jej pod skórą i nie chce stamtąd wyjść. (...) Ciągle paple, jakie o było piękne i że muszą to
robić częściej, bo tak jej się to spodobało, jemu na pewno też, z czasem będzie jeszcze lepiej, to dopiero początek, ale skoro początek jest taki piękny, to jaki będzie koniec: jeszcze piękniejszy. Mój najdroższy, mój najdroższy, przyciska do siebie Hansa tak mocno, że brak mu tchu (...)". Już ten krótki fragment zwraca uwagę, że Jelinek nie stosuje mowy niezależnej. Bohaterowie tracą swoją podmiotowość: nie dość, że ich język został amputowany, to jeszcze ich osobowość nie doczekała się pełniejszego przedstawienia – ich "ja" szuka "ja" zastępczego; przeżycia, emocje i uczucia nazywane są językiem filmów, które właśnie oglądają.
Można nazwać Wykluczonych Bildungs- czy Entwicklungsroman. To również powieść kryminalna - Jelinek zaznacza bowiem, że każdy z jej tekstów żywi się agresją i jest nią mocno nasycony. Jest to również powieść oparta na faktach. Bez względu na próby usytuowania powieści w tradycji literackiej faktem pozostaje, że Autorka oferuje nam obraz rzeczywistości bardzo bolesnej. Nie łagodzi tego nawet poczucie humoru pisarki, a jest ono wyostrzone. Pojawia się natomiast pytanie, czy jest to powieść także o tym, co tu i dziś. Oby nie.